Tuż po północy machinalnie przeżegnałem się, ze wstydu odwrócony do wizerunku "Jezu ufam Tobie” (objadam się i piłem alkohol do lustra). Nagle napływa ostrzeżenie; „natychmiast przerwij to jedzenie i picie!" Naprawdę przestraszyłem się i rzuciłem wszystko, nawet kanapkę w środku jedzenia!

   Dopiero teraz przypomniałem sobie, że podczas wieczornej Mszy św. zawołałem; „Panie Jezu daj zawsze mocny znak, że to próba...zawołaj”! To była piękna Msza św. i wstrząsające przeżycia, a ja jak faryzeusz żydowski skończyłem post o północy i rzuciłem się na jedzenie i picie w nagrodę!  Pan Bóg nie lub takich czynów, których dobro wyznacza północ jako próg dnia.

    Teraz jadę do pracy, na odchodne pocałowałem żonę ze słowami; „Pan jest Dobry” i w uniesieniu zawołałem; „Panie Boże, Wielki Boże, tyle dobra zaznaję” powtarzając wkoło o sobie; marność nad marnościami!

   Przypomniała się wczorajsza Eucharystia, w kolejce stałem za bardzo wysokim osobnikiem i pomyślałem, że Matka Boża mówi do mnie; „masz być mały...coraz mniejszy, malutki!” Każdy wie jak trudno jest stać się takim i zrozumieć swoją marność, ale nie ujrzysz z tego bez Światła Bożego! W każdym z nas jest poczucie godności i trudno się uniżyć. To poczucie godności powoduje, że staramy się pokazać swoją ważność, swoje ja.

    W tej łączności ze światem nadprzyrodzonym demon zaskoczył mnie (w najmniej spodziewanym momencie); wyjazdem poza kolejką (za kolegę), a miałem chęć na picie kawy i modlitwę z dyskusją („nawracaniem”), która wywołuje odwrotny efekt.

    Po wszystkim stwierdzam, że na takie ataki jest tylko jedna rada; modlitwa, bo wówczas milczysz i nie dyskutujesz, a zły traci moc. Pies szczeka, a człowiek nie zwraca na niego uwagi. Dopiero teraz padłem na kolana, a w tej sekundzie weszła dyspozytorka. Nie mamy telefonu z pokojem lekarskim.

   W tym czasie w programie katolickim pokazywano dzieci głuchoniemych...dzieci wskazują na Pana Jezusa poprzez Jego rany na krzyżu. Miłość Boża sprawia, że w oddaleniu nasila się tęsknota za Bogiem, a to odsuwa znużenie.

   Wczoraj miałem chęć posiedzieć w kościele, ale kościelny spieszący się do swojego gospodarstwa na odległej wsi wyganiał brzękiem kluczy. Wielokrotnie chciałem zwrócić mu uwagę jako ateiście, ale dzisiaj wiem, że podobnie dzwoni do takich Bóg Ojciec.

    Na wyjeździe mówiłem, że w każdej sprawie trzeba zgłaszać się do Matki Bożej. Podczas powrotu z wyjazdu przypomniał się przekaz o kobiecie z krwotokiem po porodzie, która psom wyrzuciła 5-miesięczne dzieciątko. Jak taką ma sądzić Trybunał Boży?

   Nagle odeszły kuszenia, nie ma rozdrażnienia z uciskiem w okolicy serca, które zalewa radość i słodycz, a tego nie można przekazać. Na dodatek towarzyszy mi piękna melodia z poczuciem łączności z Panem Jezusem.

   Teraz oglądam audycję o zniszczeniu Sodomy i Gomory, gdzie królował homoseksualizm i różne wypaczenia erotyczne. Przepłynęły obrazy z mojego życie erotycznego, a smutek zalał serce, padłem na kolana i odmówiłem „Biczowanie Pana Jezusa”.

    Z „Apelu Miłości” padną słowa; „Wszystko ci przebaczam. Jesteś Moim za cenę Mojej Krwi i tobą chcę się posłużyć, aby zbawić wiele dusz, które tak drogo Mnie kosztowały. Nie odmawiaj Mi niczego”.

   Nieprzypadkowo obejrzę film o p o c z w a r k a c h...z obrzydliwości powstaje przepiękny motyl! Nie wiadomo skąd na moich spodniach znalazłem mocno trzymającą się poczwarkę. Dla mnie jest to jasne; tak z naszego grzesznego ciała ma wylecieć święta dusza (piękny motyl).

    Podczas modlitwy zalała mnie cichość i marność. Natomiast teraz mówię; „szanuję pana jako ateistę, ale po śmierci żyjemy...jesteśmy, a pan krytykuje Kościół Boży, a bez niego nie można otrzymać Eucharystii; przepustki do Nieba". Pracował jako policjant i w służbach nie powinna być nakazu bezbożności. Nasze życie jest niepewne. Mówiłem to spokojnie i zdecydowanie, zarazem ostrzegałem przed szatanem i jego sztuczkami.

   Z „Apelu Miłości” popłyną słowa; „Do grzeszników musisz odnosić ze współczuciem, a nawet ze słodyczą i modlić się za nich". Jakże to wszystko jest jasne. Przykładem jest obmawiająca nas wstrętna sąsiadka! Trzeba ją błogosławić i dziękować Bogu Ojcu za taką próbę, bo On patrzy co zrobisz.

   W ciszy serca módl się za nią i przyjmuj w jej intencji św. Hostię, nigdy się nie tłumacz, czyń swoje, bądź szczególnie dla niej grzeczny/a i wyrozumiały/a...obejmij ją swoim sercem, szczególną miło­ścią Jezusową - większą niż do własnych dzieci! Zrobisz to, a otrzymasz oklaski w Niebie! Łatwo tak się radzi, ale trudniej to wykonać!

                                                                                                                              APeeL