Odsłon: 675

   Tuż po przebudzeniu serce zalał pokój i radość z powodu łagodnego światła i słonecznika zaglądającego przez okno do mojej izdebki. Zarazem poczułem obecność Boga Ojca, który jest przy nas, a nawet w nas (Jego cząstką jest nasza dusza). W tym stanie posłuchałem natchnienia i opisałem wczorajszy dzień; za służących z miłością, ale to było prowadzenie, bo sam nic nie mogę uczynić.

   Przed wyjściem po leki zapragnąłem wołania za wypoczywających, co potwierdziło zdanie z dzisiejszej liturgii (Wj 20, 1-17); "W sześć dni bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, siódmego zaś dnia odpoczął."

   Intencję odczytałem już na początku mojej modlitwy, która płynęła  w wielkim uniesieniu duchowym. W tym czasie spotkałem panią, która wybierała się nad morze z sinicami, a właśnie stamtąd wrócił sąsiad z dziećmi. Natomiast Rulewski przeżywa dramat, bo nie stać go na wczasy w Chinach! My widzimy tylko dobre strony wszelkiej maści wczasów, ale ukojenia doznajemy po powrocie do domu...

    Błąd większości polega na szukaniu wypoczynku tylko dla ciała, bo nikt nawet nie pomyśli o swojej duszy. Jak możesz wypocząć bez Boga Ojca? Jak możesz jechać gdzieś bez zapytania z prośbą o pokierowanie? To jest pokazane na malutkich dzieciach, które lecą jak głupie przed siebie, bo mama i tata nie patrzy. Tak właśnie utopił się 3-latek odnaleziony po 20 minutach.

    W żaden sposób nie mogę przekazać poczucia bliskości Boga Ojca i odpoczynku podczas odmawiania mojej modlitwy. Nie potrzebuję nigdzie jechać, nic zwiedzać i podziwiać, bo tutaj wszystko jest przejściowe. W tej radości rozmawiałem ze spotykanymi, a starsze małżeństwo (mające czas i samochód) zaprosiłem na codzienną Mszę Św.

    Dopiero później zauważyłem, że cały dzień opracowywałem zapisy z pobytu na wczasach w Zakopanem (16-21 lipca 1991). Przytoczę tylko fragment wycięty z 18.07.1991, gdy mówiłem do żony;

   <<Matka Boża kocha nas wszystkich i co powiedziałaby dzisiaj tobie? "Córeczko moja dałam ci możliwość odpoczynku, modlitwy, czasu dla Mnie i już się nudzisz? Czy chrześcijanin może się nudzić? Jeżeli się nudzisz, to znaczy, że się nie modlisz!"

    Zobacz metody Szatana; najpierw kusi wypoczynkiem, a później uderza w słabego, rozprasza, niszczy pokój w sercu i jedność małżeńską! Ilu tutaj modli się? Ilu w tych wszystkich domach? Ilu z nich żyje wiarą?

    Jeżeli my zwietrzejemy - kto będzie głosił Ewangelię oprócz kapłanów? Da Bóg, że otrzymasz Światło w tej sprawie i ujrzysz wszystko. Pan Jezus nie przydziela orderów za głoszenie Prawdy Bożej>>. Podszedłem do żony, ucałowałem jej rękę i tak trwaliśmy...

   Na nabożeństwie wieczornym przed Monstrancją dalej trwało uniesienie duchowe, a na Mszy Św. (wspomnienie Joachima i Anny) wołałem za moich dziadków. Eucharystia przewijała się i ułożyła w zawiniątko, a później w "mannę z nieba".

   Nie wypoczniesz bez Boga, ale nie znasz tego i szukasz ochłody tylko dla ciała. Nigdy nie będziesz miał siły w ciele fizycznym (psyche i soma) bez mocy duchowej, którą otrzymujemy w Eucharystii.

    Ja nie piszę tego od innych, ale z doświadczenia tego dnia. Nawet będąc niewierzącym z wiekiem zauważysz, że gaśnie zainteresowanie światem, a propozycję jakiegoś wyjazdu przyjmiesz ze zdziwieniem. Ja pragnę wczasów wiecznych w Ojczyźnie Prawdziwej, a wiem, że Królestwo Boże jest...

