Odsłon: 553

   W tym tygodniu zaprosiłem Deus Abba do mojej świętej izdebki i wyraźnie widzę prowadzenie...w zapisach dziennika duchowego, a jest to moje ostateczne zadanie na tym zesłaniu. Ponadto wraz z wiekiem człowiek traci czujność, zagapi się i zapomni o najważniejszej sprawie.

   Od przebudzenia moje serce było zalane zbrodniami na tym świecie. Mimo zamordowania stu milionów zwolennicy państwa świeckiego chcieliby skasować Kościół katolicki. Prof. Jan Hartman zaleca delegalizację naszej ideologii (tak traktuje wiarę w Boga Objawionego).

   Powinien mieć zabrane obywatelstwo polskie, ponieważ wzywa do religijnej wojny domowej (jako mason małpuje celebracje religii katolickiej). Ja wiem, że jest to „bój nasz ostatni”, bo Apokalipsa już trwa!

   Trafiłem na Mszę św. o 6.30 z późniejszym nabożeństwem do Serca Pana Jezusa zakończonym  błogosławieństwem Monstrancją. Łzy zaleją oczy podczas pieśni „Jezu dobry i cichy serca pokornego”.

   Przed i w czasie spotkania z Panem Jezusem w sercu pojawili się demoniczni zbrodniarze i różne możliwości zabicia człowieka. To był efekt wczorajszego reportażu telewizyjnego o 3-letniej dziewczynce maltretowanej przez rodziców przez 1.5 roku. Właśnie zmarła po kopnięciu w brzuch i oblewaniu zimną wodą. Sąsiadka popłakała się, bo tylko jeden raz wezwała policję...

  Można zabić w nieskończony sposób: pavulon, insulina dożylnie, nowiczok, czad, napromieniowanie, porażenie prądem, wybuch gazu, zatrucie...w tym pokarmowe, bronią chemiczną i biologiczną...językiem (pomówieniem, plotką, manipulacją), zastosowaniem psychuszki, nasłaniem „miłości życia” (u bolszewików jest to standard), uszkodzeniem samochodu, spowodowaniem wypadku oraz porwaniem z zabiciem i ukryciem zwłok (ks. Jerzy Popiełuszko, Jolanta Brzeska, itd.).

   Prawie chciało się krzyczeć podczas czytanego Słowa Bożego...

W Księdze Rodzaju bracia Józefa (Rdz 37) „postanowili podstępnie go zgładzić (…) zabijmy go (…) I pochwyciwszy go, wrzucili do studni (…)”. Nadarzyła się okazja, wyciągnęli go i sprzedali prowadzącym karawanę do Egiptu za dwadzieścia [sztuk] srebra.

    Ja w tym czasie pomyślałem o starszej pani, która nie wróciła do domu po wyrzuceniu śmieci. Jak się później okazało kilku młodzieniaszków porwało ją i wrzuciło do pustego grobu. Mąż cały czas był podejrzewany o zabójstwo  i umarł w zgryzocie.

Psalmista wołał w Ps 105: „Kajdanami ścisnęli mu nogi, jego kark zakuto w żelazo (…)”.
   Ja w tym czasie pomyślałem o wszystkich zadręczonych i dalej dręczonych w kazamatach: zabijanych odbieraniem snu, specjalnie podwieszanych z podpieraniem się tylko na palcach, przypalanych papierosami, obdzieranych ze skóry, przechodzących katusze podczas wyrywania paznokci, przeżywających przepuszczanie przez ciało prądu. To jest nieskończone.

   Wystarczy wspomnieć o maltretowanym ks. Jerzym Popiełuszce wrzuconym później w worku z kamieniami do Wisły oraz spalonych zwłokach Jolanty Brzeskiej.

Pan Jezus w Ew (Mt 21) powiedział w przypowieści o rolnikach dzierżawiących winnicę, którzy zabijali przysyłanych od właściciela, tak też uczynili z jego synem. To analogia do czynu Arcykapłanów i narodu wybranego z Synem Boga.

