Odsłon: 504

     Na Mszy św. o 7.15 nie dopływały słowa czytania listu św. Pawła do Efezjan (Ef2, 12-22). Język mistyków jest niezrozumiały i zawsze budzi uwagi ludzi „normalnych”..

   Piszę tak, bo św. Paweł zbadany przez psychiatrów na pewno miałby stwierdzoną psychozę (odnoszenie wszystkiego do religii czyli „życie w świecie nierealnym” i mesjanizm), bo Tam Nic Nie Ma. Koledzy psychiatrzy ponadto nie mają natchnień, a innych porównują do siebie, a nie ma wzorca człowieka zdrowego psychicznie.

   W serce wpadły słowa Pana Jezusa z Ew (Łk12, 35-38) o potrzebie czuwania na Jego Przyjście…z przepasanymi biodrami i zapalonymi pochodniami. To w naszym języku oznacza życie zbawieniem duszy czyli jej powrotem po śmierci ciała do Stwórcy.

    Jednak wszystko jest ważniejsze od przybycia na spotkanie z Panem Jezusem (Msza św. z Eucharystią). Później całkowicie zaskoczeni dowiadujemy się, że: „umarłem, a żyję!” Przy tym wszyscy pragną żyć, ale tylko „100 lat!” Pacjentkom zawsze mówiłem; „pani życzy mi sto lat, a ja jestem wieczny”. Taka jest prawda, bo nasza dusza nie ginie nawet w Piekle. Ty, który to czytasz podlegasz wyższej odpowiedzialności, bo zostałeś ostrzeżony...jak kierowca sygnałem pędzącego pociągu!

    Przed wyjściem na modlitwę poznałem intencję tego dnia, a przy bloku natknąłem się na znajomego z pieskiem, który miał ciężki uraz., a po operacji utyka na jedną nogę. Na rzut oka był stary i całkowicie zmarnowany: utykał na jedną nogę i w połowie był wygolony (po operacji). Łzy zalały oczy, bo było to potwierdzenie w/w intencji modlitewnej, a zarazem pokazanie, że wierni Bogu Ojcu są tak właśnie poniewierani.

   Ponadto zrozumiałem, co oznacza poranne ułożenie się Eucharystii w pozycji pionowej z podzieleniem jamy ustnej na dwie części. Samoistne pękanie Ciała Pana Jezusa to zapowiedź cierpienia (różne nasilenie odpowiednie do przełamania). Tutaj jest to wzajemna pomoc; ja w dziele uczestniczę zbawiania, a Pan rozwiązuje moje problemy.

    Tak było z wyjaśnieniem cyberprzestępstwa (podszywania się pod mój nick Testy) na blogu prof. Jana Hartmana. Wykryłem sprawcę i podano mi prawidłowy adres do zajmujących się blogami. Niektórzy ludzi uważają siebie za bezkarnych, prawo obowiązuje wszystkich, a oni są wciąż krasnymi książętami.

   Po błogim wypoczynku - podczas obserwacji grających w piłkę nożną na „Orliku” - przez godzinę powtarzałem koronkę do Miłosierdzia Bożego w intencji tego dnia. Pomyśl o wszystkich misjonarzach na całym świecie i ich życiu pełnym horroru. Podziękowałem Bogu Ojcu za wszystko…

                                                                                                                        APeeL

 

Aktualnie przepisane...

07.03.2006(w) ZA PORWANYCH MIŁOŚCIĄ BOGA...

    Podczas wielkiego mrozu jechałem na Mszę św. poranną, a po drodze towarzyszyła mi wielka kula wschodzącego słońca. Łzy zalały oczy, ponieważ napłynęła bliskość Boga Ojca, która trwała od przebudzenia.

    Z głębi stęsknionego serca zawołałem: „Tato! Tatusiu!! Jakże pięknie to wszystko urządziłeś”. Dzisiaj, gdy to przepisuję (14.10.2020) oglądałem Cud Słońca podczas objawienia w Fatimie.

