Drugi dzień świąt...

    Żonie przyśniło się, że spadłem ze schodów. Tak się stało, bo po adwencie siedziałem do 3.00 i upiłem się! Na ten moment Pan Jezus powiedział z czwartego tomu „Prawdziwego życia w Bogu", że „Szatan miałby zupełnie w posiadaniu moją dusze i zabiłby mnie”.

    To wielka prawda. Ile razy mogłem umrzeć po upiciu się do nieprzytomności! Płynie scena z filmu „Potop”...zdrada. W domu dodatkowa złość, bo syn zaprosił kolegów, częstował ich, a oni nakopcili...wszędzie śmierdziało papierosami. Pan pokazuje; zobacz, przecież to samo czynisz Mnie! 

    Na Mszy św. o 17.00 popłakałem się, łzy leciały na ziemię, bo tak uczciłem Pana Jezusa, którego w każdej chwilce mojego życia mam chwalić, a tu pijaństwo. Przepływały obrazy z mojego nędznego życia...popłakałem się ponownie, a w tym czasie kamieniowano św. Szczepana. Pan Jezus wskazuje, że będziemy w nienawiści u wszystkich z powodu Jego Imienia.

    Podczas powrotu odmawiałem moją modlitwę, a w domu wzrok zatrzymała książeczka „Marcin Luter”. To ewidentny zdrajca Pana Jezusa. Natomiast z „Dzienniczka” s. Faustyny popłyną słowa ode mnie; „Przepraszam Panie Jezu. Przepraszam”.

    Syn ponownie zaprosił kolegów, znowu stawiał im nasze jedzenie, gościł się z podenerwowaniem rodziny. Nie rozumie, co oznaczają święta, a do tego jest naiwny.

                                                                                                                                APeeL