Prawie popłakałem się, a duszę zalała Obecność Boża, bo Mszę św. o 6.30 odprawiał „mój” kapłan. To wyjaśnia określenie, że Pan Jezus jest zawsze wierny. Wyjaśnię to w prosty sposób. Dziecko zrobi coś złego...”w jego pojęciu” tata powinien się pogniewać, ale tata wie, że jego potomek nie uczynił tego specjalnie i w złości. Nie gniewa się.

   Tylko w wypadku Pana Jezusa tak zawsze po każdym upadku. Nawet zalewa nas nagłą wielką i tęskną miłością. Wówczas płaczesz w tej łasce, bo widzisz własną nędze i to jest największa kara! To musisz sam przeżyć, bo opis nic nie da.

   Nawet dla mnie w stanie normalnym są to mniej lub więcej martwe litery. Tego nie można przekazać. Serce rozrywały czytania...wołałem tylko: ”Jezu! Och Jezu!”, a po Eucharystii usiadłem pod stacją drogi krzyżowej „Pan Jezus pociesza niewiasty jerozolimskie!" Popłakałem się, a siostra właśnie śpiewała: „Jezu! Jezu! Ty mi dajesz Swojego Ducha. Uwielbiam Cię”.

   Około 15.00 wyszedłem i odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego, a później w wielkim bólu wołałem „za tych, którzy negują istnienie duszy”. To trwało około godziny...

    Tutaj przytoczę resztkę moich przeżyć duchowych - w ramach tej intencji - z  17.09.2015. Wówczas, podczas Konsekracji, której dokonywał nasz proboszcz do mojego serca napłynęła Miłość Boża...od Pana Jezusa przez kapłana do mnie!

   Trudno to wypowiedzieć, bo musiałem głęboko oddychać, a nawet wzdychać, zamknąłem oczy. W tym czasie drugi kapłan śpiewał, to co zawsze na każdej Mszy św. ale dzisiaj moja dusza była w ekstazie i te słowa wywoływały wstrząs: „przez Chrystusa, w Chrystusie Tobie, Boże Ojcze Wszechmogący w Jedności Ducha Świętego wszelka część i chwała przez wszystkie wieki wieków”. To trwało raptem 5 minut, ale dla naszego ciała jest to ciężkie przeżycie duchowe.

    W tym czasie napisałem podziękowanie: Szanowny Ksiądz Profesor, Kanonik Leszek Wilczyński.

    << Pragnę z całego serca podziękować za wstrząsające kazanie, którego wysłuchałem w TV Trwam...w prowadzeniu przez Boga. Została nas garstka, która rozumie śmiertelny bój duchowy, który toczy się nad nami. Zbawienie jest całkowicie lekceważone...także przez pasterzy na dole.

    Dzisiaj na Mszy św. o 6.30 z późniejszym wystawieniem Monstrancji. Kapłan postawił Pana Jezusa na Stole Ofiarnym...jak butelkę wódki i bez żadnego powodu nie zapalono w ołtarzu świec. Nie wiem dlaczego pozwolił na to proboszcz...to taki przykład z bliska.

  Jako lekarz (mistyka eucharystyczna, charyzmat odczytywania Woli Boga Ojca) prześlę moje "kazanie" dotyczące śmierci, ale prosiłbym o potwierdzenie mojej rozterki, bo w naszym Kościele Świętym nie mówi się jasno co jest z nami w momencie śmierci.

   Kiedyś, w Wielki Czwartek trafiłem na linię tel. radia "Maryja" i kapłanom prowadzącym audycję dziękowałem za Eucharystię. Zadałem im to pytanie, ponieważ wiem, że natychmiast "jesteśmy", nie ma śmierci, śmierć to życie! Kapłani odpowiedzieli, że tak uważa 4/10 biskupów.

   Napiszę, bo negujący posiadanie duszy (w tym koledzy psychiatrzy - leczą opętanych tabletkami) traktują nas jak zwierzęta, bo jesteśmy tylko jednością psychofizyczną bez duchowej. Jakby na ironię: psyche znaczy dusza! Wyjaśnię też - jako lekarz - sprawę zarodka ludzkiego! Dlaczego nie wolno stosować metody in vitro!

   Moje opracowanie będzie przydatne do spotkań z przybywającymi do Sanktuarium, bo najważniejsze jest zdrowie duchowe, które daje zdrowie psychiki, a nawet ciała (np. znosi lęk). Kategorycznie trzeba podkreślać Moc Boga, którą otrzymujemy w Eucharystii...Cudzie Ostatnim, bo nie będzie już żadnego większego! Bóg czyni je, bo lud wciąż jest słaby...jak Żydzi na pustyni.

                                                                                  Jeszcze raz serdecznie dziękuję i pozdrawiam.

Ps. Takich kapłanów Szatan nie dopuszcza do wszelkiej maści "szczekaczek pogańskich"... 

                                                                                                                                 APEL