Joachima i Anny
Przebudzony w nocy nie wstałem do modlitwy (czytaj; nie pocieszyłem Pana Jezusa!), a teraz napływa; "przyjdź do Mnie". Podczas przejścia do kościoła próbowałem odmówić moją modlitwę, ale mam modlić się "własnymi słowami, bo tyle jest ważnych spraw!"
Zdziwiony stwierdziłem, że jest to Msza Św. oazowa, kapłan grał na gitarze, a nieznany prowadził nabożeństwo...wszystko zrozumiałem później, gdy czterech chłopców ubranych w jasne tuniki i przepasanych podchodziło do Komunii Św.! Tak, ja muszę już chodzić za Jezusem, bo zostałem przez Niego "przepasany!"
Podczas niektórych słów z Ewangelii lub pieśni w serce wpadły zdania; "pełne jest Niebo i ziemia Chwały Twojej...wielu chciało zobaczyć to, co wy widzicie", a moje ciało doznało sekundowych drżeń! To wstrząs ciała fizycznego na doznania części duchowej, gdzie Słowo Boże wywołuje żywą reakcję.
Moja dzisiejsza intencja dotyczy pokoju w rodzinie, nawet poprosiłem o zabranie części mojego Pokoju Bożego z przekazaniem najbliższym. Pokój niszczy ten świat, bo modlitwę uniemożliwiają kłaniający się znajomi, podbieganie napastliwych pacjentów, proszący o receptę na ulicy, a "spod ziemi" wychodzą "towarzysze" (od towarzyszenia)...załatwiałem też załatwiony wcześniej podatek drogowy. Tutaj ciekawostka, bo to natchnienie podsunął mi demon na szczycie porannego pośpiechu. Nawet miałem ostrzeżenie; "zły".
Klucząc i nie wracając do domu dotarłem do wielkiego kamienia pod starym drzewem, dopiero tam udało mi się odmówić całą moją modlitwę. Czy wiesz jak nieprzyjaciel nie znosi stanu łaski uświęcającej? W takim stanie każda myśl, słowo i czyn...każda modlitwa, cierpienie zastępcze mają wielką moc!
Zły wie ile dobra mogę uczynić, dlatego przeszkadza we wszystkim i podsuwa same "dobre" sprawy! Nie pozwolił jechać na działkę, ale wysłał na zakupy. Nie dał pisać modlitw, ale podsunął czytanie zapisków sprzed lat ("przejrzyj w stanie łaski!"). Próby modlitwy burzył rozproszeniami, stękaniem żony z powodu bólu głowy, telefonem i sennością. Nic nie pomógł wyjazd na działkę, gdzie zacząłem kopać w złości...
Wreszcie zawołałem;
- Jezu dlaczego tak jest? Dlaczego nie pracuję z Tobą? Dlaczego ta złość?
- Czy modliłeś się przed pracą? Czy przekazałeś ją dla Mnie? Zapamiętaj to dobrze!
Każdą czynność zaczynaj od modlitwy, prośby modlitewnej i przekaż tę czynność w jakiejś intencji...najlepiej wprost na Ręce Jezusa. Na chwilkę wróciłem do budki.
- Panie Jezu przekazuję Ci tę pracę z zaległymi cząstkami różańca w intencji "łazików nie znających modlitwy"...w tym wypadku chodziło o dusze czyśćcowe mających dwie lewe ręce.
Zły atakował jak rozszalały, rzucał we mnie starymi pociskami; mafia, fałsz ludzi, których znam z próbą niechęci do nich. Nic nie wychodziło, dobrze, że żona zgodziła się na postawienie świeżych kwiatów pod "moim", a teraz "naszym" krzyżem!
-
Dlaczego Jezu nie ma wezwania do tej czynności?...zawsze było polecenie!
-
Dla Mnie to większa przyjemność i wzrasta wartość twojego czynu.
To jasne. Dodatkowo żonę boli głowa i zleciła wszystko mojej osobie. Zabrałem wodę, wyczyściłem słoiczki, zmieniłem kwiaty...bez najmniejszego wstydu. Pierwszy raz chlubiłbym się tym czynem...w razie przejeżdżania karetki ze znajomymi pracownikami. Pięknie wyglądał ustrojony krzyż!
Późny wieczór. Usiadłem w smutku, bo żona dalej miała migrenę. Teraz mam łzy w oczach, gdy św. Paweł mówi, że się nie boi i chętnie odda życie w Imię Jezusa. W tym czasie napłynął sekundowy obraz Serca Pana Jezusa w koronie cierniowej...
APeeL