Na dyżurze w pogotowiu, w środku nocy, przeczytałem słowa skierowane przez Boga Ojca do mnie (V tom „Prawdziwego Życia w Bogu”), że „zostałem znaleziony w Dolinie Śmierci”. Bóg przez lata był cierpliwy i wołał do mnie. Teraz Pan jest moim schronieniem, a jeszcze niedawno rozrywałem Jego Serce!

    Z zapisu popłynie pragnienie Pana Jezusa zrobienia krzyża na moim czole (tak czynię córce)...Jego znaku na wieki wieków. Ten święty kontakt przerwano wezwaniem do pacjenta o nazwisku Ofiara.

   To był łatwy przypadek (dla mnie jako reumatologa), ponieważ miał zawodowe przeciążenie i naderwanie przyczepów ścięgnisto-okostnowych). Zrobiłem mu blokadę „in loco dolenti” i pocieszyłem.

    O 6.15 zerwano do porodu, a nie chciało się wstać. Nawet pomyślałem: „jak mógłbym iść po krwawych śladach Pana Jezusa?” Przepłynęła ofiara i życie („poród”). Kierowca wspomniał mężczyznę, który poświecił swoje życie umiłowanemu samochodowi.

    To jest zrozumiałe, bo po czasie jednasz się z przydatną rzeczą. Wyjaśniłem mu, że czyni tak większość: żyją dla pieska, łowienia ryb,, pracy, seksu, budowy domu, kolekcjonerstwa, kobiet, itd. Nawet wielu kapłanów żyje z Biblii, a nie dla Biblii (Boga). Popłynie moja modlitwa z zawołanie o ofiarowaniu życia Panu Jezusowi.

     Zdążyłem na Mszę św. (dyżur do 7.30, a przychodnia od 8,00). Pod kościołem usłyszałem słowa z ks. Koheleta ( (Koh 3, 1-11): „Cóż przyjdzie pracującemu z trudem, jaki sobie zadaje? Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obdarzył ludzi, by się nią trudzili (…) Nie pojmie człowiek dzieł , jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca”.

    Psalmista dodał (Ps 144): „Błogosławiony Pan, Opoka moja. On mocą i warownią moją (…) Czym syn człowieczy, że Ty o nim myślisz?”

    Ja ofiarowuję moje życie Panu Jezusowi, a z Ew. (Mk 10, 45) padły słowa: ”Syn Człowieczy przyszedł, żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. Napłynęła postać niewiernego Tomasza oraz zdrajcy Judasza.

    Podczas Eucharystii wołałem, że oddaje swoje życie Panu Jezusowi, „ja już nie żyję”. Koniec, płynie cicha muzyka organowa, a z serca wyrywa się: „umarłem, ja umarłem, nie żyję, bo przekazałem moje życie Panu Jezusowi”. Serce zalała Miłość Boża, nie obchodził mnie ten świat i lud, ja jestem od Pana Jezusa wszędzie. To spełniało się obecnie...poprzez Internet!

    Popłynie praca do 15.00...komu trzeba pomagałem oraz dawałem świadectwo wiary. Przykro, bo zamykają oddział wewnętrzny z ordynatorem bez specjalizacji i z brakiem dyżurów. Przez całe lata ordynator lekceważył chorych, a to przeniosło się na personel, który nie lubił swojej posługi, a teraz rozumiem łaskę pomagania, bo zostali bez pracy.

   Poważnie potraktowano w dyrekcji mój list ostrzegający o niebezpieczeństwie akceptowania takiego stanu „leczenia”. Z oddziału przyniesiono do mnie zdjęty ze ściany krzyż (leżał w kącie). Mam go dotychczas w mojej izdebce bloku.

    Podczas wyjścia z pracy o 15.00 łzy zalały oczy, ponieważ napłynęła dobroć Boga Ojca. Po zapaleniu lampki pod krzyżem zacząłem moją modlitwę w nędznej budce działkowej...przed wizerunkiem Pana Jezus Miłosiernego. Później popłynie Akt oddania się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.

    Za oknem bloku rozrabiała grupa pijanych wyrostków (prowokacja), żona chce wyjść do nich z synem, a ja zawołałam do św. Michała Archanioła, aby nie reagowali na to i jestem pełen pokoju. Odeszli po 10 minutach...

    Natchnienie sprawiło ponowne otworzenie „Prawdziwego Życia w Bogu” (teraz t VI str, 89): „Szukałem kogoś, kogo mógłbym uformować Moją Siłą i kogo mógłbym rzucić w świat jak zarzuca się sieć w morze, aby przyciągnąć do Mnie dusze”. Z zadziwienia kręciłem głową i podziękowałem Panu Jezusowi za ten dzień...

                                                                                                           APeeL