Dzisiaj trwała spokojna praca (7:00 do 15:00) z wyraźną radością, ponieważ ma nastąpić połączenie dwóch zespołów lekarzy (jeden budynek). W dniach pracy z pomocą Boga Ojca nie ma pacjentów nasłanych przez demona. Ktoś nie mający żadnych doświadczeń w tej materii będzie się dziwił: jak szatan może nasłać chorych? 

   Przecież podobnie działa Bezpieka (nie mylić z normalną ochroną służb specjalnych): wiedzą wszystko o wymyślonym wrogu (żyją z tego) i mogą sobie robić żarty, a zarazem zabić. Jest oczywiste, że umrzesz w sposób naturalny, bo badający twoją śmierć, a nawet robiący sekcje sądowe to ludzie "nasi".

   Z wdzięczności za pomoc podjechałem pod "mój" krzyż Pana Jezusa przy trasie E7 i zapaliłem lampkę. Wróciła wczorajsza pomoc Mateczki Najświętszej, a teraz "patrzą"  słowa z relacji w "Gościu niedzielnym", że "Bóg wyciągnął rękę".

    Tak, ponieważ uzyskałem pomoc Matki Pana Jezusa, a Stwórca prowadzi mnie w mojej ciężkiej pracy! Wiem to, bo zawsze czekając na taką pomoc wołam: "Tato! Jezu! Tato!"  Lider obecnej Arki Noego był na dnie, a Stwórca wyciągnął go Swoją Ręką.       

    Przespałem Mszę świętą o 17:00 ze względu na wielkie zmęczenie. Dotarły tylko słowa ostrzeżenia Pana Jezusa (Łk 21,12-19): "Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. (...) A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich".

                                                                                                             APeeL