Mało katolików wierzy w Zmartwychwstanie Zbawiciela. Modlą się, ale sieją zwątpienie. Rzadko spotykam mówiących z mocą. Wolę już wroga, który po nawróceniu będzie świadkiem!

    Prasa donosi o złodzieju, który sięgnął po Tabernakulum i w tym właśnie momencie doznał olśnienia i sam wezwał do siebie policję! Tajemnica Królestwa została objawiona prostaczkowi...   

    Św. Paweł, mój Profesor teologii musiał spotkać Jezusa, bo „mądrość” przeszkadzała mu w uwierzeniu w Zmartwychwstanie. Pan Bóg działa na każdego z nas inaczej, a to tylko dwa przykłady...

    Jaki sens miałaby nasza wiara gdybyśmy byli z a k o p y w a n i  (lub spopielani) po śmierci!? To się dzieje, ale dotyczy tylko ciała fizycznego. Prawda jest straszna, ponieważ każdy zostanie rozliczony w jednej sekundzie (lustracja)...w myśli, słowie i uczynku! 

    Trafiłem ponownie na Mszę św. a Profesor wyjaśnia ten trudny problem:„Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to co ziemskie, duchowe było potem”. To trudny język, który trzeba przetłumaczyć!

    W momencie naszego powstania Bóg wciela duszę i ona jest i będzie po śmierci (patrz instruktaż). W moim bloku jest zdeformowana kobieta, sąsiad bez nogi i porażony po skoku do wody…to pójdzie do ziemi! To, co wiem; „zmartwychwstaje” dusza, ponieważ ona jest „przemienionym ciałem”.

    Profesor na to; „Pierwszy człowiek z ziemi ziemski. Drugi człowiek z nieba”. Dalej to sam nie pojmuję, bo „Jaki ów ziemski, tacy i ziemscy; jaki ten niebieski, tacy i niebiescy”.

    Wg mnie w duszy masz być święty…tyle i aż tyle! Ciało fizyczne, cud stworzenia odpadnie. Cóż dopiero d u s z a! Nie widzisz jej? A widzisz prąd w przewodach elektrycznych, ozon po burzy, zdjęcie przed wywołaniem, wodę w paliwie, która wypływa z rury wydechowej, ciepło w domu…

    Po dzisiejszej Eucharystii miałem tylko jedno doznanie; łagodną słodycz w ustach, która trwała około godziny. Dziwne, bo w garażu trafiłem na książkę: ”Nie tylko z tego świata jesteśmy” Homara Von Ditfurtha (napisał także; „Dzieci wszechświata, Na początku był wodór i Duch nie spadł z nieba”).

    To całkowicie ateistyczne widzenie początku świata, ale w końcu ksiązki znajdują się słowa, że „jest niedopuszczalne, aby te dziedziny realności, które są niedostępne naszemu przeżywaniu, dyskwalifikować. Powołując się na zmysłową postrzegalność naszej rzeczywistości. Realność transcendentalna nie jest ani trochę mniej realna od przeżywanego przez nas świata”.

    Książkę wyrzuciłem do kosza, bo to jest 285 stron bełkotu o wielkim wybuchu, ewolucji, kosmitach i tym, że nie jesteśmy osobnikami na najwyższym poziomie rozwoju. Nie ma tam wzmianki o życiu przyszłym. Tytuł książki mówi o tym, że skądś się wzięliśmy, a nie gdzie wrócimy...!

   W nocy czytałem o cudzie maryjnym z 1640 r. Dzisiaj w Saragossie jest Sanktuarium Czarnej Madonny. Dziwne, ponieważ stamtąd otrzymałem od pacjentki poświęcony breloczek…tuż po dopełnieniu formalności związanych z nowym samochodem.

     Vittorio Messori badający cud stwierdza, że; ”Była to prawdziwa zapowiedź zmartwychwstania ciał /../ olbrzymiej i bezgranicznej nadziei chrześcijaństwa”. Ja wiem, że jestem po śmierci i żadne cuda nie są mi potrzebne.  Tym codziennym cudem jest Eucharystia; Prawdziwe Ciało i Krew Pana Jezusa Chrystusa !!

Mój święty Profesor mówi to, co wiem;

    „Dla mnie /../ żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk”.

    Przetłumaczę; śmierć to uwolnienie duszy…to powrót do Ojczyzny Niebieskiej, Krainy Wiecznej Szczęśliwości…do Boga Ojca, do Życia Prawdziwego. Nie pojmie tego człowiek normalny, bez łaski wiary.

   Dalej św. Paweł pisze, że ma dylemat, bo „żyć to praca dla zbawiania, a umrzeć to spotkanie z Jezusem, spełnienie tęsknej miłości”. Przeżywam to samo. Pragnę żyć tylko dla Jezusa i dzieła  z b a w i a n i a  dusz.

    Poprosiłem Boga o obdarowanie żony, która z pacjentkami wymodliła moje nawrócenie…”teraz mogę służyć Tobie Ojcze i Twojemu Synowi”...   

                                                                                                                                  APEL