Odsłon: 436

    Na dzisiejszej Mszy św. porannej Pan Jezus powiedział do ludu (w Ewangelii: J 6,44-51): „Kto /we Mnie/ wierzy, ma życie wieczne. Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. (…) Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”.

 

Instruktaż ciało i dusza 

   Podczas konsekracji - napłynęło uniesienie duchowe - w którym na kolanach wołałem powtarzając: "Tato! Jezu!" Z twarzą w dłoniach chciałbym tak trwać na wieki wieków. Pasowałaby w tym czasie litania Uwielbienia Boga Ojca, ale własna.

   To był wynik uniesienia duchowego spowodowanego tęskną rozłąką z Ojcem Prawdziwym, a to jest nieprzekazywalne. Zarazem moje świadectwo jest wielką łaską, ponieważ głoszę chwałę Boga Ojca, który dał nam Syna, a Jego Ciało Duchowe sprawia, że będziemy żyli na wieki wieków.

    Ponadto jest to Chleb Życia dla duszy na tym wygnaniu: "Boże mój! Panie mojej duszy, serca i wieczności. Bądź uwielbiony!” W poczuciu bliskości Stwórcy pojawiała się słodycz duchowa i pokój oraz cisza w sercu. W tej ciszy i pragnieniu milczenia pojawiło się współcierpienie ze wszystkimi na świecie.

"Dlaczego ludzie kochają to zesłanie?

Dlaczego nie chcą Chleba Życia?"

    Nie spodziewałem się dzisiaj tak wielkiego cierpienia, którego zaznałem na Mszy św. Pozostałem po Eucharystii, a później w uniesieniu duchowym krążyłem po mieście, ponieważ chciałem być z dala od ludzi...nie nadawałem się do normalnego życia, a sprawiła to przewaga ciała duchowego. Niektórzy odwracają te proporcje, robią z siebie młodych, zaczynają jakieś dzieła, a nie widzą że ich dni są policzone 

   Wieczorem, przez 1.5 godziny w intencji tego dnia odmawiałem moją modlitwę. Chwilami łzy zalewały oczy, a serce - współcierpiące z Bogiem Ojcem - kuliło się z bólu. Dzisiaj manna z nieba ma szerszy zasięg, ale w zrozumieniu ewangelicznym jest to chleb nasz codzienny. Często są to wyszukane potrawy, a nawet fanaberie pokazywane w telewizji oderwanej od życia prostych ludzi...

                                                                                                              APeeL

    Na blogu prof. Jana Hartmana pod jego wpisem: Franciszek – Putin. I o co ta wrzawa?(www.polityka.pl) dałem poniższy komentarz, który nie przeszedł...

https://hartman.blog.polityka.pl/2022/05/04/franciszek-putin-i-o-co-ta-wrzawa/

                                                             Panie Profesorze!

    Znowu popełnia Pan błąd równając Krk jako instytucję z wiarą katolicką. Proszę zrozumieć, że Watykan naćkany agenturą z aferami pedofilskimi, niewiarą biskupów, a także fałszywych kapłanów...nie kala ich posługi.

   Kapłan „żonaty” i dzieciaty, a nawet pijany...musi wypowiedzieć obowiązkowe formuły. Natomiast przebrany za kapłana nie ma żadnej mocy Bożej...poda mi opłatek wigilijny zamiast Duchowego Ciała Pana Jezusa. Tyle i aż tyle.

   Proszę sobie wyobrazić tragedię, gdy po udowodnieniu grzeszności kapłana Sakramenty św. traciłyby moc, a trudno jest znaleźć człowieka bezgrzesznego (nie ma takiego).

    Dziadek Franciszek nawet nie ma świadomości, że jest otoczony agenturą (ks. Piotr Natanek nawoływał do odbicia Watykanu), podeszli go i coś powiedział lub zdradził się.

   Nic nie da wielki wysiłek Pana Profesora w wymawianiu grzechów „władzy” duchowej. Danym nam od Boga był Jan Paweł II (mistyk podobny do św. Pawła), który chciał poświecić Rosję Matce Bożej. Szatan nie pozwolił na to, a Pan Profesor też go oskarżał.

    W całym wpisie jest napad na wiarę katolicką. Oto Pana przykre zarzuty wobec Kościoła (Domu Boga na ziemi), że zawsze był: skompromitowany, kierował się własnym interesem, nie potępiał reżimów i wojen, nigdy nie stawał po stronie pokrzywdzonych, święty dwulicowo, wspierał przemoc, nawet dawał kapłanów życzących zwycięstwa agresorom, poparł Targowicę, stanął po stronie Hitlera, itd.

   Po co Pan Profesor tak się sili i w imię kogo? Kto jest bez grzechu niech rzuci kamieniem, a Pan Profesor jest ich w y r z u t n i ą. Wstrętne to wszystko z jednej i z drugiej strony, a w moim sercu jest Pan Jezus zamordowany w sposób barbarzyński przez bezpiekę świątynną i dotychczas negowany jako Zbawiciel narodu wybranego.

   Teraz ta łaska spłynęła na nas...stąd Pana nieświadoma zaciekłość, bo jako ateista neguje Pan istnienie Mefistofelesa. Dalej są brednie duchowe o władzy nad światem Chrystusa Króla (władzy duchowej, świętości ludzi), a tu w zamyśle król ziemski. 

    Na końcu są rozważania polityczne o czym myślał i czym się kierował papież-dziadek. „Wystarczy wzruszyć ramionami”...