Przed Mszą Św. poranną popłakałem się podczas toalety, ponieważ napłynęła bliskość Boga Ojca. Moje serce i duszę zalało pragnienie dawania świadectwa wiary z mówieniem o Deus Abba. Ja wprost "zwariowałem" na tym tle..."tak Tato, Tatusiu ja zwariowałem.

    Po wejściu do kościoła usłyszałem zaproszenie do czuwania z Wielkiej Soboty na Niedzielę. Łzy zalały oczy, bo właśnie pragnę tego. Będzie mowa o wytrwałości, a wzrok zatrzymał wielki i pochylony krzyż...wprost ujrzałem pomoc Szymona w niesieniu jego przez Pana Jezusa. Jeszcze raz popłakałem się podczas Eucharystii.

    W przychodni trafiłem na ciężki dzień, będę sam, nawet nie mogłem wyjść na obiad, a 17.00 dodatkowo miałem zebranie lekarskie.

    Tuż po wejściu do przychodni gadałem o intencjach, chwaliłem się łaską wiary...zarazem podczas przyjęć chorych pocieszałem aż do ostatniej pacjentki. Później podczas kolacji fundowanej przez firmę farmaceutyczną też będę dawał świadectwo wiary. To będzie trwało jeszcze następnego dnia, ale wielu nie odpowiada na moje zaproszenia, dalej żyją dla życia, nie widać ich w Domu Boga na ziemi.

   Czuję się lepszym, bo wybranym, a to jest grzeszne, nawet zwróciła na to uwagę jedna z lekarek. Nie można być "nauczycielem" na siłę. To niewidzialna granica przy zaleceniu "napieranie w porę i nie w porę".

    Wrócą słowa Boga Ojca wymówione przez mojego ulubionego proroka Izajasza (Iz 49,1-6)...do takich ja my: "Pan mnie powołał (...) Ostrym mieczem uczynił me usta (...) Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą".

     Dzisiaj, gdy to przepisuję (08.07.2022) bronię naszej wiary na forach. Oto przykład wpisu na blogu wroga, prof. Jana Hartmana, który szydzi z modlitwy do Matki Bożej (wpis o6.08.2022 na www.polityka.pl Zapiski nieodpowiedzialne) we wpisie "Katastrofa polskiego autobusu. Czy Kościół uderzy się w piersi?" Tam dałem odpowiedź Janowi, zwolennikowi "mętnych" argumentów (jak dr. Bylejaki)...

    "Mógłbym napisać, że podpis (czyli dr. Bylejaki, co ma do dyskusji ksywa?) współgra z treścią „wypracowania” i to w zasadzie powinien być cały mój komentarz. Pisząc, że ”nie będę się zastanawiał nad sensem istnienia KRK i jego dogmatów”.

   Nie chciał polemizować z profesorem, który szydziła z istnienia Matki Bożej i bezsensu modlitw o pokój czego dowodem miał być straszy wypadek pielgrzymki do Medziugorie (autobus prowadził 72-letni kierowca, który wpadł do rowu z betonowym przepustem (12 osób zabitych i 30 rannych).

    Zrobił unik, ale zaatakował zezwalających na pielgrzymki jadące do jeszcze nie uznanego miejsca. "Dopóki ten fakt nie zostanie zatwierdzony każda taka wycieczka nawet z papieskim błogosławieństwem, jest odstępstwem od oficjalnego nauczania. Stąd moja myśl o tym co jadący tam wycieczkowicze mieli w głowach".

    Dalej zignorował, a nawet wyśmiał moje i żony posty...po apelu Matki Bożej w Medziugorie w intencji okrutnej wojny w b. Jugosławii.

   Napisałem: "Nie wolno mi dyskutować, ponieważ mój charyzmat odczytywania Woli Boga Ojca (z Modlitwy Pańskiej: "bądź Wola Twoja") i mistyka eucharystyczna są łaską,

    Głupie rady duchowe dla byłego pokerzysty i alkoholika (cud uzdrowienia) nikomu nie służą. Wskazałem na posty duchowego jako świadectwo dla czytających.

    Nie napadaj na mnie, bo nie dasz rady...moim godnym przeciwnikiem jest sam Pan Profesor, który także może zostać nagle oświecony. Padnie na kolana pierwszy raz w życiu i przeżegna się.

    U mnie sprawiły to modły moich pacjentek (moherowych beretów). Proszę odnosić się do wpisu, a nie dyskutować ("młócić słomę duchową"), co czynią niewierzący (brak łaski).

   Przez dyskusję nie można nikogo nawrócić, czyni to tylko modlitwa...wyśmiewana przez Pana Profesora...

                                                                                                              APeeL