Odsłon: 519

   Nic nie planuj, a zobaczysz jak Bóg nas prowadzi...nigdy nie będziesz się nudził, bo ujrzysz, że jesteśmy na zesłaniu. Ja prowadzę życie jak inni, ale dominuje w nim duchowość, reszta jest dodatkiem (naturalne potrzeby ciała).

   Tak się stało, że musieliśmy odwieźć córkę do pobliskiego miasta, gdzie trafiłem do kościoła Miłosierdzia Bożego z adoracją Najświętszego Sakramentu. W kaplicy bocznej przed Panem Jezusem Miłosiernym przekazałem moje obecne życie dziełu zbawienia. Niespodziewanie zostałem pobłogosławiony Monstrancją, co powtórzy się po nabożeństwie do Serca Pana Jezusa (łącznie od wczoraj; siedem razy).

   Na Mszy św. w czytaniu (Krl19, 9a.11-16) Bóg objawił się prorokowi Eliaszowi...nie w wichurze rozwalającej góry oraz trzęsieniu ziemi i w ogniu, ale „w szmerze łagodnego powiewu” z posłaniem proroka na misję specjalną. Po Eucharystii poszliśmy za Panem Jezusem w Monstrancji...wokół kościoła, przy biciu dzwonów i śpiewie litanii do Serca Pana Jezusa.

    Po czasie na YouTube włączyłem piosenkę Rivers of Babylon (1978), a stało się to w czasie śpiewu przez Bony M (YouTube)...na tle rybaków płynących na łodzi poruszanej wiosłami.

   Tak znalazłem się przy apostołach Pana Jezusa, w sercu pojawił się bolesny ucisk, a łzy zalały oczy. To moi poprzednicy, powołani w tamtym czasie, ale trwa to dalej i tak będzie aż do ponownego przyjścia Zbawiciela (Paruzji). Tak jak oni zostałem porwany przez Boga do dzieła zabawienia…

   Wyszedłem i w mojej godzinnej modlitwie wołałem do Boga Ojca o miłosierdzie dla podobnych do mnie. W tym czasie przepływały osoby świętych i męczenników. Napłynęła też bliskość Szymona i Weroniki...

    Wprost przeżywałem przybijanie Zbawiciela do krzyża i nie mogłem wyobrazić sobie Jego bólu podczas podnoszenia krzyża. Chwilami serce zalewała moc, a wówczas ściskałem z całej mocy poświęcony krzyżyk trzymany w dłoni. Poprosiłem; Panie Jezu zawołaj do Ojca, tak jak ja wołam do Ciebie w intencji tych ludzi.

    Jakże koiły moje serce rozważanie Bolesnej Męki z zawołaniami;

- „O! Jezu miłości moja bądź uwielbiony i miej miłosierdzie nad oddanymi dziełu zbawienia i duszami takich”

- „Matko Miłosierdzia módl się nad nami”…

- „Boże Ojcze Przedwieczny przyjmij - przez Niepokalane Serce Najświętszej Matki - święte rozciąganie i przybijanie Pana Jezusa do krzyża za oddanych dziełu zbawienia…

    To trwało, bo niektóre cierpienia Pana Jezusa powtarzałem dziesiątkami. Zarazem jest to modlitwa kojąca Serce Pana Jezusa. Wiem o tym, bo to rozważanie cierpień zostało wymodlone. Szczególnie przeżywam św. Obnażenie Pana Jezusa na Golgocie oraz św. Osamotnienie Pana Jezusa na krzyżu...tuż przed śmiercią.

   Prawie chciało się płakać, bo przepłynęły obrazy dobrych ludzi omamionych przez Przeciwnika Boga, których czekają kłopoty. Tacy nie chcą rozmawiać o naszej wierze i Bogu Ojcu, nawet przez chwilkę nie pomyślą o swojej duszy i co będzie z nimi po śmierci...uciekają, gdy porusza się te tematy. Większość tkwi w swoich błędach do końca! Zrozum ból Serca Boga, który czeka na nasz powrót...

