Jeżeli myślisz, że życie wieczne zaczyna się lub kończy po śmierci to się mylisz. To życie zaczyna się już tutaj, a ja jestem tego przykładem. Nie mogę żyć bez Boga, który czeka na prawdziwie oddanych.

    Wczoraj Pan Jezus poinformował Piotra jaką śmiercią uwielbi Boga: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz". J 21, 19

    Musiałbyś raz odczuć słodycz cierpienia w próbie danej przez Pana Jezusa z  pragnieniem oddania życia dla zbawienia innych, bo inaczej tego nie pojmiesz. Wówczas serce chwyta ból, a łzy płyną po twarzy.

    To współcierpienie z Panem Jezusem, bo większość nadal ginie na własne życzenie. Tak właśnie było wczoraj, gdy na Mszy św. spotkałem lekarkę, która stanęła po stronie powalającego krzyż. Przypomniała się też dyskusja na forum:

> Za mnie nie umarł Jezus na krzyżu. Ja mu na to nie pozwoliłem...

> Masz jedyny dar od Boga: wolną wolę oraz nieokreślony czas. Przykładem jest Dobry Łotr...odpowiedziałem.

> Strach was ogarnia kiedy doświadczacie śmierci...

> Ja proszę Boga o śmierć dobrą (z Eucharystią) i godną. 

> Jeszcze rytuał odprawienia pogrzebu przez czarnego księdza.

> Msza święta za duszę zmarłego jest wielką łaską.    

    Kapłan w kazaniu zapytał: dokąd zmierzamy, bo czeka na nas wieczność, świat ostatecznego spełnienia. Ja w tym czasie ujrzałem dwie rzeczywistości na których styku stoi Pan Jezus Zmartwychwstały. 

    Dusza w śmierci prawdziwej zostaje odłączona od ciała. Inaczej jest w ekstazie po Eucharystii lub w kontemplacji, która spotyka ludzi prawdziwie miłujących Boga. Kontemplacja ekstatyczna sprawia czasowe przesuniecie ducha poza zmysły.

    Wówczas jej znamienita część: dusza duszy lub duch ducha jednoczy się z Bogiem, który napełnia nas Samym Sobą. Przez to poznajemy Jego Istotę i wieczne prawdy. Dla obserwatora zewnętrznego człowiek jest nieobecny („śpi”).

    Jestem pewny, że sługa Pana zabijany w uniesieniu duchowym „nie ma ciała”. Dlatego pogan zadziwia wytrwałość w męczarniach. W takim uniesieniu umierają święci.

    Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu. (...) Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał. (...) A wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu uważnie i widzieli twarz jego, podobną do oblicza anioła. Dz 6,8-15

    Na ten moment czytałem wizję Marii Valtorty: „Ukrzyżowanie”, gdzie Pan Jezus umierał w wielkim cierpieniu. Przyjmij fakt, że konanie Zbawiciela przebiegało w całkowitym „opuszczeniu przez Boga”.

    Wyrażają to słowa psalmisty (Ps 31): „W ręce Twe, Panie, składam ducha mego. (...) Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże. (...) Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą (...)”.

    Dziwne, bo właśnie sąsiadka przyniosła kilka egzemplarzy Apostolstwa Dobrej Śmierci: „Nadzieja i życie” („Święci patronowie konających”, informacja o   Kawalerach Zakonu Grobu Bożego w Jerozolimie. itd.) oraz kazania bp Sławoja Leszka Głódzia, które otworzyły się na dziale: „Wierni aż do śmierci”.

    Z ręki wypadł mi zegarek, zbiło się i odpadło szkiełko, ale nie zatrzymał się. Ile czasu mi jeszcze zostało?  Żona przypomniała, że dzisiaj jest rocznica śmierci naszej rocznej córeczki Marty...     APEL