Wielu nudzą moje świadectwa wiary, które zaczynają się od opisu przeżyć...tuż po przebudzeniu. Musisz zrozumieć, że Czerwony Smok ma zadanie zmiany przebiegu dnia, aby nie był zgodny z Wolą Boga Ojca. Piszę to dla poszukujących jej odczytywania.

   Właśnie napłynął czas wstania na Mszę św. o 7.00, a  w mojej słabości mam podsuwane (w mojej osobie); "wyspanie się z byciem na Mszy św. o 17.00". Po sekundowym śnie, który określam „zamuleniem w mózgu" zerwałem się wiedząc, że jest to zaproszenie do kościoła...i „z radością pojechałem na spotkanie Pana”.

    W kościele zdziwiłem się, że dzisiejszej niedzieli przeżywamy uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata. Na ten czas św. Paweł przekazał (Kol 1, 12-20) piękne słowa; „Dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On to uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów.”

   To okaże się wstępem do ostatecznego odczytania dzisiejszej intencji modlitewnej. W Ew. był opis umierania Pana Jezusa na krzyżu, ale w mojej modlitwie („św. Agonii”) są wszystkie Słowa Zbawiciela (modlitwa w instruktażu).

  Ks. proboszcz mówił o tym, że dobrze, że nie powołano Pana Jezusa na Króla Polski, nawet wspomniał ks. Piotra Natanka, który o to walczył i spotkał go „drobny konflikt” z Episkopatem (odsunięty od posługi kapłańskiej). Ja też mam „drobny konflikt” z Izbą Lekarska (zawieszenie pwzl na wieki wieków).

   Dziwne, bo intronizacja Pana Jezusa na króla Polski odbyła się 19.11.2016 r. w obecności prezydenta Andrzeja Dudy w sanktuarium w Łagiewnikach. Wcześniej Episkopat był przeciwny, a idea intronizacji Jezusa była związana z wizjami pielęgniarki Rozalii Celakówny. Miał to być warunek ocalenia kraju w obliczu zbliżającej się wojny.

    Co się stało proboszczowi? Zanik mózgu nie boli, wiem to po sobie. Wracając do domu żona skręciła sobie nogę i musiałem zrobić śniadanie. To głupstwo, ale co uczyniłaby bez mojego przyjazdu do kościoła?

    Wyszedłem, aby odczytać intencję i odmówić modlitwę, co się udało. Jak nigdy dodatkowo włączyłem koronkę do Ukrytych Cierpień Pana Jezusa w Ciemnicy, a wielki ból pojawił się podczas Drogi Krzyżowej oraz św. Agonii.

    Mało jest ludzi wdzięcznych Bogu Ojca za nasze wybawienie. Nie pojmie tego człowiek żyjący tylko tym światem…

                                                                                                                                  ApeeL

 

12.11.1997(ś) ZA OPANOWANYCH NIEMOCĄ

    W śnie ciągnąłem wóz konny z ciężko chorymi...aż do przebudzenie o 2.00. Przez chwilkę pomagał mi kolega...zrywałem się jeszcze o 4.00 i 5.00. W wielkiej mgle oraz smutku w sercu jechałem na Mszę św. o 6.30. Chodziło o grzech w myślach, a z łaską wiary widzisz swoją słabość, a nawet nędzę.

    Jakby na ten czas zastałem zamknięty kościół z opóźnionym nabożeństwem. Napłynęła osoba pierwszego prezydenta Czech Vaclava Havla, który palił, a teraz cierpi na nowotwór i płacze po operacji...zawodzą maszyny i ludzie.

    Poprosiłem Boga o przebaczenie i już wiem, że jest to „duchowość zdarzeń’ w ramach dzisiejszej intencji modlitewnej. Moje myślenie nie wskaże jej, ale będzie wyłożona. Wróciła wczorajsza niemoc seksualna, chorzy na ludzki niedobór odporności (HIV) powodujący AIDS (z próbami stworzenia szczepionki) oraz Pan Jezusa w Ew. (Łk 17, 11-19) uzdrawiający dziesięciu trędowatych.

    Teraz sam popłakałem się, gdy kapłan prosił o przebaczenie naszych grzechów. Napłynęło pragnienie spowiedzi...wczoraj nie podszedłem do konfesjonału, a dzisiaj nie ma spowiednika. W bezsilności zawołałem; „Ojcze! Przepraszam jakże pragnę świętości!”

    Łzy zalały oczy podczas śpiewu przed Eucharystią; „Jezu dobry i cichy serca pokornego, uczyń serce moje wg Serca Twego”. Nie mogłem wyjść z kościoła…

    Wcześniej zacząłem przyjęcia chorych, a dzisiaj będzie straszny nawał...za nich ofiaruję ten dzień mojego życia;

- pobity policjant

- żona, której męża zawiozłem do szpitala z zatruciem alkoholem i obrzękiem mózgu (zagrożenie życia)

- samobójca, który rozwodzi się

- obcy ciężko chory, któremu nie mogłem pomóc, bo nie było karetki

- bezrobotni bez grosza

- młoda z zespołem szyjnym, niezdolna do pracy

- smutna wdowa...

    Na szczycie udręki około 10:30 sam byłem bezsilny, bo miałem jeszcze dwie ciężko chore, a nadal nie było karetki. W tej sytuacji chciało mi się płakać i zawołałem; „Panie Jezu zmiłuj się nade mną”...

    Wracałem o 15.00 odmawiając koronkę do Miłosierdzia Bożego, sam opanowany niemocą i to w dniu ścisłego postu w intencji pokoju na świecie. Podczas odmawiania mojej modlitwy napłynie potwierdzenie intencji;

- porzucona przez męża z piątką dzieci (w W-wie miała wszystko, teraz przeniosła się na wieś)

- poinformują o przemocy i maltretowanych w rodzinach

- bezsilność ofiar powodzi

- Jan Paweł II wystąpił jako chory i b. słaby...

    Zapisują to, a właśnie żonie wypadła butelka z winem i wszystko zostało zachlapane. Napłynął świat wypadków, nagłych śmierci, bezsilnych w rządzie wobec protestu anestezjologów oraz wobec młodocianych morderców, którym grozi tylko „akcja wychowawcza”...

                                                                                                                           APeeL