    „Jezu! Jezu mój!...jakże cierpisz, gdy to wszystko widzisz, a tak pragniesz zbawiania dusz! Jeżeli ja to odczuwam...to jakże Ty cierpisz, mój Panie, przecież Twoja Męka nie ma końca!

                                                                                                                      APeeL

 

 

Aktualnie przepisane...

24.10.2006(w) ZA PRAGNĄCYCH GODNEJ ŚMIERCI

    Tuż po przebudzeniu w sercu pojawiło się ostrzeżenie; „memento mori” (pamiętaj o śmierci) oraz „non omnis moriar” (nie cały umarłem) z postacią nauczyciela ze szkoły średniej (jakaś symbolika). Jako przodownik pracuję w przychodni, zastępuję ordynatora w oddziale wewnętrznym i dyżuruję w pogotowiu.

    Dobrze, że udało się wyskoczyć na Mszę św. o 7.30. Dzięki codziennej Mszy św. od 30 lat wytrwałem w tym niewolnictwie...nie umarłem i nie zrobiłem błędu z trafieniem do więzienia.

    W oddziale stwierdziłem, że zmarł pacjent, którego pozbyli się w sąsiednim szpitalu, a u nas nie ma dyżurów; po kolacji zasnął na zawsze. Pojawiła się jego zrozpaczona córka do której podszedłem na koryta­rzu i powiedziałem, że nie ma niczyjej winy w tym, że pani ojciec zmarł tutaj (80 lat).

    Zaznaczyłem, że prawdopodobnie mieliśmy się spotkać i miała usłyszeć, że nie ma ś m i e r c i...pani ojciec jest i wymaga modlitw, a nie rozpacza­nia. Bóg odwołał go, a to, co mówię jest wynikiem otrzymanej łaski.

    Zauważyłem, że w cichości zaczęła odmawiać różaniec, a ja poprosiłem ją, aby za ojca ofiarowała na ręce Matki Bożej nabożeństwo pięciu pierwszych sobót...

   W przychodni trwał nawał z potrzebą stwierdzenia zgonu u dziadka. Na wczorajszym dyżurze w pogotowiu zaleciłem wezwanie kapłana, który przybył z wiatykiem, a zwłoki - zgodnie z jego wolą  - zostawiono w domu.

    Przepłynął cały świat umierających na korytarzach szpitalnych, na drodze, w lesie oraz w różnych wypadkach (w tym lotniczych i morskich). Ludzie nie proszą o śmierć dobrą i godną, którą zaznał ten pacjent. Właśnie zwróciłem uwagę pielęgniarce; pani jest jest mocna i na stanowisku, a przy tym katoliczka...proszę nie chwalić śmierci nagłej, a to zguba wielu nieprzygotowanych.

    Na koniec trafiłem na wizytę do babuszki z oświetloną koroną Matki Bożej, gdzie mówiłem o życiu i śmierci, o Niebie i o tym, że - na tym zesłaniu - już nic mnie nie cieszy....

   Pracę na trzech odcinkach skończyłem bliski śmierci o 17.00...tak właśnie zmarła koleżanka anestezjolog...po sześciu dyżurach z rzędu.

    Ten dzień zakończy się czytaniem art. o śmierci bliskiej osoby (Med. Tribune): „Siostra śmierć” z adresami hospicjów. Przypomniał się też wywiad w telewizji sprzed 20 lat ze starszym kapłanem, który „męczył się” z pytaniem retorycznym: co ksiądz ma powiedzieć umierającemu?

   Zapomniał biedak, że śmierć rozpoczyna życie wieczne duszy. Jego przyciągnęła ziemia, bo chciał dać jakąś nadzieję umierającemu jak dobrze opłacony doktór...

                                                                                                                             APeeL

 

Pasuje tutaj przypomnienie zapisu z początku nawrócenia...

20.09.1991(pt) Nasza nadzieja jest w śmierci...

    Przypomniała się wczorajsza dyskusja telewizyjna o prawach człowieka z obecnością kapłana. Jakże bliscy mojemu sercu są ludzie uduchowieni. Wówczas widzisz kontrast; Światłość Niebieską i zaćmienie mądrych tego świata.

