Trwa dyżur w pogotowiu...szybko załatwiam młodą kobietę zatrutą tlenkiem węgla. Teraz odmawiam modlitwę "przebłagalną" za kapłanów. Tak lubię nocne modlitwy w ciszy. Po godzinie budzą ponownie, a teraz dziękuję Matce Prawdziwej za ten dar. Proszę o odsunięcie złości żony.

    O 7.00 "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", a podczas mycia się w jasności mam wytłumaczoną Wielką Tajemnicę. Bóg Ojciec Jest. Jezus był i też jest dla mnie, a działania Ducha Św. przeżywam. To wszystko: jaka tu tajemnica?

    Zza drzwi dobiegają przekleństwa kierowcy. Dostał dar pracy, niedziela, a dzień Pański zaczyna od klątwy. Napadła mnie ponowna chęć modlitwy. Dopiero 7.20. "Ojcze nasz"..."Panie! Imię Twoje to Pokój!", a z książeczki nachodzi wyjaśnienie Tajemnicy Wcielenia!

   Szum, zmiana ludzi, gra muzyczka, radiotelefon: podparłem głowę, zamknąłem oczy (niby "śpiący po dyżurze") i dziwię się tej prostocie działania Bożego! Matka Maria, Syn, Jezus, Bóg - człowiek nie miał na ziemi ojca. To połączenie Nieba z ziemią. "Ojcze nasz, Zdrowaś Mario Jezu Chryste mój Zbawicielu, który cierpiałeś za mnie Mękę".

    Kto i jak może przekazać moje przeżycia, a nawet cierpienie?Teraz uciekłem do pokoju lekarskiego, gdzie pracuje sprzątaczka. Dalej modlę się i nie chce się wychodzić z dyżuru. Czytałem o kilkugodzinnych modlitwach Faustyny.

   Z kwiatami pojechałem do żony, ale przeważała duchowość. W niebie panuje radość, gdy małżeństwo żyje w miłości. Nie znosi tego demon, który rozbija związki sakramentalne...sprzyjając bezbożnym ("partnerskim"). Pasują mu zdrady, rozwiązłość i różne figury w seksie.

   Nagle napływa natchnienie wyjazdu do odległego kościoła ze snu. Idę za tym głosem i już pędzę samochodem. Minąłem miejsce, gdzie w wypadku zginął kuzyn. Za niego przyjmę św. Hostię. Trafiłem tam bez problemu ("wprost wjechałem do kościoła"), gdzie trafiłem na sytuację ze snu "do przodu": podobne ławki z kobietami siedzącymi w ciszy.

    Przed tym kościołem jest piękny Jezus z krzyżem podczas upadku. Ponownie wołam: "Jezu, Jezu, Twoje Imię Święte. Ty wiedziałeś wszystko o mnie, a ja Ciebie tyle lat nie znałem! Ojcze nasz...Zdrowaś Mario". Zły atakował, abym "wyszedł i wstąpił do sąsiedniego"! Krzyczę: "Jezu, Jezu, proszę o pomoc".

- Nie użyłeś wody święconej podczas wchodzenia do kościoła!...tak napłynęło!

    Jakże pięknie mówił starszy kapłan: "Niebo jest dla wszystkich, głód duchowy zaspokoi tylko Św. Hostia...Jezus mówi do ciebie...Oto Jestem! Nie ma nic piękniejszego niż zjednanie z Panem Jezusem ("nie będziesz miał w sobie życia")!" Kapłan wspomniał w kazaniu matkę Lutra, która na łożu śmierci zapytała go: która wiara jest prawdziwa, a on stwierdził, że w katolickiej bezpiecznie j się umiera!

    Podczas podejścia do Eucharystii zawołałem: "Nie byłem godzien, nie jestem godzien i nigdy nie będę godzien. Ty zstępujesz do mnie z Nieba, Jezu...bądź przy śmierci tego kapłana, bądź przy jego zwątpieniach, bądź z nim".

    Przeżegnałem się tak jak widziałem u małej dziewczynki. Wróciła moc, pokój i pogoda, a nawet humor. Po Mszy św. podziękowaniu kapłanowi i zapytałem o determinizm ("co ma być to będzie"). Wówczas wyznawałem ten błędny pogląd. Kapłan powiedział, że jest pewna forma determinizmu Bożego, ale nie można uznać tego co mówią Kalwini, że w planie Bożym są ludzie przeznaczeni do potępienia i zbawienia!

    Po latach będę wiedział, że wiele zdarzeń nie zależy od nas (płeć, rodzina, miejsca na ziemi, itd), ale determinizm wykluczałby wolną wolę (jedyny dar Boga oprócz czasu). Szatan nie śpi, bo po drodze zabrałem dwóch łepków (pijanych) oraz św. Jehowy!

- Czy odda pani swoje życie za te poglądy religijne, całkowicie błędne! Ja mogę oddać, już teraz, tutaj! Zaleciłem, aby poprosiła Ducha Św. o wyjaśnienie, gdzie jest Prawda? Teraz w samotności, na działce pracowniczej czytam słowa Pana Jezusa do s. Faustyny...skierowane do mnie: "Teraz wiem, że dla łaski, a nie darów Mnie miłujesz, bo wola Moja droższa ci jest niż życie"!

    Przysnąłem na chwilkę, a po przebudzeniu poprosiłem o. Pio, aby był ze mną i wspomagał mnie poprzez Pana Jezusa"...

                                                                                                                                APeeL