                                                                                                                           APeeL

 

    Właśnie opracowane...

20.07.1993(w) Za smutnych z powodu kłopotów...

    Strach przed ciążą, bo człowiek jest już po przebiegu, żona nie śpi, smutna. Na ten czas otworzyłem "Prawdziwe życie w Bogu", gdzie były słowa; "zaczęły się już pierwsze bóle porodowe". Źle się czuję, w sercu pustka, modlitwy prawie niemożliwe. W przychodni dwóch pacjentów, ale napływa dziwny zestaw "chorych";

     W południe napłynął modlitewny zalew serca i to w oczekiwaniu na zupę w zakładowej stołówce. To wielkie cierpienie typu; konfliktu ciała z duszą. Udało się skończyć wcześniej i wracałem z radością do żony, a ona była podenerwowana. Zobacz jak zaskakuje nas stworzenie; "Panie Jezu! Jezu mój...tylko u Ciebie zawsze znajduję pocieszenie".

    Kupiłem lampkę pod "mój" krzyż i pojechałem na działkę, ale modlitwy były niemożliwe, ponieważ nie znałem intencji. Z koronką do Miłosierdzia Bożego trafiłem na dyżur w pogotowiu, ale już dano wyjazd do córki ciężko chorego, który chwilami wątpi. Często jest tak, że słabi duchowo szukają winnego ich sytuacji i winią za to Boga...

    Tłumaczę to córce chorego, bo cierpienie stanowi okazję do kuszenia przez złego z próbą odwrócenia od Ojca Prawdziwego, bo "jeżeli tak cierpię to chyba nie ma Dobrego Boga!" To cały ciąg; kłopoty dają przygnębienie i zwątpienie z podsuwanym rozwiązaniem w postaci samobójstwa.

   Nagle obudziło się wielkie pragnienie modlitwy; za smutnych z powodu kłopotów, a sam jestem bardzo smutny. Z włączonego telewizora płyną żale poszkodowanych;

   Każdy dzień mojego życia to stykanie się ze smutnymi z powodu kłopotów. Drugi raz płynie koronka do Miłosierdzia Bożego, a w czasie wyjazdu zacząłem moją modlitwę. Prawie omdlewałem podczas wołania do Boga ofiarowując "św. Osamotnienie" Pana Jezusa", a właśnie trafiłem do wyjątkowo nędznej chatki ze starsza panią z apopleksją (wylewem krwi do mózgu).

   Wszyscy byliśmy smutni, bo kłopot sprawia śmierć w szpitalu. Mój smutek można porównać do rozpaczy po śmierci rocznej córeczki. Jakże musiał cierpieć i cierpi dalej Pan Jezus, który bierze na Swoje Ramiona i w Swoje Św. Serce wszystkie nasze smutki.

   Początkowo dziwiłem się dlaczego mój wzrok zatrzymuje krzyżyk nad łóżkiem w pokoju lekarskim. Ponadto z zabranej kasety "patrzył" - jakby na pocieszenie - wizerunek Matki z Dzieciątkiem. To niesienie krzyża za Panem Jezusem - tak można inaczej pojąć Jego cierpienia?

   Po pewnym czasie wróciłem do modlitwy i smutek Pana Jezusa zaczął zamieniać się w radość ("słodki krzyż"). którą nie zamieniłbym na żadną radość ziemską! Teraz wiem, że jest to wielka łaska, a przypomniała się moja prośba do Ojca Prawdziwego, aby towarzyszył mi w tym tygodniu.

   "Jakże dobry jest nasz Bóg...im większy smutek tym większa radość!" To wszystko jest niepojęte, tym bardziej, że "Narodzenie Pana Jezusa" skojarzyło się z obrazem telewizyjnym dzieciątka po porodzie!

    Podczas modlitwy na ławce podeszła do mnie znajoma i relacjonowała swoje smutki; córka ma podejrzenie guza nadnerczy i strasznie tyje, mąż złamał nogę, a ona cierpi na dyskopatię z bólami.

    Teraz pędzimy do pokąsanej przez szerszenia; jakże niepewny jest los człowieka. Wszystkie modlitwy odmówione, ale w sercu czuję potrzebę ponownego wołania za wszystkich uwikłanych w kłopoty i smutki. Jakże szukają oni ukojenia, a większość nie wie, że może sprawić to tylko Niebo!

