Minęła północ, a w sercu pojawiła się intencja modlitewna tego dnia, bo przypomniał się śmiertelnie chory Romek. Nawet w szkolnej ławce siedział z takim samym uczniem, który zmarł wcześniej. Napłynął też obraz zapłakanej żony umierającego na chorobę nowotworową. Pocieszyłem ją, że nie ma śmierci...odpada tylko nasze ciało.

    Dzisiaj mam wolny dzień i z samego rana Matka Boża z Medziugorie zaprosiła mnie do odmawiania koronki Pokoju (wzrok zatrzymała książeczka). Bestia natychmiast podsunął zapisywanie dziennika, a gdy mam to czynić zawsze sugeruje „marnowanie czasu”. Nigdy nie podsuwał mi takich „dobrych” rad podczas nocnych eskapad karcianych, które o. Pio nazywał „szatańską pułapką”.

    Z włączonego telewizora popłynie obraz naszych żołnierzy w Chorwacji wspólnie odmawiających „Zdrowaś Maryjo” i kończących modlitwę zawołaniem; „Matko Pokoju módl się za nami”. Łzy zalały oczy, bo oni stykają się ze śmiercią...

    Dzisiaj w Sejmie RP trwa bój: zabijać czy nie zabijać dzieci nienarodzone? Jakże pasuje spóźniony „Anioł Pański” i cz. radosna różańca! Dziwnie się złożyło, bo właśnie płacą za zgon ojca ziemskiego. W czasie załatwiania sprawy odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego: „za tych, którzy wiedzą, że mogą umrzeć”.

    Później w drodze do kościoła w moim sercu pojawiło się poczucie lęku ciężko chorych oraz żołnierzy na obcej i niebezpiecznej ziemi (z ramienia ONZ). Wrócił problem chwalonej śmierci nagłej i powolnej (większa odpowiedzialność, bo wielu świadomie odrzuca kapłana).

    „Matko przyjmij tą Mszę św. także w intencji duszy ojca, ponieważ w czasie życia ziemskiego nie miał czasu i chęci do spotykania się z Panem Jezusem”.

    Podczas powrotu prawie omdlewałem przy odmawianiu mojej modlitwy w intencji tego dnia. To cierpienie jest nieznane normalnym ludziom i w żaden możliwy sposób nie można go przekazać!

   To był dzień pracy dla Boga, a zły zalecał wolny dzień we wtorek! Dobry odczyt woli Boga Ojca jest zawsze porażką dla demona...

   Popłakałem się podczas kolacji z powodu dobroci Boga Ojca: „Ojcze! Ojcze! Boże mój! Jakie natchnienie otrzymała kobieta, aby podarować mi tak dobrą wódkę?" Pochyliłem głowę, łzy leciały po twarzy, bo Bóg Ojciec dał nam wszystko.

   Umęczony nakryłem się podomką i dalej wołałem: „Panie Jezu naprawdę jestem słaby, senny i źle się czuję, a tu tyle potrzeb modlitewnych. Przecież tak samo było z Twoimi uczniami”. Żona obudziła mnie przed północą i zabrała do łóżka…

                                                                                                                              APeeL