  W tym czasie Zły uderzał co chwilkę; właśnie wpuścił mi obraz spółkujących homoseksualistów...aż zawołałem „Matko Boża!” Pomoc nadeszła natychmiast, bo w sercu popłynie pieśń; "Ojcze nasz, który Jesteś w Niebie i na ziemi. Wszędzie Twój Duch”...kto mi to śpiewał?

   Przed wyjściem do pracy przeżegnałem się wodą poświęconą od Faustynki i zacząłem cz. bolesną różańca. Duchowo znalazłem się w Jerozolimie; w ogrodzie oliwnym domu, tam gdzie modlił się Pan Jezus. „Nie byłem dzisiejszej nocy z Tobą Panie Jezu, ale Ty nie zwątpiłeś we mnie”.

   W oddziale wewnętrznym miałem chwilkę spokoju, bo trwało śniadanie. Ból ściskał serce, które wołało; „Jezu mój! Nigdy nie doznam nasycenia bez Ciebie...tym życiem! Tak chciałbym pisać o Tobie, Jezu mój, Niewinny z Niewinnych, Czysty z Czystych...Święty ze Świętych!

    Teraz, tuż po ubiczowaniu popycham Ciebie, poszturchuję, wyśmiewam i poniżam, kłaniam się jak królowi posadzonemu na pieńku...w szkarłatnym, podartym i brudnym płaszczu. Nie kto inny, ale ja wciskam Ci na głowę koronę cierniową, czując się zwycięzcą! "Jezu mój wybacz! Jak to wszystko zniosłeś?"

    Zapiski robię w konspiracji, a dzisiaj mam ciężki dzień, ponieważ trwa Sejm RP. Wówczas - jako zagrażający porządkowi publicznemu - podlegałem nasilonej inwigilacji, którą koledzy reprezentujący psychiatrię radziecką określają „urojeniem prześladowczym”. "Panie Jezu ilu jest tak wiernych Tobie? Ile życia zmarnują ci bracia!"

   To mój ostatni dzień zastępstwa ordynatora oddziału wewnętrznego. Właśnie przybył pacjent, który umiera z powodu przerzutów nowotworowych. Wielkie guzy utrudniają mu siedzenie i leżenie (pobiera narkotyk). Jakże marzyłem o rozmowie z nim, ale Matka Boża przysłała go dzisiaj...

- Czy ja z tego wyjdę?...zapytał, a ja zaleciłem, aby poczekał, bo trwa wizyta. W tym czasie poprosiłem Ducha Św. o przeprowadzenie tej rozmowy. Nie wiem jak powiedzieć mu, że jego dni są policzone?

      Oto treść mojego m o n o l o g u...

 "W naszym środowisku istnieją dwie szkoły informowania ciężko chorych...od czasu wojny i rządów ateistów nie wolno było zabierać nadziei! To było oszustwo, ponieważ wg nich śmierć ciała fizycznego oznaczała koniec!

    Ile dzisiaj zapłacono by za pana jako niewolnika? Czy ktoś kupiłby pana? Pobiera pan narkotyki - czy  jest to decyzja błaha, aby komuś podawać takie leki? Sam pan wie jaka jest pana sytuacja.

    Istnieje jednak dusza, drugie doskonałe ciało, które zostanie uwolnione w momencie śmierci (z larwy wyleci motyl)! Część duchowa po wyzwoleniu wraca do Boga Ojca! Przepustką do Nieba jest Sakrament Namaszczenia Chorych. Od tego momentu nie będzie mógł pan powiedzieć, że nie wiedziałem”.

- Tak, miałem taki znak po śmierci matki! Na moich oczach zrzuciła ze stołu papierosy i popielniczkę!

- Dodam jeszcze, że tę pracę przyjąłem w celu zbawiania pacjentów. Nawet prosiłem Matkę Bożą o rozmowę z panem. Czy to przypadek, że został pan przysłany do mnie ostatniego dnia zastępstwa?

   Dzisiaj, gdy przygotowuję ten zapis do edycji (10.12.2019) serce ścisnął ból i po 28 latach popłakałem się, a u mnie jest to znak prawdy!

                                                                                                                 APeeL