  Z odruchowo włączonego radia samochodowego usłyszałem słowa pieśni; „ledwie oczy przetrzeć zdołam wnet do mego Pana wołam”. Tak jest w tej chwilce, pełnej pięknej miłości duchowej...ostatniej, bo dziecka do Boga. Zarazem są to błyski, bo dłużej nie wytrzyma nasze ludzkie serce.

   Ta miłość nie budzi zazdrości, a łączy mnie z innymi...nawet jest wszechogarniająca. Tego nie można przekazać! Z psalmu popłyną słowa; „Biedak zawołał i Pan go wysłuchał (...) Pan słyszy wołających o pomoc!" Tak jest naprawdę, uwierz mi.

  To sprawiło ponowną łączność z Najświętszym Tatą w której moje serce zawołało: „Panie, zostałem porwany Twoją Miłością...karmelita bosy. Cóż jest ważniejsze od miłości matki i dziecka, a tutaj dziecka Bożego do Swojego Stwórcy, którego cząstka (dusza) jest we mnie!”

    Z płaczem odpowiadałem na zawołania kapłana; „Panie, Synu Boga Jednorodzonego, Ojca Przedwiecznego, który wzywa nas do Pełni Życia. Zmiłuj się nad nami".

    A teraz wołam: „Boże! Ja złamałem wszystkie moje postanowienia wielkopostne, bo miałem być czysty, pełen pokoju, cichy i pokorny, małomówny z zaprzestaniem „gwiazdorzenia”. Jako nędznik wszystko złamałem.

    W tym czasie - wołałem przed obrazem Trójcy Świętej - prawie płacząc; „Ojcze! Tak mała jest garstka należących do Ciebie, Twoich...ludzkość żyje tylko tym światem i jego sprawami! Ja sam mam tak mało czasu dla Ciebie”.

    Nic nie zapowiadało koszmaru w pracy, bo Szatan uderzył niespodziewanie w czasie zwijania meneli! Do domu wracałem: „zabity przez pracę”. To nie jest rzadkie, lekarka anestezjolog umarłą po serii dyżurów…

   Jeszcze tej nocy wróci porwanie przez Miłość Boga Ojca....tak  jak w pierwszej miłości; nic innego się nie liczy, nic nie ma znaczenia oprócz bycia z osobą kochaną. To musisz przeżyć z doznaniem łaski, że Bóg, Najświętszy Tata istnieje, a ja poznałem Jego przytulenie i Jego Boskie Serce. Tej miłości nie nie można podzielić, bo Bóg i reszta dodana. Popłakałem się jak dziecko, a jestem już stary...

   Jeszcze dwa dni będzie trwała czysta miłość. Przepłyną też obrazy porzucających ten świat dla wiary;

- słynny gitarzysta zamknął się w klasztorze

- podobnie było z uczoną, która w budowie atomu ujrzał Stwórcę, porzuciła wszystko...

    Ja wówczas nie godziłem się z tym uważając, że więcej dobra uczyniłby grając i śpiewając ludziom o Bogu. Jest taki, grał (stopami na gitarze) Janowi Pawłowi II i śpiewał pozbawiony rąk. Myliłem się, bo było to działanie Ducha Świętego...tak jak przy układaniu Psalmów.

    Przecież człowiek sam z siebie, nawet mając wiarę nie stworzyłby czegoś, co było, jest i będzie aktualne do końca świata...tak jest z Dziełem Boga. Psalmista to tylko narzędzie tak jak moje serce wołające z uwielbieniem o naszym Deus Abba. „Tato, Tatusiu nie wytrzymam więcej, pęknie mi serce. Jezu! Jezu!”…

                                                                                                                  APeeL

 

10.03.2006(pt) ZA PROSZĄCYCH O ZABRANIE CIAŁA...

    W drodze do kościoła spotkałem biedaka zbierającego tekturę...dałem mu 20 zł. a łzy zalały oczy, bo widziałem bogacza palącego te opakowania. W Świątyni Boga Objawionego przywitała mnie pieśń ze słowami: „chciej znać mnóstwo przewinienia swego”.

