Po długim i kojącym śnie oglądam w TV Polsat relację o chrześcijańskiej Wspólnocie Wyzwolenia (Communio e Liberatione). To cywile mający pragnienie działania misyjnego, chcący żyć dla innych, charytatywnie, którzy oddają stałą sumę ze swoich zarobków. To ludzie szczęśliwi poprzez spotykanie się z Panem Jezusem „tu i teraz”.

   Właśnie płynie pieśń: „O! Panie, to Ty na mnie spojrzałeś.” Serce zalał smutek rozłąki z Panem Jezusem, a w oczach pojawiły się łzy. Na ten moment śpiewał Cohen, który szukał i znalazł się w zakonie buddyjskim. Na ziemi nie uzyskasz prawdziwego szczęścia i pokoju, bo to da tylko Zbawiciel...nie szukaj nic poza Bogiem Objawionym „Ja Jestem”. 

    Na Mszy św. o 12.00 trafiłem niewidome dzieci ze specjalnego ośrodka, które przejmująco śpiewały. Dodatkowy smutek zalał moje serce z powodu garstki podchodzących do Eucharystii, a kościół był pełen wiernych. Syn też przybył, ale po czasie wybrał mecz piłki nożnej, a żona ma do mnie pretensję, że nie reaguję.

   15.00 Płynie koronka do Miłosierdzia Bożego i moja modlitwa w intencji tego dnia. W powietrzu wisi wojna (USA + Wielka Brytania) przeciw Afganistanowi. Dziesiątki tysięcy głodnych uciekinierów. Natomiast u nas trwa tworzenie rządu, a niżej kręci się lud pozbawiony pracy, chorzy, słabi, odrzuceni i skłóceni przez majątki. Oto spalił się piękny pensjonat o który kłócili się spadkobiercy, bo właściciel popełnił samobójstwo.

   Teraz modlimy się z żona, która jest zmartwiona ateizmem synowej, a ponadto nie przejmuje się sprzątaniem i gotowaniem. Syn właśnie przybył do nas na kolację...

   Podziękowałem za ten dzień, przeprosiłem Boga Ojca, wcześniej idę spać, bo jutro czeka mnie ciężki dzień w przychodni.

                                                                                                                            APeeL