Odsłon: 676

 

     Zaczynam ten zapis, a w sercu mam braci Japończyków z wieloma narodowościami, które poszły ich śladem. Każdy zna takich ludzi ze swojego otoczenia. Celem naszego życia jest zbawienie, a wielka cześć ludzkości uważa, że ważniejsza jest praca, która jest tylko dodana.

    Refleksja duchowa jest następująca: wielu uważa, że praca też jest modlitwą, a ja dodam, że nie wystarczy być dobrym i pracowitym, aby trafić do Królestwa Bożego. Tacy nie są potępieni, ale w Czyśćcu muszą przejść ewolucję od człowieka fizycznego do duchowego.

   Tam nic już nie mogą uczynić dla siebie...czekają na modlitwy podobnych do mnie, na zamawiane Msze Święte, cierpienia zastępce ofiarowane przez żyjących, itd.

   Kiedyś uważałem, że te dusze mają łączność z sobą, ale jedna ze "świętych babć" stwierdziła, że miała pokazane ich cele, gdzie czekają na wyzwolenie. Wiem jedno, że strasznie cierpią...u mnie jest to tęskna miłość za Tatą. Zrozumie to każdy zakochany...szczególnie pierwszą miłością, a w moim wypadku jest to Miłość Ostatnia (wieczna).

    Druga sprawa to modlitwa i praca, ale w czasie pracy trzeba koncentrować się na czynnościach fizycznych. Modlić trzeba się przed pracą i prosić o jej błogosławieństwo...prosić i wsłuchać się w decyzję Boga Ojca, bo Szatan podsuwa nam różne "dobre" pomysły. Później wszystko trzeba ofiarować i podziękować o czym zapominamy.

    "To prawda, że od przepracowania nigdy jeszcze nikt nie umarł. Ale pomyślałem sobie: po co ryzykować". Ronald Reagan.

   Przed sobą mam 3 pisma kierowane do moich przełożonych (1982-1984 r.) w których błagałem - z powiadomieniem Podstawowej Organizacji Partyjnej - o pomoc, bo jako lekarz rejonowy prowadziłem dodatkowo poradnię reumatologiczną, musiałem badać uczniów i zakłady pracy oraz przyjmować chorych z okolicznych ośrodków zdrowia nie mających lekarza, a nawet z drugiego rejonu w mojej przychodni.

   W tej sytuacji dołożono mi jeszcze - zastępstwo ordynatora oddziału wewnętrznego - podczas jego wypoczynku. POP pochyliła się nade mną, ale zaleciła do czasu decyzji "wykonywanie dotychczasowych obowiązków służbowych".

   My z żonę nadal jesteśmy zapracowani z małą różnicą; ja na Poletku Pana Boga (właśnie kończy się 10 godzin przepisywania, opracowywania i edytowania zapisów mojego dziennika duchowego). Żona już w szkole prała z matką rzeczy rodziny, a na studiach dorabiała na budowach. Właśnie przez tydzień był u nas wnuczek...

    Teraz mogłaby wypocząć, ale stanie się to w czasie wypoczynku wiecznego. Nie wiem, kto wymyślił słowa tej pieśni pogrzebowej, bo dusze nie męczą się tak jak ciała (trzeba przespać 1/3 życia).

    Dobrze, że mam samochód, bo zawsze pracuję do ostatniego momentu, a na dzisiejszej Mszy Św. w czytaniu (Wj 1, 8-14, 22) nowy król w Egipcie sprawił, że rozpoczęło się prześladowanie Hebrajczyków; "Ustanowiono nad nimi przełożonych robót przymusowych" przy budowie miasta na składy. Uciskano ich także uciążliwą praca przy glinie i cegle oraz przy różnych pracach polowych.

    Natomiast Pan Jezus w Ew.(Mt 10, 34-11, 1) wskazał na trud tych, którzy chcą pracować na Niwie Pańskiej. Powiem Ci, że nie jest lekko, bo wokół same twarde karki z wierzącymi, którzy kucają w Świątyniach Boga Objawionego, a nie wymyślonego. Dowodem na to jest obecność tylko 15-20 stałych osób na poprzedzającym Mszę Św. nabożeństwie do Najświętszej Kwi Pana Jezusa z błogosławieństwem Eucharystią.

    Ciało Pana Jezusa przewijało się w ustach i zwinęło jakby w kwiecisty kielich, a słodycz i pokój zalały serce i duszę. Po powrocie do domu wyszedłem na modlitwę z odczytaniem intencji. Po drodze wzrok zatrzymało wielkie drzewo o trzech konarach. To najlepiej tłumaczy istnienie Trójcy Świętej (jedność w różnorodności)...

    Przez godzinę wołałem do Boga Ojca w mojej modlitwie z dołączeniem koronki do Pięciu Świętych Ran Pana Jezusa. Nie mogłem się ukoić, a zarazem zesłabłem i zasnąłem jak dzieciątko Boże...

