Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu, a u pierwszej pacjentki w książeczce ubezpieczeniowej zauważyłem wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego...od dłuższego czasu poszukiwałem tego wizerunku, bo chciałem zamówić taki właśnie obraz u znajomej malarki.

   Wezwano do zgonu siostry zakonnej. Jako lekarz ostatniego kontaktu muszę wydać kartę zgonu. Nie wiem jak nazywa się to zgromadzenie...chociaż w ich budynku byłem kilka razy pogotowiem. Tak powinna wyglądać starość człowieka z zakończeniem tego ziemskiego wygnania.

   Życie w zakonie przebiega w atmosferze duchowej. Wspólna kuchnia, sala modlitw, cisza z bardzo dobrą energią wewnątrz. Zawsze, gdy tam trafiałem wyczuwałem świętość tego miejsca. Prawdopodobnie jest to wynik modlitw, obrazów, religijnych książek oraz samych mieszkanek z dobrymi duchami tego domu!

    Potrafię wyczuć dobrą i złą energię...w takim domu chciałbym przebywać. Obejrzałem zmarłą, wystawiłem kartę zgonu i nie chciało się odchodzić. W takim czasie zawsze mam pragnienie rozmawiać z bliskimi. Podarowano mi kalendarz na następny rok ze zdjęciami papieża na spotkaniach ekumenicznych...szkoda, że nie było tam żadnego świętego wizerunku.

   W przychodni ludzie i to biedni zasypywali mnie darami z serca, a ja niczego nie chcę, a oni nie mogą pojąć, że pragnę dawać, a nie chcę brać! Prosiłem Pana o poradę i napłynęła, aby brać od bogatych i oddawać biednym.

   To metoda janosikowa, ale także ryzykowna, bo restrykcyjne prawo zabrania przyjmowania wyrazów wdzięczności. To był typowy fałsz bolszewicki, bo w tym czasie "wyzwoliciele" mieli, co chcieli. 

   Podczas dyżuru śpiewał Krzysztof Krawczyk: „Płyną dni, smutek się snuje obraz Twój za mgłą", a  moje serce zalewała tęskna rozłąka z Panem Jezusem. „Panie mój Jezu Chryste wszystko bez Ciebie to nic, a nic z Tobą oznacza wszystko!”…

                                                                                                                               APeel