   Spełniło się ostrzeżenie Zbawiciela: „Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”. W Izraelu nie ma Boga Ojca, teraz jest ze mną i podobnymi na całym świecie. Nasza ojczyzna jest wybrana dlatego szatan wywołuje wściekłość w odsuniętych od władzy, pragnących zabijania dzieci nienarodzonych, szerzących bezbożność (czerwona zaraza) oraz ohydę spustoszenia (kolorowa zaraza).

   Wołałem w intencji tego dnia. Eucharystia zwinęła się na pół i ćwierć. To wyraźne wzmocnienie do pracy, wypoczynku i życia. Tak będzie, bo będę pracował na Poletku Pana Boga i wrócę na Drogę Krzyżową z nabożeństwem do św. Józefa (ponowne błogosławieństwo Monstrancją z Eucharystią). 

    Zacząłem zapis tego świadectwa wiary, a z TV Trwam popłyną piękne słowa Antoniego Macierewicza o braku reakcji na obrażanie naszej religijności. Wskazał na bezprecedensowy wyrok sądu w Płocku: nie sprofanowano wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. 

  Wejdź na blog Jana Hartmana (www.polityka.pl) i zobacz, co ten "rodak" piszę o Kościele Świętym w którym moja dusza codziennie otrzymuje Chleb Życia na tym zesłaniu. 

    Kolega, który powalił krzyż spokojnie dotrwał do swojej emerytury, a mnie miłującego ponad życie Zbawiciela wyrzucono z pracy 4 miesiące przed przejściem na emeryturę. Tak mi podziękowano za 40 lat niewolnictwa.

    Zrozumiałbyś wszystko będąc na moim miejscu...nie masz dyżuru, cała poczekalnia pacjentów, a wysyłają karetką transportową do wypadku (dwa skrzyżowania od przychodni). Tak byłem karany latami za to, że zawsze byłem (jeden budynek).

   Dalej trwa bezkarność wrogów mojej ojczyzny. Można powiedzieć, że sami pchają się na śmierć (słowa Jerzego Urbana o księdzu Jerzym Popiełuszce). Jak takich uratować, jak do nich trafić, bo za chwilkę spłyną jak lawa do Czeluści. Nie ma piekła? Nie ma piekła to i nie ma Boga, a ja wiem że Bóg jest i czeka na ich nawrócenie...wołam za nich, a dowodem jest ten dzień mojego życia...

    Potwierdzeniem tej intencji będzie kryminalny dodatek do „Faktu” z opisami morderstw rodziców przez własne dzieci...to szczególnie ohydne zbrodnie. My tak uczyniliśmy z Panem Jezusem oraz tak czynimy z Bogiem Ojcem. Tylko garstka pragnie Jego przytulenia, a czeka z otwartymi ramionami.

    Przez sekundę wyobraź sobie cierpienie Jego Serca, gdy jest odrzucany przez miliardy własnych dzieci. Jedno nas porzuci, a krzyczymy na cały świat...

                                                                                                                    APeeL

 

Aktualnie przepisane...

15.05.1990(p) Nie chciał go ten świat…

    Bóg Ojciec wszystko urządził dla nas, ale woleliśmy wolność i poszliśmy za upadłym Archaniołem. Tak trafiliśmy na „nieludzką ziemię” po ujrzeniu, że mamy ciała fizyczne. Jest to pokazane na naszych dzieciach oraz w przypowieści o synu marnotrawnym: masz tutaj wszystko i idź na swoje. Tutaj jednak nic nie zadowoli naszej duszy, a potwierdzam to po 30 latach, gdy to przepisuję.

    Na dyżurze w pogotowiu trafiłem do rodzącej zakwalifikowanej do cięcia cesarskiego. Poród to początek naszego zesłania, ale nikt nie chciał nas przyjąć (krążyliśmy 4 godziny). W końcu jechaliśmy w asyście policji, bo trudno było trafić do szpitala na peryferiach. Ładny byłby odcinek takiego serialu...

     Czy rodzący się będzie wiedział o tym, że nie chciano go przyjąć na ten świat?

- Nie modliła się pani?...pytam rodzącą.

- Codziennie odmawiałam różaniec!

