Nigdy nie miałem poczucia samotności. Nawet dzisiaj, gdy to przepisuję nie mogę pojąć jak żyją tacy koledzy lekarze (zmarła żona lub mąż, przegonił żonę, porzucona dla innej, rozwodnicy).

    Samotność to wielkie cierpienie, chociaż są ludzie, którzy prowadzą takie życie, nie znają małżeństwa, posiadania dzieci i "życia po bożemu". Kobieta potrzebuje czułości, a mężczyzna pragnie normalności, bez humorów partnerki, złości, a szczególnie oblizania. Żona wyjątkowo była spokojna, zawsze jest perfekcyjna w codzienności, sprzątaniu, gotowaniu, czystości, zakupach i płaceniu rachunków...to wielka troska.

    Wróciły płaczące wdowy, kobiety samotne, porzucone, rozwodnicy z płaczącymi dziećmi. Tutaj trzeba wymienić: wyjeżdżających za pracą, pragną wiele, a potrzebna jest miłość, jeszcze marynarze, górnicy, lekarze dyżurujący dzień za dniem dla pieniędzy.

    Często tacy toczą boje w sądach, porywają dzieci matkom, a ruskie sądy nie spieszą się, bo nauczeni przez okupanta dalej szkodzą Polakom. To internacjonaliści, a miłość ojczyzny, a nawet jej umiłowanie to nacjonalizm. To wszystko podsuwa Szatan swoim wyznawcom. Szczególnymi wrogami są normalne rodziny, a nie daj Bożę katolickie.

    Teraz płaczę przy garażu o 6.20, przed Msza Św. z prośbą do Boga Ojca, aby żona wróciła..."Wróć! Nie chce być sam!" To spełni się pojutrze, ponieważ tak się stanie, że żona wróci wcześniej z powodu zapalenia pęcherza! Wówczas dręczyła ją ta zmora.

    Dzisiaj będzie pokazane osamotnienie Uczniów Jezusa podczas przeprawy łodzią (Ewangelia: Mt 14,22-36)...

   "Skoro tłum został nakarmiony, Jezus zaraz przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał.

    Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich:

    Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się! Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie! Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, małej wiary?

    Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym. Gdy się przeprawiali, przyszli do ziemi Genezaret. Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali [posłańców] po całej tamtejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych i prosili, żeby przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni"...

                                                                                                            APeeL