                                                                                                                       APeeL

 

      Aktualnie opracowane...

12.07.1992(n) ZA ZBŁĄKANYCH DUCHOWO

    Męczą koszmary senne i dziwactwa, bo to czas naszej bezsilności wobec Szatana. Właśnie kolega podaje mi rękę, ale ja wiem że trzeba uważać, bo takie metody mają w ubecji: witają z uśmiechem mówiąc po imieniu!

   Po wstaniu zacząłem odmawiać różaniec Pana Jezusa, a dzisiaj wypada cząstka: wykonanie Woli Boga Ojca. W telewizji pokażą relację z pielgrzymki ludzi morza, którzy całymi rodzinami płyną na łodziach trzymając krzyże i obrazy.

    To dzieje się na Bałtyku i jest jedyne na świecie, ale tytuł zakamuflowany: „Przystanki codzienności”, bo poganie boją się Boga. Wzrok zatrzymał wizerunek Zbawiciela z  Piotrem rybakiem oraz Gorejącym Sercem. 

    Z transmitowanej Mszy św. radiowej zapytają: „jak żyć, aby osiągnąć zbawienie?”. Odpowiedź napłynie z otwartej książeczki „Joni"; jest to wypełnianie Woli Boga w naszym życiu.

    Wyłączyłem radio podczas rozważań b. Rogera z Taize, bo tam nie jeżdżą normalni katolicy, ale dzieci prominentów. Wiara w jego wykonaniu to „ekumeniczne" rozbijanie Kościoła. Nic nie da znajomość Biblii i pięknie słowa. To zawoalowany fałsz.

    W „Rycerzu Niepokalanej" prof. dr hab. Maciej Giertych przestrzega przed uczestnictwem w takich nabożeństwach, gdzie jest „pobłogosławiony chleb” zamiast Komunii Eucharystycznej (przeistoczony chleb). Nie wolno wspólnie uczestniczyć w takim wydarzeniu. Nieświadomi przyjmują wówczas chleb jako św. Hostię, a z drugiej strony św. Hostia jest rozdawana ludziom nie będącym katolikami!

    Zły zalecał wyjazd do „jakiegoś kościoła”. To stała sztuczka, gdy mam trafić do naszego. Takiemu atakowi zawsze towarzyszy pustka w sercu, rozdrażnienie, a nawet złość. Przezornie odmówiłem „Pod Twoją obronę" i przeżegnałem się wodą święconą, a s. Faustyna na ten moment powiedziała; „kiedy Szatan się sprzeciwia, to musi mieć powód”...

    Przy drzwiach kościoła przywitał mnie obraz Pana Jezusa z otwartymi ramionami i „patrząca” Matka z Cudownego Medalika. Napłynęło pragnienie uczestnictwa w procesji. W Nepalu pierwszy raz pozwolono na taką i szło w niej aż 4.000 wiernych. U nas nie ma przeszkód i dlatego uczestniczy garstka.

    Później kapłan poruszył sprawę sumienia, a ja wiem, że wielu ludzi waha się w swojej wierze i w tej intencji podszedłem do Św. Hostii. Żegnam się i klękam przed przyjęciem Eucharystii, nic nie obchodzi mnie reakcja znajomych, stukające się łokciami pacjentki oraz opinia kolegi, że czynię to dla „aktorstwa”. Po Komunii św. stałem się całkiem innym człowiekiem. Przyszedłem tutaj w słabości, a wyszedłem w wielkiej mocy.

    W domu „Dzienniczek" s. Faustyny otworzy się w dwóch miejscach na słowach: „/../ Boski Sakramencie, który kryjesz mego Boga /../ Hostio Św. nadziejo nasza jedyna wśród niepowodzeń i zwątpienia toni /../”.

    Wyłączyłem film ze sceną gwałtu. W moim stanie nie możesz tego oglądać, bo „nie przechodzi przez oczy". Natomiast lubię filmy obnażające głupotę ludzi...w sensie oszukiwania ich przez świat i Szatana. Dzisiaj był taki: pokazywał jak w USA robi się z kogoś gwiazdę, a wielu także u nas dąży do sławy i kariery aktorskiej.

    „Matko moja! Dlaczego tak wiele zła jest na tym świecie? Dlaczego mam to pokazywane? Jak wielkie to cierpienie”! To są sprawy wprost dla prokuratora świata (może powstanie taki)! Zabija się ludność w Jugosławii (nie wystarcza KBWE, ONZ).

    Wiem, że zły będzie przeszkadzał, ponieważ jest władcą tego świata i pragnie utrzymać bałagan. Bóg Ojciec ujawnia - przez takich jak ja - matactwa złych sił, które opierają się na „solidarności w imię zła” lub „mniejszego zła"! W tych groźnych działaniach nie ma postępowania zgodnego z Miłością Pana Jezusa.