   Wracamy, położyłem się na noszach...co Pan chce mi przez to pokazać? Nagle pojawił się obraz krzyża na otwartej przestrzeni i klęczące przed nim - ubrane na czarno - kobiety (wdowy). Znalazłem się z deportowanymi w nieludzkich warunkach, całymi rodzinami, z dziećmi...w bydlęcych wagonach, w zimnie i bez nadziei, wywożonych w niewiadome miejsce: "Jezu, Jezu!”

   To było tak niedawno, a jak jest odległe dla większości ludzi. W tym czasie ujrzałem moje komfortowe życie. Odsunąłem myśl o uchylaniu się od pracy (bunt przeciwko niewolnictwu). Wstałem cichy, mały, pełen zapału do pracy dla Pana Jezusa. Nic się nie odzywam do drugiego dyżurnego, który lubi „dyskutować”...

    Teraz przez chwilkę rozmawiamy z niewierzącym sąsiadem, który przekazał, że śmiertelnie zachorował nasz znajomy. Nic nie mówię, bo byłem u niego pogotowiem (bóle okolicy nerek z krwiomoczem i OB 70)…

    Z córką czekaliśmy na żonę (zamknięte mieszkanie), a ja mówię niby od siebie: „Panie Jezu daj mi Twoją cichość, pokorę i delikatność...pozwól mi być małym”. Niewierząca córka spojrzała i uśmiechnęła się…

                                                                                                                         APeeL

 

16.05.1990(ś) Perz w rumiankach…

    Po przebudzeniu wrócił wieczór podczas którego zapisywałem przeżycia: najczęściej były to ukrywane karteczki, bo wszystko co czynię dotychczas jest podejrzane. Nie mogę nagrywać przeżyć oraz pisać, bo tak czynią szpiedzy wszelkiej maści.

   Z drugiej strony nie da się zapamiętać wstrząsających doznań duchowych. W czerwonych głowach nie mieści się fakt, że lekarz (pijak i pokerzysta otrzymał łaskę wiary). Nie dziwiło ich powoływanie przez Stalina poetów („ty będziesz dobrym poetą”).

    Trwa to dalej, bo dobrymi dziennikarzami, samorządowcami i senatorami są namaszczeni wcześniej przez władzę wciąż ludową (piszę to 03.03.2021) lub mający czerwone korzenie do trzeciego pokolenia!

    Nie można zmieszać picia kieliszeczków „Żytniej” (lepsze poczucie opakowania dla duszy) z przeżyciami duchowymi...odpływa wówczas Duch Boży. Napłynęły w Jego miejsce kuszenia z przedrzeźnianiem demona, bo podczas modlitwy „Ojcze nasz” napłynęło „Tatuś”. Ja tak wołam, ale w ekstazie. Przecież niedobre dziecko może nas tak obrazić: „Tatuś, co ty?”

    Pomyślałem, że Kościół Baptystów pod względem abstynencji ma rację. Przecież przeciętny człowiek nie zauważy tego delikatnego przejścia od kontaktu z Duchem Świętym do kuszenia budzącego ciężkie zwątpienia! Teraz dziwna dyskusja z żoną. Nagle skuszona stwierdziła, że „będziecie jednym ciałem” to grzech. Zapytałem: dlaczego spożywa szynkę...przecież Stary Testament zabrania!

     Dodałem żonie, że nie ślubowałem czystości, ale to jest niepotrzebne, bo wystarczy jej pragnienie. Mamy być czyści w myślach, słowach i czynach. Ktoś może być czysty zewnętrznie, a lubować się w fantazjach seksualnych!

   Dzisiaj, gdy to przepisuję (03.03.2021) powiem Ci, że czystość jest wielkim darem Boga. Małżeństwa są powołane do prokreacji (z miłości)...z oczekiwaniem na poczęcie dzieciątka. Błędna jest produkcja dzieci w islamie (haremy)...jako broń biologiczna. Po latach wiem już, że jest to fakt. Tam nie ma aborcji, ale nie ma też miłości, bo nie możesz naraz kochać kilku żon. Na pewno są wybranki, a reszta się nie liczy.  

    Rozmyślałem jak działa Bóg Ojciec, ale doszedłem do błędnego wniosku, że tylko przez cierpienie. Działa jak chce, ale musisz zauważyć wszystko po owocach.

