W budce działki pracowniczej, która stanowi ochronę przed deszczem mam porcelanową figurkę św. Rodziny z Jezuskiem, który nas błogosławi. Zwróciła moją uwagę na wizycie u śmiertelnie chorej, ale wówczas nie wypadało przyjąć tego podarunku.
Przyniosła ją rodzina na życzenie zmarłej. Teraz ja pamiętam o jej duszy, a Jezusek raduje mój wzrok. Po latach będzie to samo z obrazem Pana Jezusa błogosławiącego matki z dziećmi.
Bóg kocha każdego z nas wielką miłością i odpowiada na nasze pragnienia zgodne z Jego Wolą. Nam jest bardzo przykro, że nie reaguje natychmiast na nasze prośby, które stanowiłyby „koncert życzeń": zdrowych proszących o zdrowie (doświadczenie z gabinetu lekarskiego), pragnących żyć w raju na ziemi (bez wszelkich cierpień) i umierać nagle (nieszczęście).
Taki raj obiecują św. Jehowy (dla 144 tys.), a jeszcze niedawno czynili to bolszewicy pod warunkiem, że „związek nasz bratni ogarnie ludzki lud”. Sam zobacz, co sprawiają podszepty Przeciwnika Boga!
Jaki z tego wniosek: nie proś, ale dziękuj za wszystko, bo Bóg Ojciec wie co jest dobre dla twojej duszy. Przestań kręcić się tylko wokół swego ciałka i dóbr wszelkiej maści, bo ten i tamten świat to jakby zasada odwrócenia wszystkiego. Nie ujrzysz tego bez łaski wiary...
Ja dopiero to odkrywam, ale już jest mi ciężko, gdy widzę ludzi miotających się, którzy nie widzą prostoty tego dzieła Boga, a zarazem cudu stworzenia. Problemem jest śmierć, która dotyczy roślin, zwierząt i ludzi.
Bóg Ojciec miłuje każdego z nas nie za zasługi, bo to jego dary (łaski), ale za naszą cichość z poczuciem, że nic nie znaczymy („ubogość w duchu"). Mam być wielki - nie dla pustej chwały - tylko dla Boga...”ostatni”.
Wytłumaczę to w ziemskim wydaniu: „opiekuję się" kilkoma bezdomnymi psami, ale moje serce jest przy najbardziej zaniedbanym, którego każdy przegania...rzucaniem kamieniami.
Przeczytałem trzy lektury o cierpieniach dusz ludzkich i jestem przekonany o stałej łączności między obu światami widzialnym i niewidzialnym. Wiem, że wszystko, co myślę, mówię i czynię muszę robić z miłością, a każda chwila mojego życia ma być tego świadectwem. Największe trudności sprawia opanowanie własnego ciała, unikanie nieskromnych rozrywek oraz kontakty międzyludzkie.
Na pewno trzeba:
1. umartwiać ciało (w myślach, słowach i uczynkach)...tak daleko, jak tylko można
2. uniżać się, bo przeważa pycha ludzka
3. we wszystkim zdać się na Boga...
Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że walka duszy z ciałem będzie trwała do końca życia (przepisuję i edytuję ten zapis 09.08.2018)...
APeeL
Rocznica ślubu…
Naszego życia cel nieznany, początek w tańcu zapomniany
Rozłąki krótkie, pokoik mały...już słychać Marty głos.
Biały welon i chleb biały...krzyżyk, obrączki - wszystko czyste!
Śmiertelne plamy na sumieniach...bez Ciebie Panie upadliśmy!
Jak nas oczyścisz Stwórco - jak?
Marta wróciła do Ciebie, Ojcze (zmarła nam roczna córeczka), a nasze serca skamieniały.
Chleb już nie biały, słowa złe, myśli nieczyste, dni bez Ciebie.
Czas goił rany, dzieci rosły. Ty Ojcze cały byłeś blisko.
Znowu chleb biały, wszystko czyste...nadszedł piękny czas!
Żonie przyniosłem, dużą białą lilię. Rozmawialiśmy o grzechu. Wg mojego odczucia na grzech każdemu człowiekowi wskazuje jego sumienie.
APeeL
Dzisiaj jestem chory z powodu zatrucia pokarmowego. Głupia choroba, która pokazuje kruchość naszego bytu, bo nagle jesteś uziemiony, robisz się z jak "waty"...upadają wszystkie plany.
W tym momencie widzimy, co oznacza śmierć dla wierzącego - przybliżenie do Boga. Niewierzący ma lęk przed śmiercią, a człowiek wierzący ma ufność (życie wieczne).
Nie chodzi tutaj o zwykły lęk przed śmiercią jako faktem ziemskim (kłopoty dla rodziny w tym finansowe) - chodzi o lęk lub radość duchową. Jakże cieszyło mnie każde spotkanie z pierwszą miłością.
