Co można zaplanować, gdy "nie znamy dnia, ani godziny", a nawet tego, co może zdarzyć się za chwilkę? Tak było dzisiaj, bo w nocy opracowałem dwa zapisy dziennika, a podczas ich edycji padło połączenie internetowe...
Dodatkowo nie zrobiłem kopi tego tekstu, a to wszystko zabiera czas i pokój. Ktoś zapyta: jak to jest, przecież wszystko czynię wg Woli Boga Ojca? To prawda, ale w różnych zdarzeniach mam pokazywane cierpienia związane z później odczytywaną intencją modlitewną dnia. Przy okazji widzę prowadzenie i pomoc.
W drodze do sklepu ze sprzętem spotkałem młodego mężczyznę z rozległymi zmianami skórnymi oby podudzi. Upał, a on ma wszystko zabandażowane, skórę czerwoną, zapalną i sączącą...z szeregiem małych ranek.
Wydał dużo pieniędzy, ale znajoma lekarka nie skierowała go do oddziału dermatologicznego...nawet na konsultację. Może prosił o leczenie ambulatoryjne. Tego nie wiem. Zaleciłem, aby natychmiast tam trafił do szpitala...
Natomiast w sklepie był specjalista od sieci internetowych, który doradził kontakt z firmą, która odpowiada za połączenie internetowe z serwerem, gdzie potwierdzono uszkodzenie modemu. W pobliskim zakładzie znajomy miał go zainstalować.
Taka drobnostka, a ile zabiegów, aby wszystko doprowadzić do stanu pierwotnego. Ogarnij cały świat takich zdarzeń, bo ja mam pokazaną tylko namiastkę tego cierpienia.
Na nabożeństwie czerwcowym wołałem do Pana Jezusa w intencji tego dnia. Zarazem było mi przykro, ponieważ nie mogłem nieść baldachimu, a do prowadzenia kapłana jestem zbyt niski. Chciałbym przewodzić procesji z krzyżem w dłoniach, ale byli ministranci.
Szedłem na samy końcu z pochyloną głową. Tak już jest, gdy jesteś zdrowy i zdolny do służenia Bogu...nadchodzi kres życia i pragnąłbyś tego, jak Aniołowie cierpienia (zazdroszczą nam tego).
W dzisiejszych czytaniach św. Paweł pisze w liście (2 Kor 1) o Bogu Ojcu. „który nas pociesza w każdym naszym ucisku”, abyśmy pocieszali innych w ich udrękach. Pomyślałem o modlitwie za uczynnych, ale miałem już taką intencję. Natomiast Pan Jezus w Ew (Mt 5, 1-12) przekazał osiem błogosławieństw.
Eucharystia przewijała się do przodu i ułożyła w kielich kwiatu. To oznaczało, że wszystko będzie dobrze, a zarazem podziękowanie za wytrwanie w drobnej próbie. Próba to było pozwolenie na atak szatana, który rozdrażnił żonę, a mnie podsuwał pozostanie w domu...”ze złości na Boga Ojca”.
Później zamienił to na „potrzebę czekana na instalującego” nowy modem-router. Nie wiem dlaczego nie przybył, a połączenie około 22.00 zaczęło działać. Podziękowałem za wszystko św. Józefowi, który zawsze pomaga mi w sprawach technicznych
Pomyśl na tle tej próby o oślepionym Tobiaszu, który w swoim nieszczęściu (oślepienie) głosił niezmiennie chwałę Boga Ojca. Pomyśl też o Abrahamie i jego poddaniu szeregu próbom wiary…
Wróć do początku zapisu, gdzie – nie wiedząc, co się stanie – pisałem o tym. Teraz znając intencję będę mógł ofiarować ten dzień i odmówić moją modlitwę. Zarazem miałem radość, bo nie poniosłem straty finansowej...
Wszystko zakończy pieśń na jutrzejszej Mszy św. porannej: "Słuchaj Jezu, jak Cię błaga lud (...) Daj przetrwać mężnie prób ziemskich czas"...
APeeL