Po przebudzeniu wrócił wieczór podczas którego zapisywałem przeżycia: najczęściej były to ukrywane karteczki, bo wszystko co czynię dotychczas jest podejrzane. Nie mogę nagrywać przeżyć oraz pisać, bo tak czynią szpiedzy wszelkiej maści.
Z drugiej strony nie da się zapamiętać wstrząsających doznań duchowych. W czerwonych głowach nie mieści się fakt, że lekarz (pijak i pokerzysta otrzymał łaskę wiary). Nie dziwiło ich powoływanie przez Stalina poetów („ty będziesz dobrym poetą”).
Trwa to dalej, bo dobrymi dziennikarzami, samorządowcami i senatorami są namaszczeni wcześniej przez władzę wciąż ludową (piszę to 03.03.2021) lub mający czerwone korzenie do trzeciego pokolenia!
Nie można zmieszać picia kieliszeczków „Żytniej” (lepsze poczucie opakowania dla duszy) z przeżyciami duchowymi...odpływa wówczas Duch Boży. Napłynęły w Jego miejsce kuszenia z przedrzeźnianiem demona, bo podczas modlitwy „Ojcze nasz” napłynęło „Tatuś”. Ja tak wołam, ale w ekstazie. Przecież niedobre dziecko może nas tak obrazić: „Tatuś, co ty?”
Pomyślałem, że Kościół Baptystów pod względem abstynencji ma rację. Przecież przeciętny człowiek nie zauważy tego delikatnego przejścia od kontaktu z Duchem Świętym do kuszenia budzącego ciężkie zwątpienia! Teraz dziwna dyskusja z żoną. Nagle skuszona stwierdziła, że „będziecie jednym ciałem” to grzech. Zapytałem: dlaczego spożywa szynkę...przecież Stary Testament zabrania!
Dodałem żonie, że nie ślubowałem czystości, ale to jest niepotrzebne, bo wystarczy jej pragnienie. Mamy być czyści w myślach, słowach i czynach. Ktoś może być czysty zewnętrznie, a lubować się w fantazjach seksualnych!
Dzisiaj, gdy to przepisuję (03.03.2021) powiem Ci, że czystość jest wielkim darem Boga. Małżeństwa są powołane do prokreacji (z miłości)...z oczekiwaniem na poczęcie dzieciątka. Błędna jest produkcja dzieci w islamie (haremy)...jako broń biologiczna. Po latach wiem już, że jest to fakt. Tam nie ma aborcji, ale nie ma też miłości, bo nie możesz naraz kochać kilku żon. Na pewno są wybranki, a reszta się nie liczy.
Rozmyślałem jak działa Bóg Ojciec, ale doszedłem do błędnego wniosku, że tylko przez cierpienie. Działa jak chce, ale musisz zauważyć wszystko po owocach.
- Pan doktór to jak rodzina..mówi głucha babcia.
- Przecież wszyscy ludzie są jedną rodziną...odpowiadam.
- Teraz żona zmarłego pacjenta całuje mnie dwa razy w ramię i jeden raz we włosy...mówiąc: „dziękuję! Dziękuję!”
- Dziewczyno w złym kierunku idą twoje zainteresowania! Ćwiczy karate, doznała urazu uda. Słucha i nie przerywa, a ja mówię jak wyuczony: poprzez ćwiczenie samoobrony nie uzyskujemy poczucia bezpieczeństwa, dowiadujemy się o wszystkich możliwościach zabicia i jeszcze bardziej się boimy. Należy swoją ufność i ochronę opierać na Opatrzności Bożej („Któż jak Bóg”). Kto może mieć lepszego obrońcę?
Ćwicząc walkę „na niby” rozwijasz agresję, jesteś cała zdenerwowana i zła na przeciwniczkę, nie lubisz jej, nie uzyskujesz pokoju serca. Należy ćwiczyć ducha, trzeba poznać swoje wady, a na to nie starczy życia i bez pomocy Jezusa nie pokonasz ich!”