    Płynie ponowna "św. Agonia", ale teraz za żyjących. Wprost omdlewałem wołając do Boga Ojca Prawdziwego o pocieszenie żony. Wróciłem tuż przed północą i zajadałem się wiśniami z własnej działki, a miałem wielki smak na coś słodkiego !

    "Ojcze dziękuję za ten dzień! Tak mało ludzi wie o Tobie i uznaje, że Jesteś!"

                                                                                                                                         APeeL

 

19.07.1992(n) Nie ma nic ważniejszego od Boga...

    Jeżeli będziesz na początku nawrócenia to zapamiętaj, że Szatan w swojej perfidii namawia, a nawet pili do bycia w kościele...w czasie całkowicie nieodpowiednim. Jego obecności zawsze towarzyszy niepokój i rozdrażnienie w sensie; "nie wiem, co mam robić". Przepisuję to (27 lipca 2019 r.) i jego techniki nie zmieniają się, a w kuszeniach ma nieskończoność możliwości.

    Wówczas zerwał mnie dwa razy do "czuwania" z biegnięciem na Mszę Św. o g. 7.00, a byłem niewyspany i skacowany! Ponadto zalecał dawanie świadectwa wiary, bo wie, że tacy są traktowani jako szurnięci. Wszyscy wokół mówią o niczym, a tu gość na pierwszym miejscu stawia jakiegoś Boga Ojca! Dużo młodsze siostry określają to zdaniem; "znowu o tym samym".

    Wiedział oszust co robi, bo chciał uderzyć w rodzinę, miłość małżeńską, wysłuchanie radiowej transmisji mszy z odmówieniem moich modlitw, a także napojeniem mlekiem płaczącego kotka. Podziwialiśmy go jako cud stworzenia przez Boga.

   W Ewangelii była mowa o Marii, która wybrała dobrą cząstkę czyli słuchanie Pana Jezusa i Marcie starającej się o wiele, a potrzeba mało, albo nic. Kapłan wskazał, że Bóg jest blisko nas, a ja cieszyłem się, że mam Ojca Prawdziwego.

    Okaże się, że mieliśmy pojechać z żoną do kościoła w niedalekiej miejscowości. Tam patrzyła na mnie Matka Pana oraz obraz św. Michała Archanioła, a z oddali Jezus Miłosierny z napisem; "Boska Dobroci uderz serce moje". Pojękiwałem tylko; "Jezu, Jezu, Jezu", a łzy zalewały oczy.

   Figura Matki wyraźnie uśmiechała się...specjalnie to sprawdziłem podczas pieśni "Matka, która wszystko rozumie". Kapłan mówił o potrzebie życia w łączności z Bogiem Ojcem, bo wszystko inne jest nieważne. Wystarczy zawołanie z serca, a nawet świadome przeżegnanie się; "w Imię Ojca i Syna i Ducha Św." Mam wołać za duszę zmarłego kuzyna, którego klepsydrę znalazłem wczoraj w garażu.

    Poprosiłem Matkę i Pana Jezusa o miłosierdzie dla niego oraz wspomożenie kolegi szkolnego, który zmarł niedawno. Podczas podchodzenia do Eucharystii z mocą śpiewano; "Święty Boże, Święty Mocny, Święty, a Nieśmiertelny", a łzy zalewały oczy.

   Zarazem było mi smutno, ponieważ tylko garstka przystąpiła do Stołu Pańskiego. Z drugiej strony widziałem św. Ołtarz i wielki Krzyż z Jezusem zawieszony u kopuły kościoła. Tego nie wyrazisz, bo to trzeba sfilmować.

     Na spacerze żona usiadła na kamieniu polnym, a w naszym kościele jest taka figura Pana Jezusa w koronie cierniowej. Dzień kończy się źle, bo córka z wczasów przywiozła zatrucie pokarmowe (chyba bakterie brudnych rąk) i teraz jestem jak balon, burczy w brzuchu i odbija się niesmaczny zapach. Takie głupstwo, a może człowieka wyłączyć z normalnego życia.

  

                                                                                                                            APeeL