    Teraz płynie wywiad z Zofią Kucówną („Zatrzymać czas”), a ja chciałbym rozmawiać z taką osobą. Ilu jest zagubionych i szukających wśród VIP-ów! Pan Bardini czyta rozważania o kłamstwie („świadome przeinaczanie prawdy"), ale wg mnie nie jest kłamstwem świadome przeinaczanie prawdy w imię Miłości (przecież nie powiesz dziecku, że umrze).

    To nieskończoność wszystkiego i nigdzie nie dojdziesz bez Światła i Bożej Miłości! Ogarnij wszystkich zabłąkanych duchowo (masoneria, joga, buddyzm z reinkarnacją, św. Jehowy, a także wierni  bożkom wszelkiej maści).

    Padłem na kolana i odmówiłem modlitwy wieczorne. Zawsze takie same, a teraz do serca wpadają słowa: „przyświeca mi czystość intencji", która wynika z łączności ze Zbawicielem...

                                                                                                                             APeeL

 

 

11.07.1992(s) Pan Jezus będzie moim życiem...

    Po wczorajszym dniu pełnym modlitw czekam na natchnienie do zajęć ziemskich...właśnie napływa; mam zreperować telewizor i pomalować futryny na budowie. W tamtym czasie miałem plan posiadania własnego domku, co było głupie. Teraz, gdy opracowuję ten zapis (15.07.2019) bardzo dobrze czuję się w mojej świętej izdebce (w bloku).

   Na ten czas trafiłem na reportaż telewizyjny z zakamuflowanym tytułem; "Magazyn przechodnia" w którym pokazano cierpienie małżeństwa Jana i Anny Galik z Nidzicy...urodziły im się trojaczki z porażeniem mózgowym!

    Z płaczem krzyknąłem; "Jezu mój!" Wokół tyle dzieciobójstwa, a tu zwykli ludzie i taki krzyż. Wiem, że muszę do nich napisać. Każdy dzień ich życia przekazany Matce Bożej sprawi dobrego, które trudno sobie wyobrazić!

   Pragnę przez godzinę rozważać fakt krzyżowania Pana Jezusa; "rozciągania i przybijania Jezusa do krzyża" oraz "podniesienia krzyża", a właśnie w tym czasie będziemy z żoną przy "moim" krzyżu". Jakże pięknie wygląda z nowymi kwiatami...aż wykonałem zdjęcie.

   To jest ten krzyż jaki "ujrzałem" w natchnieniu z Nieba. Na pewno w ten sam sposób wykonywano piękne ołtarze (opisuje to Stary Testament). Tak też powstał obraz Pana Jezusa z Gorejącym Sercem!

   Udał się wypoczynek na działce, nawet zasnęliśmy. Podczas odbioru telewizora wskazuję żonie alkoholika, że ma wołać w jego intencji do Matki Bożej, przyjmować wyrzeczenia i prosić o odjęcie nałogu, bo sam sobie nie poradzi. Można zorganizować to w całej rodzinie. Po latach tak będzie właśnie ze mną. 

   Nie dał radości wieczór z szampanem, nie znajdę już ukojenia tutaj. W ręku znalazły się dwie książeczki;

1.     "Chrystus w moim życiu" ze słowami dla mnie; "Jezus jest moim życiem"

2.  "Joni" opisującej niezwykłe szczęście - tej całkowicie porażonej dziewczyny - z powodu oświadczyn jej ukochanego chłopca.

  Z tej książeczki wypadł obrazek Matki Bożej z o. Kolbe oraz symbolem świętości (koroną) oraz cierpieniami (krzyżem). To wprost pytanie do mnie; czy naprawdę chcesz, aby Jezus był twoim życiem, ponieważ to oznacza koronę i krzyż? To jest pokazane na powołanych uczniach, którzy rzucali wszystko i szli za Zbawicielem... 

   Jako człowiek posiadający rodzinę boję się krzyża, bo nie wolno narażać na cierpienie innych. Świętość w tej chwilce jest poza moim pragnieniem, bo stawiam pierwsze kroki w odczytywaniu Woli Stwórcy z ułożeniem modlitw, którą będę odmawiał do końca życia...  

   Teraz czytam art. znawcy duchowości, który wierzy w reinkarnację. To zaślepienie, bo Pan Jezus otworzył Niebo...pokazał Ojca, a on pragnie dalszych narodzin i śmierci. Jeżeli wierzy to może damy mu następne ciało, a jest duży wybór;

1. porażenie mózgowe

2. kapłan katolicki w Chinach poniewierany po więzieniach 

3. katolik w najuboższej dzielnicy Delhi!

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (15.07.2019) przyznaję, że moje pragnienie duchowe z w/w intencji spełniło się...

                                                                                                                  APeeL