- Pan doktór to jak rodzina..mówi głucha babcia.

- Przecież wszyscy ludzie są jedną rodziną...odpowiadam.

- Teraz żona zmarłego pacjenta całuje mnie dwa razy w ramię i jeden raz we włosy...mówiąc: „dziękuję! Dziękuję!”

- Dziewczyno w złym kierunku idą twoje zainteresowania! Ćwiczy karate, doznała urazu uda. Słucha i nie przerywa, a ja mówię jak wyuczony: poprzez ćwiczenie samoobrony nie uzyskujemy poczucia bezpieczeństwa, dowiadujemy się o wszystkich możliwościach zabicia i jeszcze bardziej się boimy. Należy swoją ufność i ochronę opierać na Opatrzności Bożej („Któż jak Bóg”). Kto może mieć lepszego obrońcę?

   Ćwicząc walkę „na niby” rozwijasz agresję, jesteś cała zdenerwowana i zła na przeciwniczkę, nie lubisz jej, nie uzyskujesz pokoju serca. Należy ćwiczyć ducha, trzeba poznać swoje wady, a na to nie starczy życia i bez pomocy Jezusa nie pokonasz ich!”

    Teraz koi piękna muzyka: barokowy koncert z płyt...pięknie brzmi flet podłużny. To są elementy Nieba na ziemi.

- Mama umierała - nie uwierzy pan - zgodnie z prośbami zawartymi w modlitwie…

- Wiem jak to wygląda i muszą nastąpić diabelskie przeszkody! Umiera człowiek pełny ufności Bogu, a Zły nic nie może zrobić...do czasu śmierci ciało może jeszcze działać. Utrudnienie w uzyskaniu karty zgonu, a także inne sprawy. Pan to wszystko wie? Skąd?

- Zamieszanie było straszne. Prawie w nocy (zamówić Mszę św.), trumna zamiast dębowej przybyła zwykła, a o karcie zgony sam pan wie.

   Nastała cisza, napłynęła tęskna miłość do Pana Jezusa. Nie chce się wyjść, bo pragnę samotności, ale mam dyżur w pogotowiu. „Może dotrzesz Jezu tam: gdzie Cię nie znają tam, nie chcą, nie rozumieją i żartują z wiary". W tęsknocie w wyobraźni znalazłem się w Nazarecie i Betlejem.

    Tylko chwilka wytchnienie i już pędzimy do umierającego! Stoję nad mężczyzną, który leży w kartoflach małej działki, w pełnym słońcu: blady, usta otwarte, żona błaga, aby go ratować, bo nie wierzy, że umarł i nie wie, co ma robić. Nie lubię reanimować trupa (profanować zwłoki)...dla publiczności.

   Wykorzystałem ten moment i mówię to ludzi, że do śmierci trzeba zawsze być przygotowanym na odwołanie nas z padołu ziemskiego! Coś zmusza mnie do pomocy tym ludziom. Nie mam obowiązku wydawania karty zgonu, ale przewiduję ich kłopoty, bo leczył się u lekarza w odległości 100 km.

    Chwilka ciszy w której mogę czytać "małą Tereskę”. Nie mogę się nadziwić, że jesteśmy rodzeństwem wg ducha! Pan Jezus przywołał mnie do Siebie. Jakie wyznaczył mi zadanie? Podobnie było z Pawłem i Augustynem...dlatego tacy są mi bliscy.

   Teraz czytam o tym, że dusze ludzkie są różnorodnie: nie ma nudy. Trafia się dziki...podobny do zwierzęcia, ludzie normalni oraz święci. To przypomina ogród...każdy kwiat i roślina jest miła Bogu! Z tego wniosek dla ciebie i innych: trzeba zaufać Bogu...przyjąć swoją i innych niedoskonałość. Nie można dziwić się, że ktoś nie chce rozmawiać o śmierci, nie chce słuchać o Jezusie.

    Tereska bardzo dużo pisze o Bogu Ojcu określając Go Tatusiem! „Pan Bóg dał mi łaskę poznania świata na tyle, bym mogła nim wzgardzić i oddalić się od niego”. Pisze dalej, że ludzie „światowi" i tacy, którzy chcą połączyć oba światy nie myślą o śmierci! „Jezu, Jezu, Jezu...przecież to moje myśli! Czy jest ktoś w tym rejonie, który tak jak ja interesuje się śmiercią?