Teraz koi piękna muzyka: barokowy koncert z płyt...pięknie brzmi flet podłużny. To są elementy Nieba na ziemi.
- Mama umierała - nie uwierzy pan - zgodnie z prośbami zawartymi w modlitwie…
- Wiem jak to wygląda i muszą nastąpić diabelskie przeszkody! Umiera człowiek pełny ufności Bogu, a Zły nic nie może zrobić...do czasu śmierci ciało może jeszcze działać. Utrudnienie w uzyskaniu karty zgonu, a także inne sprawy. Pan to wszystko wie? Skąd?
- Zamieszanie było straszne. Prawie w nocy (zamówić Mszę św.), trumna zamiast dębowej przybyła zwykła, a o karcie zgony sam pan wie.
Nastała cisza, napłynęła tęskna miłość do Pana Jezusa. Nie chce się wyjść, bo pragnę samotności, ale mam dyżur w pogotowiu. „Może dotrzesz Jezu tam: gdzie Cię nie znają tam, nie chcą, nie rozumieją i żartują z wiary". W tęsknocie w wyobraźni znalazłem się w Nazarecie i Betlejem.
Tylko chwilka wytchnienie i już pędzimy do umierającego! Stoję nad mężczyzną, który leży w kartoflach małej działki, w pełnym słońcu: blady, usta otwarte, żona błaga, aby go ratować, bo nie wierzy, że umarł i nie wie, co ma robić. Nie lubię reanimować trupa (profanować zwłoki)...dla publiczności.
Wykorzystałem ten moment i mówię to ludzi, że do śmierci trzeba zawsze być przygotowanym na odwołanie nas z padołu ziemskiego! Coś zmusza mnie do pomocy tym ludziom. Nie mam obowiązku wydawania karty zgonu, ale przewiduję ich kłopoty, bo leczył się u lekarza w odległości 100 km.
Chwilka ciszy w której mogę czytać "małą Tereskę”. Nie mogę się nadziwić, że jesteśmy rodzeństwem wg ducha! Pan Jezus przywołał mnie do Siebie. Jakie wyznaczył mi zadanie? Podobnie było z Pawłem i Augustynem...dlatego tacy są mi bliscy.
Teraz czytam o tym, że dusze ludzkie są różnorodnie: nie ma nudy. Trafia się dziki...podobny do zwierzęcia, ludzie normalni oraz święci. To przypomina ogród...każdy kwiat i roślina jest miła Bogu! Z tego wniosek dla ciebie i innych: trzeba zaufać Bogu...przyjąć swoją i innych niedoskonałość. Nie można dziwić się, że ktoś nie chce rozmawiać o śmierci, nie chce słuchać o Jezusie.
Tereska bardzo dużo pisze o Bogu Ojcu określając Go Tatusiem! „Pan Bóg dał mi łaskę poznania świata na tyle, bym mogła nim wzgardzić i oddalić się od niego”. Pisze dalej, że ludzie „światowi" i tacy, którzy chcą połączyć oba światy nie myślą o śmierci! „Jezu, Jezu, Jezu...przecież to moje myśli! Czy jest ktoś w tym rejonie, który tak jak ja interesuje się śmiercią?
Moja droga prowadziła przez zło...musiałem go poznać, aby lepiej to wszystko ujrzeć: w jednym życiu poznać te dwa światy! Zarazem zasmakować w Tamtym Świecie (chwile radości doskonalej). Stąd pragnienie nawracania dusz!
Tego wszystkiego nie można przełożyć na nasz język. Jak możesz wyrazić siłę daną przez Ducha Św. do znoszenia cierpień? Musisz kochać Boga w ludziach, ale nie możesz kochać Boga, jeżeli swoje uczucia skierujesz na stworzenie.
Teresa trafia prosto w moje serce...nie rozmawiaj o Bogu, ale z Bogiem! To moje podkreślenie, bo rozmowy o Bogu męczą (wielu jest niewierzących i nierozumiejących), a koi rozmowa z Ojcem Prawdziwym...
