Tej nocy urodziłem się, ale kiedyś przepisywali chłopców, aby  „odsunąć pobór do wojska”. Ciekawe jak wygląda statystyka porodów z tamtego czasu. Udało się ponownie edytować kilka zapisów i muszę przyznać, że moje wszystkie proroctwa polityczne spełniły się.

     Cały czas podkreślałem, że bez błogosławieństwa Bożego rządzący wcześniej czy później trafią  na manowce. Teraz to strawestuję: bez błogosławieństwa Bożego...dojdziesz tam, gdzie chcesz, a nie tam, gdzie trzeba.

    Opcja Donka i Bronka była „kotylionowa”, a w pewnym momencie zaczęli lekceważyć naszą wiarę...nawet wykorzystali pogrzeb prof. Bartoszewskiego do manifestacji jedności tronu i ołtarza z przyjmowaniem Eucharystii...jak opłatka wigilijnego! Nie przeszkodziło im to w głosowaniu za In vitro i aborcją dzieci szczególnej troski.

   Pisałem zaległości prawie do 3.00 i zostałem obudzony o 3.33 a myśl uciekła do Pana Jezusa, który wówczas oddalał się na modlitwę. Przed Mszą św. poranną zacząłem śpiewać: „Pobłogosław Jezu drogi tych, co Serce Twe kochają. Niechaj skarb ten cenny drogi na wiek wieków posiadają. Za Twe łaski dziękujemy...”.

   Tym bardziej zdziwiony słuchałem Ps 34: „Po wieczne czasy będę chwalił Pana. Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. Dusza moja chlubi się Panem, niech słyszą to pokorni i niech się weselą”.

    Od Pana Jezusa napłynęło: „Proś! Proś!!”, ale ja nie wiem o co! Padłem na kolana przed Monstrancją, aby podziękować za wyjście z pułapki, bo zapatrzyłem się na chorobę serca, a niesprawność sprawiły objawy uboczne leku (spadki ciśnienia z potknięciami, a nawet upadkami)...nawet poślizgnąłem na mokrych liściach pod krzyżem, a to przeciągało ból kr. lędźwiowego i nawet nie mogłem chodzić do kościoła, a wówczas lubię się modlić.

    Przypomniał się starszy pan, który przed laty prosił o wydanie zaświadczenia lekarskiego zezwalającego na posiadanie prawa jazdy...z domu do kościoła. Dzisiaj bardzo go rozumiem, bo bez samochodu nie mógłbym być w kościele! 

   Pan pokazał mi to wszystko po modlitwach: przedawkowanie leku nasercowego, zatrucie kawą i pomoc w rozpoznaniu mononukleozy zakaźnej oraz wykrycie zatrucia oparami rtęci (nie wiem na ile miało charakter przestępczy).

     Przykro mi, bo koledzy wykazali się w szkodzeniu mi, a teraz nie reagują na fakt zatrucia w pracy (choroba zawodowa), a mamy Rzecznika Praw Lekarzy, Rzecznika Praw Pacjenta i mediatora do którego pisałem, a na miejscu dyrekcję. Przenieś to na zwykłego człowieczka...umrze i władza ma spokój!

    Właśnie przybyło dwóch spowiedników, bo chciałem zacząć ten czas w czystości. Kapłan zalecił odmówienie cz. różańca (Ustanowienie Eucharystii), a po Komunii św. popłakałem się z obdarowania i zaprosiłem Pana Jezusa do mojej izdebki.

    Czy wiesz jak Pan przybył do mnie!? Około 13.00 odebrałem pismo z Niepokalanowa z przepięknym wizerunkiem Pana Jezusa na tle krzyża trzymającego w dłoniach Eucharystię i św. Oczach przenikających na wskroś moją dusz! To obraz Żywego Pana Jezusa! Obrazek natychmiast oprawiłem i teraz towarzyszy mi każdego dnia (stoi na stole).

     Dodatkowo Pan Jezus przez Vasullę przekazał, że jest uwielbiony przez moje doświadczenia i nigdy  nie będę opuszczony! Znalazłem też wycinek „Zmartwienia Pana Boga” z obrazkiem Pana Jezusa siedzącego na kamieniu w koronie cierniowej, a mam taką rzeźbę.

    Na drugiej Mszy św. wołałem do Boga, a to był jeden krzyk niewypowiedzianej wdzięczności!  Ponowna Eucharystii ułożyła się ochronnie na podniebieniu i zamieniła się w mannę z nieba o niesamowitym smaku! W tym czasie siostra zaśpiewała „Panie mój, Boże i Pasterzu mój!... O! Jak szczęśliwy mój los!”... 

                                                                                                                         APEL