Odsłon: 892

    Zaczynam dyżur w pogotowiu z pragnieniem wysłuchania Mszy św. radiowej, ale już pędzimy do ostrego napadu jaskry. Człowiek ma nudności i krzyczy z bólu, nie może znaleźć sobie miejsca, a w końcu wije się na łóżku trzymając się za oczy, które łzawią.

   Ja widzę to pierwszy raz, a znam tylko teoretycznie. Sanitariusz z kierowcą pokrzykują na biedaka w opresji gramolącego się do karetki. W szpitalu ponownie krzyczano na niego...za to, że jest chory.

  Po powrocie do bazy moje ciało zalał niepokój z bólem w nadbrzuszu i wewnętrznym „falowaniem”...wiem, że w „eterze” ktoś „nadaje” do mnie. To jest bardzo nieprzyjemne, bo sprawia złe poczucie ciała, a rozproszenia wykluczają pokój i skupienie się. Nawet znalazłem kierunek tej złej energii, którą wyjaśniło wezwanie do nieprzytomnego pacjenta z atakiem serca...w pijackiej wsi.

- Szybciej, szybciej...krzyczały kobiety ratujące biedaczka.

- Pił pan coś...pytam delikatnie?

- Tylko kieliszek w święta...odpowiada żona.

- O świętach to on już zapomniał!

   Po nachyleniu się nad „umierającym” mówię do niego „była litra”! Rozumiemy się i on to potwierdza cichutko: tak jest, panie doktorze, pan ma rację. Podałem mu standardowe leczenie: calcium domięśniowo i doustnie oraz 40% glukozę dożylnie.

   W pośpiechu jedną ampułkę stężonej glukozy podałem do pośladka, a tak nie wolno. Zabrałem go do szpitala i powiedziałem o tym błędzie lekarzowi dyżurnemu. Może tak miało być...różne są drogi Pana na ochlapusów (ja na końcu złamałem sobie obie kostki w lewej nodze).

   Po powrocie przeczytałem art. o pustelnikach (drewniana chata, proste sprzęty, piec, brak urządzeń, oddalenie z cisza wokół) i zdziwiony stwierdziłem, że moje marzenie jest realizowane na bezbożnym Zachodzie.

  Dzisiaj, gdy to przepisuję wiem, że taką pustelnię można mieć w każdych warunkach: pokoik na poddaszu lub kącik w mieszkaniu, samochód w którym słucham transmisji nabożeństwa, pieśni, modlę się i cieszę samotnością w ruchu ulicznym.

   Wskażę na przykłady takich pustelni w moim życiu: to są momenty, gdy jestem sam w pokoju lekarza dyżurnego lub zamykam się w sobie podczas dalekich wyjazdów karetką, gdy mam słuchawki w uszach i w głębi serca przeżywam spotkanie z Bogiem, a także w pokoju lekarskim (piwnica 4x4 metry z dwoma łóżkami i telewizorem).

   Pustelnia sprzyja spotkaniom z Bogiem i była pokazana podczas modlitwy Pana Jezusa w Getsemani. Tak jest też podczas zaproszenia do modlitwy, bo wówczas pragniesz: odosobnienia, spokoju i ciszy, milczenia wewnętrznego. 

  Trzeba rozróżnić: samotność fizyczną (odrzucenie gwaru życia), samotność duchową (pustelnia) i samotność serca (modlitewne zjednanie z Bogiem)...

   Teraz odebrałem sygnał od pacjentki, która miała wezwać karetkę do chorego męża. Tak nie wolno czynić, ale to wina systemu, bo zwalono na mnie wiele pracy. Wizyta kończy się szarpaniną, bo wciskała mi pieniądze. Nie chciała uwierzyć, że pochodzę z rodziny, która mieszka niedaleko od niej (15 km), bo taki dobry człowiek musi przyjechać z daleka..."czy było coś dobrego z Nazaretu?"

   W TYP płynie film w którym bohaterka modli się głośno. Podparłem głowę i znalazłem się daleko...opanowała mnie tęskna miłość do Pana Jezusa. Tą tęsknotę może ukoić tylko zaproszenie do modlitwy przez Boga Samego...

                                                                                                                                APEL