Wczoraj naciąłem rumianków do gabinetu, a dzisiaj zauważyłem, że jest w nich piękny perz!
APeeL
Bóg Ojciec wszystko urządził dla nas, ale woleliśmy wolność i poszliśmy za upadłym Archaniołem. Tak trafiliśmy na „nieludzką ziemię” po ujrzeniu, że mamy ciała fizyczne. Jest to pokazane na naszych dzieciach oraz w przypowieści o synu marnotrawnym: masz tutaj wszystko i idź na swoje. Tutaj jednak nic nie zadowoli naszej duszy, a potwierdzam to po 30 latach, gdy to przepisuję.
Na dyżurze w pogotowiu trafiłem do rodzącej zakwalifikowanej do cięcia cesarskiego. Poród to początek naszego zesłania, ale nikt nie chciał nas przyjąć (krążyliśmy 4 godziny). W końcu jechaliśmy w asyście policji, bo trudno było trafić do szpitala na peryferiach. Ładny byłby odcinek takiego serialu...
Czy rodzący się będzie wiedział o tym, że nie chciano go przyjąć na ten świat?
- Nie modliła się pani?...pytam rodzącą.
- Codziennie odmawiałam różaniec!
Wracamy, położyłem się na noszach...co Pan chce mi przez to pokazać? Nagle pojawił się obraz krzyża na otwartej przestrzeni i klęczące przed nim - ubrane na czarno - kobiety (wdowy). Znalazłem się z deportowanymi w nieludzkich warunkach, całymi rodzinami, z dziećmi...w bydlęcych wagonach, w zimnie i bez nadziei, wywożonych w niewiadome miejsce: "Jezu, Jezu!”
To było tak niedawno, a jak jest odległe dla większości ludzi. W tym czasie ujrzałem moje komfortowe życie. Odsunąłem myśl o uchylaniu się od pracy (bunt przeciwko niewolnictwu). Wstałem cichy, mały, pełen zapału do pracy dla Pana Jezusa. Nic się nie odzywam do drugiego dyżurnego, który lubi „dyskutować”...
Teraz przez chwilkę rozmawiamy z niewierzącym sąsiadem, który przekazał, że śmiertelnie zachorował nasz znajomy. Nic nie mówię, bo byłem u niego pogotowiem (bóle okolicy nerek z krwiomoczem i OB 70)…
Z córką czekaliśmy na żonę (zamknięte mieszkanie), a ja mówię niby od siebie: „Panie Jezu daj mi Twoją cichość, pokorę i delikatność...pozwól mi być małym”. Niewierząca córka spojrzała i uśmiechnęła się…
APeeL
Przed snem w ciszy czytałem list św. Pawła: jak bliskie są mi jego słowa, jego światło, jego tok myślenia. Wczoraj rozczarował mnie odcinek filmu: „Mojżesz"...kamienne tablice, odlanie cielca. Widać, że film był robiony przez ludzi ze zwykłym światłem.
Tuż po przebudzeniu zawołałem: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Tak przywitałem nowy tydzień na tym zesłaniu. Rzuciłem okiem na pisma św. Pawła: „Miłość Jezusa przewyższa wszelką wiedzę (zmieniłem to słowo na „wszystko”).
Jakże wiarygodny jest ten Apostoł, a sprawiła to Mądrość Boża, bo w stosunku do tak nawróconych budzą się pytania: „przecież pan nie był taki, jak i od kiedy to się stało i dlaczego?”
Taka jest nasza „mądrość”, nie rozumiemy, że wiara jest wynikiem powołania i wybrania przez Boga. Przecież największy morderca może zostać apostołem i stać się świętym! Jak to wytłumaczysz, chociaż dla mnie sprawa jest jasna, bo wiarygodność takiego jest większa jak kapłana lub „religijnego" od dziecka! On robi to wyłącznie dla Pana Jezusa po otrzymaniu Światła (łaski wiary).
