23.07.2005(s) ZA PRZYJMUJĄCYCH WYRZECZENIA DLA MATKI BOŻEJ...

    Trwa maraton dyżurowy, a bardzo lubię mieć dyżur od 15:00 w piątek do 7:30 w niedzielę. Po wczorajszym ścisłym poście i wygranym boju z plasterkiem wędliny...spożyłem tylko kawałek chleba. To wyrzeczenie było przekazane Matce Najświętszej, która pomaga mi w walce z Szatanem i w różnych pokusach.

    Pocałowałem Szkaplerz i poprosiłem o ochronę oraz pomoc. Praca lekarza jest bardzo niebezpieczna i można trafić na wielkie kłopoty, a nawet do więzienia. To jest wielkie nieszczęście, bo po pięciu latach możesz w ogóle stracić prawo wykonywania zawodu!

    Nie uwierzysz, ale przez 12 godzin była cisza (od 15.00) z dwoma wyjazdami dopiero w nocy (w tym zgon z zarobkiem za stwierdzenie zgonu). Pomoc dla starszej kobiety, której mąż b. policjant znosił do domu (w bloku) wszystko ze śmietników (chorobliwe zbieractwo), a nic mu nie brakowało.

    W jej pokoju było wiele pięknych figurek świętych. Już przed przybyciem widziałem, że będzie zgon, ponieważ zawsze wzywają: "chyba nie żyje"! Podczas przejazdu "spojrzała" wielka figura Zbawiciela na bramie cmentarza.

    Intencję odczytałem po przeczytaniu w aktualnym "Echu Medjugorie" podziękowanie od Matki Bożej za takie działania. Ja opisują to wszystko chaotycznie, ale takie jest też nasze życie.

                                                                                                                         APeeL