Nie planowałem porannego nabożeństwa, ale napłynęło pragnienie przyjęcia Eucharystii, bo nikt nie będzie miał mocy bez tego zjednania z Bogiem. Jakby na na znak otrzymam wielką trójkątną św. Hostię.

    To się potwierdzi, bo w przychodni będzie wielki nawał chorych z brakiem kolegi-lekarza. Ja nie wiedziałem o tym, a to wyjaśniło podszept Szatana, że: „od pacjentów ważniejszy jest Pan Jezus…trzeba zapalić nową lampkę”. Nie pojechałem, a będzie płonęła jeszcze następnego dnia. Sam zobacz jak wykorzystywana przez demona jest nasza niewiedza lub błąd.

    Dla większości ludzi życie zatrzymuje na tym świecie i „latają z ciałem”. Pan dał nam dwa dary; wolną wolę i czas, który powinien być spędzony w sposób święty.

   Przed Mszą św. czytałem żonie moje słowa: „Panie Jezu to ja Tobie wkładałem tyle lat koronę cierniową i nadal to czynię”. Proszą się tutaj słowa z pieśni: „Podaruj, podaruj mi Panie tylko jedno, tylko Twoje przebaczenie”.

    Łzy zalały oczy przy słowach Zbawiciela: „Jeśli kto zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wieki. /../ chwała moja jest niczym /../ choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom /../ Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu /../”.

    Przeprosiłem Pana za obojętnych duchowo, chodzących do kościoła, a nie na spotkanie z Bogiem Ojcem. Jednak największy ból Sercu Boga sprawiają słudzy namaszczeni, a dalej wierni „pół na pół” (służący dwóm panom) oraz szydzący z naszej wiary...w tym prowokatorzy wszelkiej maści.

   W tym czasie napłynął obraz mojego krzyża ze złamaną figurą Pana Jezusa, który padł przed laty na ziemię. Jakże chciałbym go wystroić, ubrać…zrobić podtrzymujące linki. Słodycz Boża zalała serce i nie mogłem wyjść z kościoła: „przyjmij Panie Jezu tą św. Hostię za takich ja przed nawróceniem”.

   „Jeżeli chcesz Mnie naśladować to weź swój krzyż na każdy dzień i chodź ze Mną zbawiać świat” ...zaśpiewała siostra, a później pieśń, którą lubię grać na akordeonie: „Święty Boże, Święty mocny, Święty, a nieśmiertelny zmiłuj się nad nami”! To wprost krzyk serca miłującego Boga. 

    15.00 Koniec udręki w przychodni...z kasety popłynie piękna melodia, a ja ze łzami w oczach zawołam; „Panie! Jezu! Jezu!!...jakże chciałbym Cię uwielbić, wynagrodzić Ci. Panie umiłowany. Panie mojej wieczności. Dziękuję za to, że wyciągnąłeś mnie z Otchłani.

    Bądź błogosławiony. Niech wszystko wokół chwali Cię…właśnie w ten piątek kocham Cię Panie Jezu. Gdzie pójdę bez Ciebie? Panie mojego serca i mojej wieczności. Jezu! podziękuj Tacie za takiego urządzenie tego świata…za takie piękne dzieło”.

    Teraz czytam wywiad z cudownie uzdrowioną przez o. Pio dr Wanda Półtawską; „Wobec zjawisk, które przekraczają możliwość zrozumienia, można tylko pochylić głowę albo uklęknąć, a nie drążyć pytaniami /../ trzeba być człowiekiem wierzącym /../ mówienie o tym komuś, kto nie wierzy, to mówienie ślepemu o kolorach”...

   Zapaliłem lampkę i wysprzątałem pod „moim” krzyżem, a teraz przy tęsknej melodii ponownie wołałem; „Panie Jezu! Przepraszam Cię za te wszystkie lata. Przepraszam. Ty zawsze kochałeś mnie tak samo, a nawet więcej. Przepraszam. Ty, Ty, tylko Ty. Ty, Ty, tylko Ty”...

   W nocy z telewizji popłynie śpiew; „Jezu mój pragnę Cię. Daję Ci serce me. Źródłem życia jesteś Ty. Pokój serca dajesz mi. Panie mój proszę Cię. Ulżyj mej duszy”. W tym czasie ja zawołałem: „Jezu! Jezu! Panie mój! Jak wielkie cierpienie sprawia normalna miłość, cóż dopiero Miłość do Ciebie”.

    Wprost prosi się, aby w każdy piątek w otwartych kościołach cały dzień trwały lamentacje z dawaniem przez wiernych świadectw miłości Pana Jezusa, bo nadal trwa jego osamotnienie. Na ten moment mam moje wyznanie:

    „Każdego dnia uczestniczę w Mszy św. i codziennie przyjmuję Komunię św. bez której nie potrafię już żyć /../ odczuwam miłość do Pana Jezusa w Tabernakulum i pragnę towarzyszyć Panu Jezusowi w Jego samotności"…

    Jakże jest to aktualne dzisiaj, gdy milowymi krokami zbliża się nawałnica muzułmańska z czarnymi sztandarami, które symbolizują śmierć, ale tylko ciała. To pułapka w która wciąga Bestia tych braci, bo wie, że śmierć prawdziwa (czyli wieczna)...dotyczy naszej duszy!

                                                                                                         APeeL