Pytam żonę dlaczego jest zła po obudzeniu, dlaczego nie dziękuje za dobrze spędzoną noc (ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wiele dzieje się w tym czasie). Po pochwaleniu Jezusa od pierwszych sekund przytomności uzyskujesz pokój serca i siłę wewnętrzną (świadomość posiadania prawdziwego Ojca).
W drodze do pracy rozmyślałem nad naszą nicością. Chodzi o to, abyś sam zrozumiał to i sam stał się malutkim. W momencie porodu byłeś "aniołem", a teraz widzisz: oto dziadek, chorzy i inwalidzi. Dzisiaj jest mało ludzi, ale trwa demoniczna agresja. Jakby istniała ruchoma ściana, upadłaby, a oni przeszliby po mnie.
Z tego powodu jest mi bardzo przykro. Mają lekarza, staram się, jestem bezinteresowny, oddaję serce. Ta przykrość wynika z ich nieświadomości. Otwieram drzwi: wszyscy mają uprawnienie! „Matko pomóż. Matko pomóż”.
Przed chwilą chciałem wyjść w złości, ale opanowałem się i przypomniałem sobie, że tę godzinę miałem pracować dla Pana Jezusa. To określamy po lekarsku: „zagotowaniem nerwów”. Mija wszystko, bo babcia przybyła z niczym, ciężarna, ZBOWID, powtórka leków. Nagle ujrzałem, że jestem apostołem Pana Jezusa z ostatniego rzędu.
- Proszę przywieźć kamyk z Betlejem...pacjentka wyjeżdża do Izraela. Wierzący tam nie pojedzie...
- Niech pani przygotowuje dziecko i rodzinę do Komunii św. duchowo...proszę powiedzieć synkowi, że w tym dniu stanie się synem Bożym! W tym czasie będą „klaskać w Niebie!”
W momencie przyjmowania Hostii św. synek zjedna się z Panem Jezusem. Tłumaczę to prostej kobiecie i widzę, że trafia to w jej serce!
- Proszę nie zabijać cielaków (kobieta, 65 lat, reumatoidalne zapalenie stawów)!
- Ja martwię się o innych, robię to dla innych!
- Ja martwię się o panią, a pani o innych!
- Co znaczy nie męczyć się (argumentacja za nagłą śmiercią)? Woli pani męczyć się przez wieczność niż krótki czas na ziemi?
Dopiero o 21.40 chwilka czytania św. Teresy („Mała droga”). Każdy ma taką i dla każdego jest niepowtarzalna. Tam uwagę zwróciły zalecenia, ale jeszcze nie dla mnie:
1. asceza życia wspólnego z miłością w czynach (małe ofiary)
2. życie codziennie...jak w św. Rodzinie
3. pełna ufność Bogu z przyjmowaniem cierpień z miłością…
APeeL
Matki Bożej Fatimskiej...
Wówczas jeszcze nie wiedziałem (przepisuję to 02.03.2021), że w dniach świąt Matki Bożej szatan atakuje z furią. Właśnie dał mi książeczkę kolegi dyżurnego (jeden pokój) traktującą o bezprawiu bezpieki i partii...za Bieruta!
Dzisiaj wiem, że ten system wciąż trwa, bo „panowie tego świata czynią, co chcą”. Zważ, że szatan wie czego nam trzeba, aby odwrócić uwagę od duchowości i miłości. Najgorszy jest atak, gdy kierujesz się ku duszy!
Teraz w środku nocy pędzimy z młodą dziewczyną, która tuż po wyjściu na zabawę doznała ciężkiego urazu czaszki. Wszystko to spada na biedne matki. Wieś rozświetlona, pijana młodzież i głośne śpiewy. „Matko, to tak czci się Twoje Święto?”
