Wczoraj czytałem o młodych mormonach, którzy przybyli z USA, aby szerzyć u nas „prawdziwą” wiarę! („Idziemy” 7.03.2010). Ich „kościół” powołał Joseph Smith, który w „objawieniu” dowiedział się prawdy. Dalej sprawy poszły prosto; pojawił się tajemniczy prorok Mormon i znalazły się złote płyty (Księga Mormona).

   Piszę to i chce mi się płakać, bo widzę jak Szatan uwodzi dobrych ludzi. Jakże chciałbym do nich pojechać, ale cóż to da? Przecież ja nawet nie przeczytałem Biblii!! Pozostało mi wołanie za nich, poświęcenie Mszy św. postu i Drogi Krzyżowej...resztę zdziała Sam Bóg, bo widzi ich zgubę, a dzisiaj czuję Jego bliskość.

     Wyszedłem na Drogę Krzyżową (poranna dla emerytów), a dusza śpiewała mi; ”wzniosłeś, wzniosłeś na krzyżu ramiona”. Wzrok przykuł wizerunek Pana Jezusa z rozpostartymi ramionami na tle Monstrancji.

    W drodze do kościoła z radia samochodowego mówiono o naturalizmie oraz masonerii, której główną cechą jest szczególna wrogość do Kościoła katolickiego. Napłynęły „Fakty i mity” z fałszywymi nauczycielami...

    Od ołtarza płynie wołanie do Izraela, a moje serce jest przy braciach z intencji; „Wróć (...) do Pana Boga twojego, upadłeś bowiem przez własną twą winę! (...) nawróćcie się do Pana. Mówcie do Niego; „Przebacz nam naszą całą winę”. Oz 6,1-6

     Pan mówi: Nawracajcie się, bliskie jest Królestwo Niebieskie. Mt 4 ,1

   To bardzo piękne i wprost czuję, że za tych, którym po latach trudno wrócić do Boga. Sam to przeszedłem; wstydzisz się podejść do kratki konfesjonału, bo tam siedzi człowiek...wstydzisz się Eucharystii, bo to ciemnogród, dewocja, a tu wykształcenie i znajomi. Cóż mnie obchodzi opinia nędznika, którego kości jutro spłyną do morza.

   Nagle napłynęło krótkie; „wyjdź!”...w sensie; „niech sobie znajdą kogoś do niesienia krzyża, przyjdziesz na Drogę Krzyżową właściwą”. Specjalnie zostałem, aby wyjaśnić pochodzenie natchnienia; czy od Szatana czy od Boga. Później okaże się, że na poprzedniej Drodze Krzyżowej z trudem znaleziono chętnego, a teraz proboszcz prosi, aby zgłosił się mężczyznę do niesienia krzyża.

    Natychmiast wiedziałem, że to jest zaproszenie dla mnie. Jakże pasowałyby kobiety ze świecami. Proboszcz prowadził rozważania, a lud pięknie śpiewał. Wprost czułem Najśw. Serce Boga, które rozrywał ból, bo całe oceany dusz pędzą ku zgubie.

    Idę ze łzami w oczach i poczuciem, że krzyż niosę za tych, którym trudno się nawrócić. Proszę, aby Pan odjął mi łaskę wiary i dał tym biedakom. Przekazałem za nich mój 25-letni „Proces” Kafki (inwigilację).

   Łzy zalewały oczy szczególnie, gdy lud śpiewał; „Matko Bolesna do Serca Twego...” i płynęło błaganie; „dla jego Bolesnej Męki miej  miłosierdzie dla nas i świata całego”. Po misterium wielka powaga zalała moją duszę, Nie mogłem dojść do siebie.

     Teraz jestem na „mojej” (wg Szatana) Drodze Krzyżowej z młodzieżą, która musi mieć zaliczenie! Rozproszenia, złe czytanie rozważań (pod nosem). Pozostałem na  Mszy św. a Ozeasz ponownie wołał; „(...) Chodźcie powróćmy do Pana (...) dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak świt poranka”. Oz 6,1-6

     Ps 81 „(...) Nie będziesz miał obcego boga, cudzemu bogu nie będziesz się kłaniał (...)”.

    Nie wiedziałem jak poważna to intencja i to, że będzie trwała 3 dni. Dlatego Pan zabrał mi moją wiarę (pustka duchowa) oraz przyjął 25 lat mojego cierpienia, post, msze i modlitwy.             

     Wraca Ew Mk 12, 28b-34 i słowa Pana Jezusa o pierwszym przykazaniu; „(...) Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoja duszą, całym swoim umysłem i cała swoja mocą (...)”.

  Nie zmarnuj tego świadectwa wiary, bo ręka moja tylko to pisała...                 APEL