Podarowano mi pyszność; masę kremową posypaną kruszonką z czekoladą. Dzielę się prezentem z trzema kobietami, a nawet oddaję całą wazę znajomej pielęgniarce.

   Po przebudzeniu napłynęła radość, a moje serce zalało pragnienie dawania świadectwa wiary. W wyobraźni stoję przed wiernymi z naszej parafii i mówię;

     << Pragnę podzielić się z wami moim szczęściem, bo dowiedziałem się, że Bóg Istnieje. To nie jest tylko obraz, który wisi w bocznej nawie. Pan Jezus też Istnieje i nie jest figurą, którą widzimy w naszym ołtarzu. Wszystko jest prawdziwe w Kościele katolickim...

    Nie wstydźcie się Boga i wiary, bo jesteśmy po śmierci, a po spotkaniu z Ojcem Najświętszym naprawdę będziecie się wstydzić. Wiem, że trudno jest zaakceptować kogoś, kogo znamy powołanego do służby Pańskiej. Tak było też z Panem Jezusem w Nazarecie, gdzie pytano; „czyż nie jest to syn cieśli”? >>

    Włączyłem transmisję nabożeństwa i trafiam na śpiewany Psalm 18(17); „Pana wzywałem i On mnie wysłuchał (...) Wzywałem Pana w moim utrapieniu, wołałem do mojego Boga i głos mój usłyszał (...) dotarł mój krzyk do Jego uszu”.

    W drodze na Mszę św. odmawiałem moją modlitwę, a w kościele wierni właśnie wołali "Ojcze nasz". Podszedłem do spowiedzi i ze łzami w oczach dziękowałem Bogu za łaskę oczyszczenia. „Jam nie godzien Panie tego abyś wszedł do serca mego”. Kapłan czekał z Eucharystią, a ja nie lubię tego i podszedłem pierwszy.

    W ręku znalazł się „Fakt” ze zdjęciem zapłakanej kobiety po pożarze całego mienia. Znalazłem jej numer telefonu, aby ją wesprzeć finansowo i pocieszyć, ale telefon nie odpowiadał.

    Przez sekundę wyobraź sobie tą tragedię. Nigdy już nie odzyskasz różnych pamiątek, tracisz rachunki, dokumenty i różne uprawnienia.

    Napłynął obraz kobiety w Iraku, która - ze wzniesionymi do niebu rękoma - wołała w rozpaczy nad zwłokami mężczyzny. Ogarnij cały świat nieszczęśników wzywających Boga. Za tych ludzi popłynie dzisiejsza Msza św. z Eucharystią,  postem oraz  moje modlitwy.

    Droga krzyżowa nie przyniosła przeżyć duchowych. Serce drgnęło przy śpiewie ludu „Pod Twą obronę Ojcze na niebie grono Twych dzieci swój powierza los (...) ratuj w potrzebie (...) broń od zguby (...) Boże, Ojcze nasz”. Łzy zalały oczy po przyjęciu Ciała Pana Jezusa. Zostałem na nabożeństwie i ten dzień ofiarowałem Matce Boga.

    Na końcu siostra śpiewała pieśń;  „Krzyżu, mój krzyżu (...) tyś znakiem nadziei, nie znakiem rozpaczy. Na twoich ramionach los świat spoczywa i też los człowieka, który Ciebie  w z y w a”.  To potwierdzenie odczytanej intencji.

    Jadę samochodem, a nad horyzontem chowa się kula słońca...cud Boga. A Ty racjonalisto głosisz, że nie mamy Ojca...padnij na kolana, bo nie wpuszczą do Nieba. Mówisz, że nie ma Nieba! Skąd w takim razie mówią do mnie?                                                                                                             APEL