MB Nieustającej Pomocy
Anioł podpowiedział mi, że mam iść na Mszę św. poranną, bo „nie będę żałował”...nawet napłynął obraz mojej radości w drodze do kościoła. Tak się stanie, bo w sercu pojawi się wielka miłość z pragnieniem obejmowania spotykanych ludzi.
W ławce zawołałem: „dobry Ojcze, Panie Jezu, dziękuję, dziękuję” w pełni modlitewnego skupienia przy zamkniętych oczach. Na ten czas przez kościół szła matka z dziewczynką i obie uklękły przed MB Częstochowską. To są sekundowe obrazy i nic nie wyrazi odczuć, które napływają wówczas do duszy!
Od Ołtarza św. popłyną słowa listu do „braci pogańskiego pochodzenia”. Jakże to piękne i śmieszne, ale aktualne...przecież tak zostałem powołany. W tym czasie Matka Boża na pewno jest przy nich, tak jak przy mnie! Potwierdziła to pieśń do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, która pomaga mi, pomoże klęczącym przed Nią i proszącym grzesznikom za których wołałem wczoraj...pomoże też dążącym do świętości.
Piszę to dla dokumentowania moich przeżyć na początku nawrócenia. To droga, którą musi iść...każdy, który błądził i szukał tak jak ja. Zważ jak ważne jest uczestnictwo w Mszach św. oraz uczenie się słuchania Boga Ojca, bo musisz odróżnić własną myśl od napływających (dobrych i złych natchnień).
Wzrok przykuły palące się świecie, symbol Światła z zapytaniem: „czy naprawdę wiem jaka łaska mnie spotkała?” Zwykły śmiertelnik nie pojmie tego, bo właśnie w tej chwilce czekam na spotkanie z Panem Jezusem w Eucharystii!
Wróciło poczucie Matki przekazującej nasze prośby Panu Jezusowi. Jakże Ona cierpi, ponieważ nie każdemu może pomóc. „Panie Jezu przyjmij wszystkie prośby Matki...bądź miłosierny, przekazuj wszystko Ojcu. Panie mój, pragnie tego Twoje Miłosierne Serce”.
W intencji tego dnia przyjąłem św. Hostię, a siostra właśnie zaśpiewała o Dobrym Panu Jezusie, aby wysłuchał próśb swoich dzieci. Z mocą pojechałem na dyżur w pogotowiu, gdzie od razu prosiłem w intencji starszych ludzi, których odesłała siostra, bo nie chciało jej się odszukać książki wezwań! Pocieszyłem też małżeństwo, a Pan sprawił, że trafiłem na ziemię mojego dziadka (mieszkał tam krótko po przeprowadzeniu się z W-wy)...do staruszki umierającej z powodu przerzutów nowotworowych o imieniu Weronika.
Podczas przejazdu rozmawialiśmy o Matce Bożej, a ja poprosiłem ją, aby swoje cierpienia przekazała Matce w intencji pokoju na świecie. Wskazałem, że jej imię zobowiązuje...ma otrzeć Twarz Pana Jezusa! Dodałem, że jesteśmy po śmierci, a zły będzie budził zwątpienie.
Dzisiaj trwa posiedzenie Sejmu RP z przekazem dyskusji o Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Można powiedzieć, że władza ludowa to przyjaciele, których można przyłożyć do rany. W tym czasie ja im zagrażam: pracą z oddaniem, służbą Bogu i ludziom. To nie dziwi, bo dla tych ludzi matką była i jeszcze jest Partia, tkwienie w Egipcie z odrzucaniem Królestwa Bożego.
Dobrze, że Matka Boża połączy Borysa Jelcyna (od 10 lipca 1991-31 grudnia 1999) z Lechem Wałęsą, co sprawi wyjście od nas ruskich (16 września 1993 r.). Płakałem wówczas jak dziecko!
Teraz młody mężczyzna przetrzymał zapalenie wyrostka...pędzimy do oddziału chirurgicznego, płynie droga krzyżowa i ponowne prośby do Pana Jezusa, aby był miłosierny dla tych o których prosi Matka.
Na ten moment sercem wstrząsają pieśni: „Idzie mój Pan” i „Mój Mistrzu”, a do tego muzyka Leonarda Cohena. Tak znalazłem się z Matką Bożą na drodze krzyżowej. W klitce lekarskiej, prawie sam na Sam z Bogiem Niebem trafiłem na pieśń: „Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze...z Jego Światłem we włosach każdy życie zaczyna". Ten dzień zakończyła koronka do Miłosierdzia Bożego…
APeeL