Z drugiej strony duszę przenikała boleść i tęsknota...po wczorajszym powrocie do Boga. Teraz rozumiem cierpienia ludzi podczas pierwszej miłości, a tu miłość ostatnia! Jeżeli ktoś nie przeżył pierwszej miłości - jak mu ją wytłumaczyć?
Przeczytałem trzy lektury o cierpieniach dusz ludzkich i jestem przekonany o stałej łączności między obu światami; widzialnym i niewidzialnym. Wiem, że wszystko, co myślę, mówię i czynię muszę robić z miłości - każda chwilka mojego życia ma być tego świadectwem. To znowu zadanie dla świętego, a na to jestem jeszcze zbyt słaby...
Jak postępować z wygłupiającymi się prawie dorosłymi dziećmi, które nie reagują na spokojne prośby? Takimi właśnie jesteśmy dla Boga Ojca…
APeeL
Wniebowzięcie Matki Zbawiciela...
Ta intencja jest wynikiem mojego pragnienia przystąpienia do Sakramentu Pojednania po 20 latach odejścia od Boga. Przeczytasz o tym 18.07.1988 w intencji: za pragnących spowiedzi. Wówczas szukałem spowiednika przez 2 tygodnie na wczasach w Zakopanem.
W jednym z kościółków trafiam na sprzedawcę, który stwierdził, że; „w życiu chrześcijanina nie ma nic przypadkowego”. Wówczas wierzyłem, że Pan Jezus wskaże mi odpowiedniego kapłana.
Drugim znakiem było pogniewane się na nas syna, którego nie wpuścili na film „Mucha” (od lat 18-tu). Rano poszedł w innym kierunku, ale spotkaliśmy się w samo południe, na szczycie skwaru, a on był spragniony i nie miał grosza.
Bóg pokazał mi jak wielką radość sprawia odnalezienie zagubionego dziecka! Wstąpiliśmy razem do kaplicy MB Różańcowej. Trafiliśmy też do chatki pustelnika brata Alberta. Przed trzema laty wpisałem tam, do wyłożonej księgi prorocze słowa, że: „w każdym z nas jest święty, ale trzeba go obudzić”.
Dzisiaj mam ostatni dzień urlopu, a jest to wielkie święto: Wniebowzięcie Matki Zbawiciela. Posłuchałem natchnienia, aby pojechać do Sanktuarium MB Pocieszycielki Strapionych. Nigdy tam nie byłem. Nawet nie wiedziałem czy Msza św. jest tam o 12.00.
Książeczka do nabożeństwa otworzyła się na słowie; „spowiedź”. Przecież prosiłem Pana, aby wskazał spowiednika, a dzisiaj nie miałem w planie Sakramentu Pojednania! Na miejscu okazało się, że z okazji 13-lecia koronacji obrazu przyjeżdża biskup. Koronacji dokonał kardynał Stefan Wyszyński (10.08.1975r), a koronę wkładał ówczesny biskup Jan Paweł II. Właśnie dzisiaj można uzyskać odpust zupełny!
Cała uroczystość była na zewnątrz, a my z kapłanem byliśmy w pustej świątyni. On sam był zdziwiony i zapytał jak do niego trafiłem? Opowiedziałem mu o moich perypetiach w poszukiwaniu spowiednika i przyprowadzeniu mnie tutaj przez Pana Jezusa...po modlitwie pełnej ufności.
W tej sposób po 20-tu latach wróciłem do Boga i mogłem przystąpić do Stołu Pańskiego; „Panie! dziękuję Ci za Twoje Miłosierdzie. Proszę! Wspieraj mnie, daj wytrwać w dobrym, nie pozwól oddalić się od Ciebie”.
Przypomniały się kręte ścieżki powrotu do wiary, bo szukamy Boga daleko, a nasz Ojciec Prawdziwy jest blisko każdego, wie wszystko o nas i czeka z tęsknotą na nasze zawołanie! Tak zaczęła się moja przygoda duchowa, która już nigdy się nie skończy...
APeeL
Metanoja (gr.) = conversio (łac.) = przemiana duchowa zachodząca w sercu człowieka. Dalej czytam; "Życie Jezusa". Mam pamiętać, że zasady Boskiego postępowania i plan zabawienia są bardzo proste.
Ku uduchowieniu prowadzi; wyrzeczenie się samego siebie, poświęcenie, uniżenie, pokora. W tym czasie ziemia przyciąga; nasze „ja”, egoizm, bunt i pycha. To pisze się lekko, ale jest to zadanie dla dążącego do świętości...jeszcze nie dla mnie, chociaż jutro takim się stanę po Sakramencie Pojednania.
Różne są kombinacje w każdym dotyczące pierwiastka duchowego i fizycznego. Nawet to narysowałem, ale nie potrafię edytować rycin.
APeeL