    To słowa do mnie, bo pragnę czystości, a trudno pokonać własne ciało. Później wróci to w innej pieśni; „Stwórz, o Boże we mnie serce czyste”, a z przekazu do Vassuli Ryden padną słowa zapytania do mnie od Pana Jezusa; „czy chcę być jak lilia?”. Zawsze przypomina mi o tym św. Józef z Dzieciątkiem i białą lilią...z obrazu przyniesionym ze śmietnika!

    Po Eucharystii siostra grała cichutko (prosiłem kiedyś o to), a po twarzy płynęły łzy (dar)...z krzykiem w duszy: „Jezu! Jezu!” Napłynęła moc, a po wyjściu z kościoła pożegnało mnie bicie dzwonów kościelnych. Jak przekazać stan mojej duszy, serca i uniżenie z powodu ludzkiej nędzy? Jakim językiem?

    W przychodni było bardzo dużo ludzi, a około 9.00 poproszono o zastępstwo lekarza dyżurnego w pogotowiu, ponieważ zachorowała jego żona. Ponadto wezwano mnie na wizytę do umierającego z powodu raka płuca. To wielka męka (duszność z potrzebą posiadania aparatu tlenowego).

    W ataku demona pragnącego zniszczyć moją czystość zawołałem do Pana Jezusa, aby zabrał mi ciało fizyczne, ponieważ w boju z nim jestem zbyt słaby. Nie bierz tej prośby dosłownie, bo Bóg może odjąć każdy nałóg (tak stało z moim alkoholizmem i hazardem).

    Przypomną się słowa Pana; „Przeklęty mąż, który pokłada ufność w ciele”, a „Błogosławiony, kto zaufał Panu”.

                                                                                                                            ApeeL

18.03.2006(s) ZA TYCH, KTÓRZY ZBOCZYLI Z WYZNACZONEJ DROGI

    W „Gazecie Polskiej” (nr 11 z 15 marca 2006 r) trafię na art. Waldemara Łysiaka w którym jako katolik będzie poruszył kilka problemów…

1. Chodziło o nasz wspólny pogląd dotyczący otwarcia się Jana Pawła II - na spotkaniu ekumenicznym z kacykami i szamanami - w Asyżu i serdecznym przyjęciem baronów masonerii B’nai B’rth, a także publiczne ucałowanie ręki szefa Kościoła anglikańskiego Rowana Williamsa popierającego homoseksualistów…

2. Nie zgadzałem się z jego krytyką pragnienia wizytowania Rosji...mimo przebytego zamachu (trop bułgarski).

3. Zdziwiłem się, że autor popiera tradycyjną Mszę św. propagowaną przez „lefebrystów” (po łacinie). Jako lekarz znam ten język, ale on nie ma mocy duchowej, nie trafia do serca, gdy nasz proboszcz momentami używa go podczas liturgii.

    Dzisiaj, gdy to przepisuję w ręku mam list do m-ka „Zawsze wierni” (10-11 2008), gdzie wskazałem na ich błąd; centrum Mszy św to Eucharystia (liturgia), a nie celebracja (łacina)...

4. Całkowita nasza zgoda dotyczyła ujrzenia Mądrości Boga Ojca. Jest to wynik łaski wiary katolickiej do której Waldemar Łysiak przyznaje się i stwierdza, że tylko przed tronem Pana Boga klęka bezkrytycznie.

5. Wstrząsające jest nasze poczucie zlikwidowania testamentowej „bojaźni Bożej” z pokutą za grzechy na korzyść lansowania Miłosierdzia Bożego.

    W „Rozmowach niedokończonych” (TV Trwam 07.06.2020) dyskutujący wskazał, że atakami na chrześcijaństwo kieruje Szatan! Kapłan prowadzący szybko odszedł od tej celnej diagnozy, bo w naszej wierze nie usłyszysz słowa o duszy, co z nami po śmierci, a nie daj Boże o Szatanie.

   Tak wytrącamy argument niewierzącym, że nasza wiara jest wynikiem strachu przed Piekłem. Wiadomo, że Miłosierdzie Boże jest nieprzejednane, ale nie obejmuje świadomie grzeszących ("Bóg jest dobry i wszystko mi przebaczy!")...

                                                                                                                         APeeL