Wracamy, zimno i wiatr...z litości zabieramy dwie dziewczyny palące papierosy. W tym czasie w domach czekają ich matki! Czego one szukają po nocach (3.30)? Skarżą się na zimno, a ja mam coś im powiedzieć! Szukam w myślach, a one już wysiadają: „Czy wiecie, że dzisiaj jest święto Matki Boskiej Fatimskiej...chyba nie, bo widzę, że niesiecie krzyż diabła!
Teraz jestem w wiejskiej chacie u kobiety, która po porodzie ma zastój pokarmu. Pacjentka bez najmniejszego wstydu obnaża swoje napełnione piersi (chodziło o młodego sanitariusza)...czynią tak tylko kobiety karmiące (brak wstydu), a zarazem ich widok nie wywołuje niezdrowych myśli. Jak wielka jest Mądrość Stworzenia wszystkiego przez Boga Ojca.
Porada udzielona, wracamy, ale jestem w rozterce, bo jej matka wcisnęła mi podczas badania „na piwo”. Powinienem oddać z życzeniem, aby dzieciątko chowało się zdrowo i „zostańcie z Bogiem”.
W środku ulewy wpadłem do drewnianego domku, gdzie w dwóch izbach było pełno obrazów z wielką Matką Bożą. Podczas uderzeń piorunów był strach przed pożarem, a dobra energia zalewała moje serce! Szybko pomogłem młodemu człowiekowi z zapaleniem płuc i opłucnej, a na odchodne powiedziałem: tutaj piorun nigdy nie uderzy, a pana żona wie dlaczego!
W dawnych czasach chaty oddane Opatrzności Bożej były specjalnie oznakowane i nie ratowano ich po uderzeniu pioruna! Zobacz jaka była ufność i pogodzenie się z Wolą Boga.
Teraz pędzimy z porodem, a pacjentka między bólami mówi, że ma do mnie szczęście...to już czwarty poród i ja wiozę ją za każdym razem!
- Proszę wolno w myślach odmawiać „Zdrowaś Maryjo”...wszystko będzie dobrze. Po chwili sam zacząłem odmawiać tę modlitwę i „zobaczyłem” maleńką córeczkę po porodzie, a do niej powiedziałem, że sama musi stać się malutką dziewczynką, a wówczas wejdzie do nieba.
Spałem 3 godziny, a na koniec dyżuru trafił się autentyczny pastuszek! Teraz ma już 42 lata, ale pracę zaczął w piątym roku życia. Zważ jaki znak daje mi Matka Boża, bo ten człowiek nie ma domu, marna płaca, wikt od ludzi, brak ubezpieczenia.
W drodze do kościoła przypomniała się modlitwa do MB Fatimskiej. Msza św. zaczęła się od odnowienia Sakramentu Chrztu...na mnie spadło kilka kropli wody święconej, a dusza krzyknęła „Panie”! Tylko to jedno...obecny krzyk, był podobny i trwał około 3-5 minut.
Podczas tacy posłuchałem natchnienia („oddaj wczorajsze pieniądze w intencji zdrowia dzieciątka”): wrzuciłem oprócz moich na tacę: „niech będą przeznaczone na prawdziwy cel kościoła i w intencji zdrowia tego dziecka. Pani opiekuj się nim! Najświętsza Maryjo Panno Fatimska proszę o światło dla córki i syna oraz podobnych dzieci...w odzyskaniu pełnej wiary”.
Po Komunii św. poszedłem na sam koniec kościoła. W stanie ekstazy nie mogłem myśleć i mówić, ale serce zalała wielka moc. Przez kilka minut krzyczałem: „Jezu, Jezu, Jezu!” Wstałem i zauważyłem, że mam zwolniony oddech z 16/min do sześciu.
Stąd moja siła po zjednaniu ze Zbawicielem! Staję się wówczas synem Bożym! Z kościoła biegłem jak mały chłopczyk, a mam 46 lat i wadę serca. Nic nie obchodził mnie cały świat...
