Odsłon: 546

    Zaczynam zapis tego świadectwa, serce ściska ból, a w oczach kręcą się łzy. Nie spodziewałem się takiej intencji i cierpienia przed Mszą św. o 19.00. W dzień, podczas rozmowy z wnuczkiem - o otaczających nas cudach - dwa razy „spojrzała” korona na figurce Pana Jezusa.

   W kościele wzrok przykuła MB Łaskawa oraz obraz św. s. Faustyny, mojej obecnej opiekunki. Przez nią poprosiłem o pomoc, bo chciałbym opracować dziennik, a pozostało mi niewiele czasu. Zarazem dziękowałem przez świętą za wszystkie łaski otrzymane od Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego.

    Od Ołtarza św. popłyną;

- Słowa Boga Ojca przekazane przez proroka Jeremiasza (Jr 30), gdzie pada pytanie do narodu wybranego; „Dlaczego krzyczysz z powodu twej rany, że ból twój nie da się uśmierzyć? Z powodu twej wielkiej nieprawości i licznych twoich grzechów to ci uczyniłem”.

- W tym czasie psalmista wołał w Ps 102(101); „Pan przychyli się i nie odrzuci ich modłów (…) aby usłyszeć jęki uwięzionych, aby skazanych na śmierć uwolnić.

- Dziwne, bo kanonik staruszek pomylił się i przeczytał wczorajszą Ew. (Mt 14, 22-36), która pasuje tutaj, bo dotyczy przestraszenia sie uczniów w łodzi miotanej falami jeziora...do której przybył Pan Jezus.

    Po przyjęciu Ciała Pana Jezusa wzdychałem głęboko i zdziwiłem się ułożeniem Eucharystii w węzełek (jako pokarm dla żniwiarza na Poletku Pana Boga), a nie planowałem zapisów, bo źle się czułem.

    Wyszedłem na spacer z pragnieniem odczytania intencji, bo tylko wówczas modlitwa płynie z serca i łatwo jest dokonać zapisu. Jak to się odbywa? W kościele myślałem o wchodzących na drogę świętości lub o wdzięcznych za łaski Boże. Teraz, już na początku wiedziałem, że chodzi o wołających o pomoc Bożą, wzywających pomocy Bożej...aż do ostatecznej; błagających Boga o pomoc.

    Krążyłem w ciemności i nie mogłem się ukoić, mógłbym tak wołać bez końca, bo czas - w łączności z Bogiem - nie dłuży się. W takich chwilach można zrozumieć całonocne modlitwy Zbawiciela...

   Jak zwykle niektóre stacje Drogi Krzyżowej i św. Agonii powtarzałem dziesięciokrotnie (np. "Obnażenia Pana Jezusa na Golgocie", "Boże, mój Boże czemus Mnie opuścił?" oraz sam moment śmierci Zbawiciela).

   Chwilami ból rozrywał serce, chciało się płakać, musiałem krążyć, aby nie spotkać kogoś znajomego, bo wówczas każde pozdrowienie wywołuje wstrząs. Przepłynął cały świat błagających Boga o pomoc; ogarnij miejsca wojen, głodu, nieuleczalnych chorób oraz ofiar obecnej zarazy chińskiej.

   Po powrocie do domu podano wstrząsającą wiadomość o wielkim wybuchu w stolicy Libanu Bejrucie (dziesiątki zabitych i 2.5 tys. rannych). Wprost słyszałem błaganie tych ludzi o pomoc Bożą. Przypomniało się zdjęcie matki nad zabitym synem, która krzyczała do nieba z rozpostartymi ramionami… 

                                                                                                                                APeeL