Podczas snu napływały koszmary, które dzisiaj, gdy to przepisuję (19.11.2022)...oglądamy na Ukrainie napadniętej przez barbarzyńców pragnących podpalić ten świat!

   W środku nocy zdziwiłem się, że książeczka "Módlcie się sercem" otworzyła się na stronie: "Rozmyślanie w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu". W jednej sekundzie przypomniałem sobie, że Jezus jest dzisiaj Sam w naszym kościele i Sam w wielu kościołach. To wyjaśniło wzięcie wolnego dnia, aby być z Panem przed Najświętszym Sakramentem!

    Napłynęła chęć posiedzenia w ciszy przed Najświętszym Sakramentem, a w sercu popłynęła pieśń: "Jezusa ukrytego mam w Sakramencie czcić"...

    W wyobraźni znalazłem się w kościele, gdzie wolno czytałem adorację przez mikrofon: "Panie Jezu do Ciebie mogę przychodzić kiedy zapragnę. Ty zawsze czekasz na mnie. Przyjmujesz każdego, który zwróci się do Ciebie. Pociesz Jezu każdego, który cierpi z powodu niespełnienia miłości ziemskiej do stworzenia".

    Podczas adoracji zalała mnie potworna pustka w sercu i senność...z natchnieniem wyjścia na piwo! Innych przeżyć oczekiwałem, ale Szatan atakuje nas w takich właśnie momentach i to w kościele!

   Nagle napłynęła pomoc...jakby ktoś podał kij tonącemu. Starsze panie zaczęły śpiewać, a kapucyn poprowadził modlitwę. Nawet zaistniała szansa głośnego przeczytania tekstu o Adoracji Najświętszego Sakramentu!

    Nie wiedziałem, że dzisiaj jest Msza Św. o 12.00. Podziękowałem za to Matce Bożej, a po Eucharystii popłakałem się, a pokój zalał serce..."do końca nas umiłował!" Zobacz na tym tle działanie Mefistofelesa (Kłamcy i Niszczyciela)...przecież wypicie piwa zniweczyłoby ten dzień.

     Podczas wychodzenia z kościoła powtarzałem: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Napłynęło uczucie wszechogarniającej miłości z pragnieniem szczęścia wszystkich ludzi.

    Matka z Medjugorie mówi, aby żyć prosto, a Bóg wszystko rozwiąże...trzeba tylko modlić się, prosić o pomoc i nie wnikać głęboko w problemy. Całkowicie potwierdzam, gdy to przepisuję (po 30-latach)! Zarazem zrozumiałem, że głośne modlitwy, śpiew z radością przeszkadzają w cichej łączności serca z Jezusem.

    Na dyżurze w pogotowiu niepotrzebnie wdałem się w dyskusję z kolegą lekarzem, wrogiem naszej wiary (ciemnogrodu)...

- Kościół to las, ptaszki, słoneczko, kapliczka przy której się modlę, drażnią mnie śpiewy i jęzory wywalane podczas Komunii Św.!

- Kościół to Św. Hostia...lepiej nie chodź do kościoła, gdy nie przyjmujesz Komunii Św.! Nie modlisz się i za nic nie dziękujesz...twoje serce staje się nieczułe. W Imieniu Jezusa proszę cię, abyś nie szerzył takich poglądów. To typowy satanizm, bo pod pozorem dobra odciągasz ludzi od Jezusa!

    Usiadłem w ciszy i odmówiłem za niego moją modlitwę. Wszedł na jej zakończenie, a ja właśnie trzymałem twarz w dłoniach...powiedział, abym nie martwił się! To dość typowa reakcja, bo człowiek w modlitewnej ekstazie wygląda na martwiącego się. Kolega nie zaprzestał ataku...prowokując: dobry pigmej, a zły chrześcijanin...

- Lepiej, abyś był dobrym pigmejem! Jezus otworzył ci niebo, a ty tego nie przyjmujesz! Nie pojmiesz spraw Bożych rozumem - diabeł omotał cię, nawet tego nie zauważyłeś!

   Zamieć, a mamy daleki wyjazd karetką. Mogę wreszcie pomodlić się za personel, rodzinę, kolegę, pacjentów i naszych kapłanów. Jakże bliscy są mi kapłani...jakże chciałbym z nimi rozmawiać i do nich pisać listy pełne otuchy, rady.

    Teraz w szpitalu, zaczepiam obcych ludzi i rozmowę kieruję na sprawy duchowe. "Przepraszam Cię Jezu, że dzisiaj tak bardzo pragnę mówić o Tobie". Podczas powrotu dalej trwałem w modlitwie. Nawet do serce napłynęła jakaś piękna litania do NM Panny: "Jutrzenko, Zorzo, Tęczo, Światełko w ciemności...Pocieszycielko i nasza Przewodniczko"...

                                                                                                                APeeL