APeeL
Po nocnej burzy z piorunami za oknem zauważyłem martwego skowronka. W sercu pojawiły się sprawy:
- Litwa, Łotwa i Estonia próbują połączyć siły, ale trzymane są w szachu (rurociąg „Przyjaźń”)
- Urząd Ochrony Państwa, skasowano Komitet Główny MO...powołano policję (odrywanie się od KGB)
- W TVP wystąpiła koleżanka lekarka z „programem” uzdrowienia (kandydatka Komitetu Obywatelskiego „Solidarność")”...znowu malują ludzi udając pluralizm!
- Mehmet Ali Agca...poinformował, że żył wśród biednych i nieszczęśliwych.
Przypomniała się rozmowa, a raczej monolog pacjentki, która opowiadała o dobrym i złym kapłanie z zapytaniem: czy na pogrzebie potrzebny jest ksiądz? Przecież ludzie sami mogą grzebać zmarłego. Prawie tak jest przez mowy pożegnalne.
Jakże miałka jest wiara, gdy widzi się wszystko "po ludzku". Napłyną obraz krzewu winnego, który pokazywałem wczoraj żonie, a wcześniej rozmawiałem o nim z niewierzącą. Z martwego wyrasta nowy pęd...
W Ewangelii przeczytałem o potrzebie wyrównywania dobra, zatarciu różnic w posiadaniu, byciem hojnymi, bo Bóg takich zalewa łaskami duchowymi, nie wolno się chlubić, polecać samego siebie, bo wyniosłość podnosi się przeciw Bogu...
Jakże pięknie pisze św. Paweł: „osobiście zaklinam was na cichość i łagodność Chrystusa... „zaklinam, cichość i łagodność"…”cichość i łagodność".
W pracy powiedziałem do pacjentki, która - w obronie dzieci - opiera się sile własnej, aby zaufała Bogu i Jemu przekazywała w modlitwach swoje prośby, niepokoje, ochronę i powodzenie dzieci .
Słuchała w milczeniu, a ja widziałem, że moje słowa wpadały w jej serce...nawet przyznała mi rację. Dobrze wie, że jej zatroskanie i lęki dają rozstrój zdrowia, brak pokoju ze stałym napięciem aż do wariacji.
Pragnącej wędrować po świecie wskazałem, że "tutaj jest pani Kalwaria! Zetknęła się pani z Kościołem Baptystów...to porządni ludzie, ale Pan Jezus jest bliżej upadłych.
Trafił się były milicjant...rozmawialiśmy o zarobkach z refleksją jakie zapobiegałyby braniu łapówek. Podkreśliłem, że to nic nie da, bo bez łaski wiary trudno pozbyć się zachłanności i gromadzenia dóbr, które sprawiają fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
Na zakończenie tego dnia znalazłem się na wizycie domowej u ciężko chorej, ale już pogotowiem. W pięknej willi i w takim pokoju oraz pięknym łóżku leżała śmiertelnie blada pacjentka. Jej dni są policzone, ale jest oszukiwana („nadzieja”). Po badaniu i przejrzeniu wszystkiego poprosiłem, abyśmy zostali sami...
- Czy pani wie z jakiego powodu wystąpiła obecna niemoc (pobiera narkotyki)?
- Czy pani wyleczy się w swoim odczuciu?
- Czy pani jest wierząca?
- Czy wierzy pani w życie wieczne?
- Czy chce pani znać prawdę?
Nie mogłem zaskoczonej powiedzieć, że jest śmiertelnie chora. Zarazem ma wielki dar Boga: umieranie w komforcie ziemskim i duchowym wśród rodziny.
Powiedziałem to najbliższym, mąż kiwał głową i przyznawał mi rację. Pacjentka ma dać znać, wrócę i odpowiem jej na wszystkie zadane pytania...
Jakby dla równowagi znalazłem się w dobrze oświetlonej chacie, gdzie matka miała gorączkę połogową. Nic nie przyjmuję: „niech dzieciątko dobrze się chowa, a wy zostańcie z Bogiem”...
APeeL