Ciężko i źle jest w sercu, bo alkohol niszczy człowieka. Usiadłem na łóżku odmawiając; „Zdrowaś Mario”. W sercu odczułem bliskość Matki Prawdziwej i właśnie do Niej mam się zwracać. Co uczyniłem w drodze do pracy; „Zdrowaś Mario...do Syna Swego nas...mnie prowadź”.

    Po zamyśleniu i otwarciu oczu zobaczyłem uciekającego spod nóg gołąbka! Jest to zawsze znak pokoju. Po przejściu ruchliwej ulicy ponownie kieruję się ku Matce Prawdziwej; „Tyś pod krzyżem Jego stała”.

   Przypomniała się scena z wczorajszego dnia. Podczas odmawiania modlitwy za chłopca z wypadku, szukałem w myślach sceny Męki Pańskiej...nadeszła Matka pod krzyżem na którym oddał życie Jej Syn!

    „Jezu, Jezu...przecież Ty oddałeś życie także za mnie - właśnie teraz widzę to wyraźnie. To była Twoja dobrowolna śmierć, która dała mi Życie Prawdziwe już tu na ziemi, bo wiem, że Ty Jesteś i jest Niebo!"

   W tym czasie podbiegł do mnie jakiś duży pies i zaczął lizać mnie po rękacha inny o złych oczach, który rzucał się na różnych ludzi...nie zaatakował mnie przy drzwi przychodni.  

   Podczas powrotu do domu wstąpiłem do piwiarni i w sali bezalkoholowej spotkałem pana, którego prowokacyjnie zapytałem;

- Założę się, że nie wierzy pan w istnienie szatana?

- Nie ma pan racji, bo zawsze mówię; „idź precz szatanie” i zło, które nadchodzi odpływa, bo on działa przez myśli, słowa i czyny..wierzę w Boga, Jezusa i Marię. Zrobiło mi się nieswojo, ponieważ nie spodziewałem się takiej odpowiedzi!

- Czy pan tylko tak mówi...czy wierzy naprawdę? Jednak po dyskusji, która trwała około 30 minut powiedziałem z mocą;

- Nie wierzę w przypadki...dobre moce z tamtego świata skierowały mnie do pana, bo sama wiara nie wystarczy...musi pan przystąpić do Sakramentu Pojednania (nie był u spowiedzi od 22 lat). Od tej chwilki nie będzie miał pan żadnego tłumaczenia na tamtym świecie! Pojawi się wieczny zapis wszystkiego i pokażą panu naszą rozmowę.

   Kapłan skalany nie kala Eucharystii, a sprawiła to Mądrość Boża. Pan jest przedstawicielem pajęczyny ziemskiej, a ja jestem funkcjonariuszem Pana Jezusa Chrystusa!

   Po wejściu do domu zły uderzył we mnie z całą siłą poprzez żonę, która biegała, krzyczała, ubliżała mi i wylała resztę alkoholu i piwo. Nic nie powiedziałem, usiadłem w ciszy pokoju oraz  smutku i prosiłem Pana Jezusa o pocieszenie.

    Po pewnym czasie żona weszła i pocałowała mnie w policzek. Tak radzę innym, bo tak zostałem wypróbowany. Uśmiechnąłem się, a w rubryce; „Listy do Rycerza” przeczytałem o dziewczynie, która kilka lat modliła się o dobrego męża, którego otrzymała.

   Po wyjściu gości weselnych oboje padli na kolana i modlili się do Pana Jezusa! Są jednak na świecie ludzie z moich marzeń. Łzy zakręciły mi się w oczach…

                                                                                                                          APeeL