Na Mszy św. porannej popłynął opis zgrzeszenia przez Adama, który spożył owoc z drzewa zakazanego (Rdz 3,9-15)...ktoś może zapytać, a kto przy tym był? To jest symbolika nieposłuszeństwa z wygonieniem nas „na swoje” czyli ziemię, którą mamy czynić sobie poddaną. Tak też jest z naszymi dziećmi, niewdzięcznymi za darowiznę.

   Apostoł Paweł wskazał (2 Kor 4), a pisze o tym trudnym językiem, aby „łaska, obfitująca we wdzięczność wielu, pomnażała się Bogu na chwałę”. Dalej są jeszcze trudniejsze słowa, które przetłumaczę: obecne utrapienia człowieka cielesnego zostaną wynagrodzone bezmiarem łask duchowych po naszej śmierci.

   Wiara w życie wieczne marnieje, bo Belzebub ogłupia ludzkość już od dziecka...podsuwa wszelkiej maści przyjemności („żyje się raz”). To prawda, ale nie dodaje, że wiecznie! Ludzkość niszczy cud stworzenia wszystkiego przez Boga Ojca.

   Można to ujrzeć na osiedlu, gdzie postawiono budki dla śmietników. Wiele z nich jest psutych przez zbieraczy, a użytkownicy wyrzucają śmieci do naszych pojemników...jeszcze nie zabudowanych. Czyste wody z rybami są zawalane plastikami, a koło Gdańska spala się trujące śmieci...także od partnerów niemieckich.

    Pan Jezus podkreśla to w Ew. (Mk 3,20-35), ale zarzucano Mu, że odszedł od zmysłów. Natomiast u mnie koledzy psychiatrzy stwierdzili, że żyję w świecie nierealnym (psychoza). Jak czytasz dziennik to widzisz, że ciałem uczestniczę w wydarzeniach politycznych, a nawet sportowych...właśnie do późnej nocy oglądałem powtórkę meczu w siatkówce z ruskimi, których pokonaliśmy jak w Cudzie nad Wisłą.

   W tym czasie dysponujący przyciskami atomowymi są zdrowi psychicznie (Kimowie, tow. Putin oraz sprawcy żółtej zarazy, która zabiła 3.5 miliona ludzi).

    Eucharystia sprawiła pokój i słodycz, a jej pionowe ułożenie wskazało, że Bóg Ojciec jest dzisiaj ze mną („My”). To oznacza pomoc w odczycie i zapisie w/w intencji. Tak też będzie, bo po nieprzespanych nocach zostanę obudzony na nabożeństwo do Serca Pana Jezusa o 17.30.

   Ponownie nie było kompletu mężczyzn do niesienia baldachimu i prowadzenia kapłana z Monstrancją. Wiara upada, a dodatkowo przyspieszyła to pandemia (dyspensa)...szczególnie dla tych, którzy wcześniej też nie „grzeszyli religijnością”.

   W tym czasie „modlący się” wszędzie - b. marszałek Senatu RP kolega lekarz Stanisław Karczewski - zalecił zamykanie kościołów, ale nie wspominał o meczetach.

    Podczas meczu oldbojów w piłkę nożną zakończyłem moją modlitwę: za pewnych swojej mocy oraz za pewnych pomocy Bożej. Zarazem napłynęło natchnienie dotyczące tych, którzy nie pamiętają o przykazaniu: „będziesz dzień święty święcił”.

    Naprzeciwko kościoła jest lodziarnia, gdzie ludzie stali w wielkiej kolejce jak po chleb powszedni, a w Zakopanem biją się o miejsca parkingowe. Większość wypoczywa w różny sposób...nawet nie pomyśli, że niedzielę ("nie działam") otrzymaliśmy od Boga jako dzień dla Jego chwały i naszego uświęcenia.

    Mówię Ci, nie szukaj radości ziemskich bez Boga z planowaniem przyszłości. Obudź się, podziękujesz mi za tę radę, gdy się spotkamy…po odrzuceniu umiłowanego ciałka („prochu z prochu”). Pożałujesz, gdy zlekceważysz to zalecenie, a wiedz, że proszę właśnie Ciebie...jako wiedzący, że wszystko jest prawdziwe w Kościele katolickim!

