O 4.00 rozmyślałem nad moimi cierpieniami (osaczenie) i nagle zrozumiałem, że takie dywagacje o własnej krzywdzie sprawiają przyjemność! Dlatego zły wykorzystuje tą broń do swoich celów! Efektem takich rozważań jest niechęć do ludzi, a nawet nienawiść, złość i niemożliwość ofiarowania tych ciernień Panu Jezusowi i Matce!
Padłem na kolana i zacząłem odmawiać moją modlitwę i z radością jechałem z porodem...wraz z przepływającym krajobrazem płynęły modlitwy poranne.
Z radia płynęła informacja o zaginięciu 150 miliardów dolarów, które zagarnęła KPZR i list dziękczynny matki dziecka z Czernobyla za podarunek: 1 kg przydziałowej kaszy!
W przychodni była „cisza przed burzą” (jedna karta), a takich dni Szatan nie lubi, bo mam pracować pod krzyżem. Właśnie płyną słowa piosenki” „do Nieba wznieś”. Teraz tłumaczę babci, która z powodu nękania przez synową chce wynieść się do domu opieki społecznej:
- Musi pani uczynić to zgodnie z wolą Boga...nękania przekazać Panu Jezusowi, wszystko znosić cierpliwie...to próba dla pani.
Nagle zrobił się „sztuczny tłok" i napłynęly 3 wizyty domowe. Ostatnią mam zamiar nie przyjąć, ale po chwilce zawołałem: „to dla Ciebie, Panie Jezu”! Nagle zrozumiałem, że Pan wszystko bada i mówi: „masz pracować pod krzyżem, ale zobaczymy czy pojedziesz do ciężko chorej", którą skierowałem do szpitala.
W tym nawale wchodzi pacjentka i daje pieniądze: „niech pan przekaże biednym”. Wyobraź sobie, że z trzema wielkimi czekoladami trafiłem do niezwykle nędznej chaty, gdzie przywitał mnie Pan Jezus i Matka z Sercami. Wizerunek Matki...jakby odnowiony! Dodatkowo wręczam pieniądze młodej gospodyni: „za nakarmienie brata, który przepił rentę!”
To była wielka wspólna radość. Babcia w szpitalu, pijak nakarmiony, gospodyni uśmiechnięta...czy wiesz ile radości ja otrzymałem z Nieba?
Czy wiesz na czym polega Radość Boża? Żadnym ludzkim językiem tego nie wytłumaczę. To przenika całe serce, unosi do góry: „och, Jezu mój"...przypomniały się słowa piosenki "do Nieba wznieś"!
Po czterech godzinach pracy pod krzyżem wszystko było gotowe. Dzieło uwieńczyło zapalenie lampki. Wróciły obrazy z wizyty: Matki z Sercem i Pana Jezusa z Sercem w koronie. Na końcu tego dnia oglądałem film: „Triumf ducha” o Żydach greckich w obozie Oświęcimskim...łzy zlały oczy, gdy kapłan żydowski łączył parę ludzi.
Nagle sercem znalazłem się przy tym narodzie. Przesuwały się sceny wydawania Żydów, prowadzenia i przewożenia tam gdzie nie chcą (oszukiwania), biczowania, bicia, krzyczenia, głodzenia i bestialskiego mordowania. Ojciec bohatera płakał z powodu zamordowania (zagazowania) najbliższych, a ja razem z nim wołałem: „Jezu mój! Jezu! przecież Ty byłeś przy nich. Ty byłeś razem z o. Kolbe!”
Napłynęło poczucie łączności z Męką Pana Jezusa, z Jego Ofiarą za nas, a także za nich - mordowanych w obozach! Smutek zalał serce, bo przypomniały się słowa Pana Jezusa o tym, co stanie się z narodem wybranym po Jego odrzuceniu...spalona ziemia bardziej niż w Sodomie i Gomorze!
ApeeL