Tuż po przebudzeniu ktoś śpiewał w mojej duszy: „Bóg Apostoła Andrzeja jest Miłością”. Szatan w tym czasie podsuwał pokusy w tym: „niewysławioną słodycz i raj na ziemi”. Bestia wykorzystuje naszą nędzę duchową, ale ludzie otumanieni przez rozum nie wierzą w istnienie świata nadprzyrodzonego. To wszystko ujrzysz dopiero w Świetle Bożym...
-
Co to jest Prawda?...Piłat zapytał Pana Jezusa
-
Prawda to dar Boga, to możliwość ujrzenia dobra i zła...zna to każde dziecko, ale chodzi o odróżnienie: dobra demonicznego od dobra prawdziwego.
Jak wielkie cierpienia sprawia mi nasza telewizja...nie chodzi o mnie, ale o ludzi. Wczoraj (piątek) płynęły przygody Szwejka, premiera filmu o Freddie Mercurym, który do końca nie ujawnił, że jest zarażony na AIDS oraz zbrodniczy film „Magnat prasowy”.
Przed snem czytałem relacje ludzi o przeżyciach bliskich śmierci, ale dla zwykłych nie jest to ostrzeżeniem. Nawet opracowująca temat stwierdziła, że: „Niebo nie istnieje w górze, a Piekło nie istnieje w dole. Jedno i drugie jest tutaj (czyli na ziemi)"...
W drodze do pracy odmawiałem cz. różańca Pana Jezusa, gdzie jest zwycięstwo nad Szatanem. Serce zalała radość z dyżuru na którym mam zamiar modlić się. Nic nie wyszło z tego, bo był wielki napływ ludzi z brakiem pokoju w sercu i rozmyślaniami odwracającymi od Boga.
Właśnie jest u mnie matka, której w zeszłym roku utopił się syn. Proszę ją, aby przyjęła to cierpienie i nie odwróciła się od Boga!
Podczas mojej modlitwy („św. Agonii) odczułem miłosne zjednanie z Panem Jezusem...łzy zalały oczy, a serce radość ze współcierpienia ze Zbawicielem, który także za mnie oddał życie.
Zawołałem w uniesieniu duchowym: „Ojcze Przedwieczny przyjmij Św. Agonię najmilszego Syna Swego jako przebłaganie za grzechy mojej duszy”. Wiem, że to się stanie, bo wołałem z całego serca. W tym czasie demon dwoił się i troił...zalewał mnie prześladowcami, a także śmiejącymi się mojej osoby...musiałem powtarzać słowa modlitwy:
- rozciąganie i przybijanie Pana Jezusa do krzyża
- podnoszenie krzyża.
- zanurzanie mojej duszy w Ranach Zbawiciela...
Na ten czas kolega zostawił mi do badania dzieci, a podczas powrotu kobiecina wzywa na wizytę! Z bezsilności pojawiły się łzy w jej oczach, a ona poszła do pogotowia. Mnie też jest przykro, ponieważ to była próba.
„Matko wybacz, to nie jej wina, czekała od rana w domu i wybiegła na mój powrót. W domu następna przeszkoda w modleniu się: trafiłem na generalne sprzątanie. Później, podczas modlitwy na kolanach córka potknęła się w przedpokoju i prawie padła. Przypomniało się zdarzenie, gdy spadła z leżanki, a młodzież śmiała się i przezwała ją „gruchą” (spada z drzewa, gdy dojrzeje)...
Pograłem na akordeonie z planem modlitwy w drodze do kościoła, ale musiałem iść z córką (do autobusu). Na dodatek kulawy facet żujący gumę zapytał nas o miejsce zamieszkania „sprzedawcy laleczek”, a inny dla nudy strzelał z kapiszonów i to blisko mojego ucha! Niewiele brakowało do bójki!
Na schodach kościoła ze zdziwieniem stwierdziłem, że dzisiaj jest wspomnienie Apostoła Andrzeja, brata Piotra...”rybaka ludzi”, a to wyjaśniło k u s z e n i a! Poprosiłem Ap. Andrzeja, aby wspomniał o mnie Panu Jezusowi. Siedziałem skulony, zalany łzami i w tym stanie ujrzałem, że ja także muszę zarzucić moje sieci...muszę zająć się nawracaniem!
Dzisiaj mój kapłan powiedział, aby Pan Jezus stał się moim Królem na zawsze. W drodze powrotnej głośno odmawiałem „Ojcze nasz”, a serce zalewał pokój, radość i Miłość Boża. Dopiero teraz z całego serca popłynie moja modlitwa. Może kiedyś spotkam Apostoła Andrzeja i mu podziękuję…
APeeL