                                                                                                                                APeeL

 

Właśnie przepisane...

14.06.1993(p) ZA TYCH, KTÓRZY NIE MAJĄ CZASU NA MODLITWĘ

  Minęła północ, a ten dzień był „przeplatany różańcem”...przypomniał się początek wczorajszej procesji, gdy na chorągwi zauważyłem Matkę Bożą z Jezuskiem trzymającym różaniec. Na kolanach zawołałem: „Panie Jezu, Matko, Ojcze proszę o prowadzenie w czasie zastępstwa ordynatora w oddziale wewnętrznym”.

   Chodzi o to, abym nie denerwował się, spokojnie przyjął to obciążenie z przekazaniem w intencji pokoju w byłej Jugosławii. Dzisiaj mam dodatkowy post (trzeci dzień w tym tygodniu), a okaże się, że konflikt w byłej Jugosławii nasilił się.

    Poproszono mnie o pomoc, ale nie zwolniono z pracy w przychodni. W pośpiechu można zrobić błąd, ktoś umrze i nie będzie można odpowiedzieć na proste pytanie: dlaczego pan zgodził się na takie zastępstwo?

   Pod garażem przywitała mnie para gołąbków, a bardzo lubię ten znak miłości! Podziękowałem Bogu Ojcu ze łzami w oczach: „Tato! Tatusiu! Dziękuję Ci, dziękuję!”

    W pracy trafiłem na nawał pacjentów, a po dwóch godzinach wielki smutek zalał serce, ponieważ ludzie nie chcą Boga Ojca. Przypomniały się też słowa, że Komunia św. to nasza ofiara („łaska”). Sam zobacz: wierni robią łaskę Panu Jezusowi, a jest to podsuwane przez szatana! Przetłumaczę to na potrzebie jedzenia chleba. Jesteś głodny, ktoś cię częstuje, a ty robisz mu łaskę, że przyjmujesz ten dar.

    Nawał chorych trwał aż do 15.00. Na działce popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego oraz początek mojej modlitwy: „św. Osamotnienie” Pana Jezusa w Getsemani z Ukrytymi Cierpieniami w Ciemnicy. Serce rozrywał ból i prawie omdlewałem...poratowała mnie chwilka snu. W tym czasie z radia popłynie piosenka ze słowami, aby pamiętać o Panu Jezusie w każdej chwilce życia i stale dziękować!

Dziwne, bo dzisiaj, gdy przepisuję to świadectwo (06.06.2021) mam intencję: za tych, którzy nie święcą dnia świętego. Zobacz zmieszanie się tamtego i tego dnia!

    Na początku Mszy świętej trwała pustka w sercu z rozdrażnieniem nasilanym przez biegające po kościele dziecko. W tym czasie wołałem do Pana Jezusa za tych, którzy nie maja czasu na modlitwę. Wymienię tylko spotkanych po drodze do kościoła: stojącego przed magazynem, sprzątających zakupioną działkę, szewca zamiatającego przed zakładem i handlujących w swoich sklepach. Napłynęła też osoba babuszki z dzisiejszego dnia, która wyciągała dyszel, upadła i złamała sobie kręgosłup (lat 73).

    Po Eucharystii z oddali spojrzał Pan Jezus Miłosierny...najpiękniejszy na świecie! Nagle stałem się innym człowiekiem...z sercem pełnym pokoju i pragnącym ciszy. Jestem pewny, że moje wołanie dociera do Pana Jezusa! Później podczas procesji - zapatrzony w Monstrancję - odmawiałem moją „Drogę krzyżową” i „św. Agonię” Zbawiciela.

    Późny wieczór, dalej trwa pokój, a w tym czasie ktoś w bloku śpiewa grając na pianinie. Natomiast z kuchni popłynie różaniec z radia Maryja, który z wiernymi odmawiała żona. Sam padłem na kolana, ponieważ miałem natchnienie, że „tak trzeba czynić po Komunii świętej, bo wówczas modlitwa ma wielką moc”. Na koniec tego dnia bardzo smakował chleb z solą oraz jabłko...

     „Dziękuję Ojcze za ten dzień”…

                                                                                                                            APeeL