    Moja droga prowadziła przez zło...musiałem go poznać, aby lepiej to wszystko ujrzeć: w jednym życiu poznać te dwa światy! Zarazem zasmakować w Tamtym Świecie (chwile radości doskonalej). Stąd pragnienie nawracania dusz!

    Tego wszystkiego nie można przełożyć na nasz język. Jak możesz wyrazić siłę daną przez Ducha Św. do znoszenia cierpień? Musisz kochać Boga w ludziach, ale nie możesz kochać Boga, jeżeli swoje uczucia skierujesz na stworzenie.

    Teresa trafia prosto w moje serce...nie rozmawiaj o Bogu, ale z Bogiem! To moje podkreślenie, bo rozmowy o Bogu męczą (wielu jest niewierzących i nierozumiejących), a koi rozmowa z Ojcem Prawdziwym...  

    Wczoraj naciąłem rumianków do gabinetu, a dzisiaj zauważyłem, że jest w nich piękny perz! 

                                                                                                                      APeeL

 

 

23.10.1996(ś) ZA SPECJALNIE SŁUŻĄCYCH NASZEJ WIERZE

    Po wyrwaniu z przykrego snu z zabijaniem psa (symbolem walki z demonem) w którym wołałem wielokrotnie: „Jezu! Maryjo! Ratujcie dusze kapłańskie". Po chwilkę przypomniałem sobie, że dzisiaj jest dzień modlitw za kapłanów (w różańcu Pana Jezusa który wówczas odmawiałem). Dodałem do nich zakonników i specjalnie służących naszej wierze.

    W kościele przywitała mnie pieśń maryjna („chwalą Cię wszystkie narody”), a łzy zalały oczy i zacząłem wołać: „Mamo, Mamusiu dziękuję, dziękuję, dziękuję". W tym czasie patrzyły figury Matki Bożej...Matki kapłanów".

    Kościół Boga żywego na ziemi to wielka łaska! Podczas ponownego wywołania w ich intencji „patrzył" Święty Jan Chrzciciel...największy wśród ludzi! Serce chciało pęknąć, gdy jeden z kapłanów uniósł kielich ze Świętą Hostią...

    Tak wielkie żniwo, a tak mało pracowników. To były błyski Światłości Bożej. Nasze ciało fizyczne jest zbyt słabe na takie kontakty i nie może wytrzymać dłuższy czas natchnień z nieba!

    W Słowie usłyszę (Ef 3,2-12), że ja jestem współuczestnikiem obietnicy i stałem się sługą z daru łaski udzielonej mi przez Boga. Tajemnica Boża została ujawniona i „będę czerpać ze zdrojów zbawienia”.

    W tym czasie Pan Jezus ostrzegał w Ew (Łk 12, 39-48): sługę wiernego i czekającego, Pan postawi nad całym swoim mieniem. Łzy zalały oczy, ponieważ napłynie obraz pijaństwa sprzed kilku dni dni.

    Eucharystia była w intencji tego dnia, a w tym czasie płynęła pieśń o słodyczy naszego wygnania. Na pewno wielu ma moje doznania! Tak, ja jestem na wygnaniu, ale w łączności z Bogiem Ojcem. Dlatego odczuwam słodycz wygnania!

    Nie mogłem wyjść z kościoła, a teraz w pracy proszę babuszkę, aby ofiarowała swoje cierpienia i całe życie naszej Matce. Ona wszystko rozumie i serdecznie mi dziękuje za te słowa. Przyjęcia skończę o 15.00, a to czas na spacer modlitewny (koronka do Miłosierdzia Bożego i cz. Bolesna Różańca).

   Przypomną się Słowa Pana Jezusa o niektórych kardynałach, biskupach i kapłanach, którzy reprezentują pustynię duchową. Nie przyciągną nigdy nikogo. Dzisiaj poszczę...smakuje chleb. Podziękowałem za ten dzień...

                                                                                                                          APeeL