Odsłon: 596

łac. „Cały Twój”...

    Żona od kilku dni ma ciężką migrenę...dotknąłem jej głowy i zawołałem: „Matko przerwij ten ból”...faktycznie ustąpił po krótkim czasie. Napłynęło odczucie, że Matka Boża była Niewinna i Czysta przez całe życie, a to oznacza, że nie miała naszej „przyjemności”, a św. Józef jako małżonek-człowiek cierpiał z tego powodu (konflikt ciało-dusza). 

    Jako mistyk świecki znam różnicę pomiędzy słodyczami ziemskimi i Słodycz Prawdziwą, radość i Radość oraz przyjemne działanie alkoholu (w mózgu) oraz Eucharystii (w duszy). Wszystkie nasze przyjemności są przelotne i po czasie nudzą...stąd bierze się "szał" miłosny (2 lata) z nowymi partnerkami u celebrytów.

   Dziwne, bo później w audycji radia katolickiego popłyną słowa kard. Karola Wojtyły...jakże pięknie pisał o miłości seksualnej w małżeństwie: „to dawanie miłości z oczekiwaniem na wzajemność partnera.” Skąd on to wiedział - przecież nie miał naszego doświadczenia!

    Na ten moment żona podała mi wiersz Kazimierza Przerwy - Tetmajera:

„Na Anioł Pański biją dzwony,

Niech będzie Maria pozdrowiona,

Niech Chrystus będzie pozdrowiony,

Na Anioł Pański biją dzwony"...

   Przed 3-ma dniami przeczytałem, że „poświęciłem życie Panu Jezusowi”, a teraz w wielkiej tęsknocie zacząłem wołać:

   „Panie Jezu! Poświęcam Ci przede wszystkim moje biedne serce, aby Ciebie jednego kochało i stało się ofiarą...pociechą Serca Twego i do Ciebie należało na wieki. Pozostaw mi tylko swobodę kochania Ciebie...w Twoje Ręce składam wszystkie moje troski, rozporządzaj mną! W Twoim Sercu pragnę przebywać i Twoje Miłosierdzie pragnę szerzyć!"

   To prawda, bo już nic nie jest dla mnie ważne. Jakże trudno wytłumaczyć to żonie, która ściąga mnie na ziemię: „przecież masz syna, sam go chciałeś”. Także w pracy mówią często, że jestem lekarzem. To prawda, ale dawniej lekarz był kapłanem, a ja leczę ciało i duszę...

    Mam czytać o Boskim Sercu Pana Jezusa ze zdaniem „Poświęcam Ci moje ciało i wszystkie zmysły, duszę moją i wszystkie jej władze”. Pan Jezus wie, że nie jest to mój akt oddania się, ale kierunek mojego życia ziemskiego:

   „Prowadź mnie Panie Jezu...wyjaśniaj i dawaj możliwość dobrego wybierania”! Jakże jasno widzę, że życie z Panem Jezusem to ciąg udręk (krzyż), a zarazem Niebo na ziemi!

    W telewizji popłynie melodia pozdrawiająca Matkę Zbawiciela, a ja ze łzami w oczach pożegnam się z żoną, a po wyjściu z domu zawołam: „Matko! Matuchno! Matko Zbawiciela...Matko wszystkich ludzi”...

                                                                                                                                    APeeL