W śnie tłumaczyłem komuś, że trzeba prowadzić życie modlitewne. Nagle pojawiła się grupa "fajnych ludzi". Później okaże się, że spotkam ich na jawie...
- tego za którego przyjąłem św. Hostię
- zawsze fałszywie witającego mnie..."uszanowanie dla pana" z "macaniem rąk"
- kobietę próbująca mnie obejmować i za coś dziękować, która trafi się faktycznie.
- prawie łysą babcię (będę u niej pogotowiem)
- jeszcze "towarzysze" z prośbą o poświadczenie listu, który do nich napisałem.
Po przebudzeniu...w lęku zawołałem do s. Faustynki o ratunek. Popłynie "Anioł Pański" z cz. radosną różańca, a to dopiero g. 2.00. Można powiedzieć, że prowadziłem bujne życie nocne...
Z pokoju syn popłynie muzyka hiszpańska, a ja w jej takt powtarzam słowo: "Ojcze!". Zarazem wszystkie myśli i pragnienia popłynęły do Stwórcy! Dzisiaj pracuję od rana w pogotowiu - więc będzie trochę wolnego czasu. Nagle z wielką jasnością ujrzałem różnicę pomiędzy mną i zwykłym człowiekiem...
Moja osoba: jestem nieśmiertelny, śmierć to życie wieczne po odrzuceniu ciała...
Zwykły człowiek: "sieroctwo Boże", brak poczucia nadprzyrodzoności z zagubieniem w cierpieniach, śmierć to nasze unicestwienie, a w kłopotach Szatan mami samobójstwem!
Zaczynają się wyjazdy karetką. Teraz rozmodlonej babci wyjaśniam tajemnice działania złych sił, które straszą ją śmiercią w samotności z obawą, aby się nie zaśmierdziała. Babcia nie jest przekonana o istnieniu Szatana, a wie, że jest Matka Boża...stąd jego perfidia! Pocałowała mnie w rękę za słowa pociechy.
Pod pięknym obrazem Matki Bożej skręca się z bólu człowiek, jeszcze niedawno pewny swego (biegał za mną)...jak wielka jest nicość wszystkiego! Założono mu stomię (sztuczny odbyt) po operacji nowotworu...niejasna sytuacja dotycząca życia.
Dzień słoneczny, ciepły i piękny. Człowiek chciałby biec przed siebie lesie i wołać: "Ojcze, Ojcze, Ojcze!" Pan ma Doskonałą Świadomość, której nie osiągnie żadna istota ludzka, nawet wybrana. Siostra Faustyna do końca życia robiła różne błędy. Na ten czas Pan daje nam Światło - zaczyna od małego, bo większe oślepi - tak jak słońce. To Światło pomaga odnaleźć własną drogę...do Drogi Pana.
Z trudem płyną modlitwy, bo wyrywają na nagłe wyjazdy...oto umiera młoda dziewczyna w szkole (panika). W pochyłej chatce starszej wdowie zahamowałem krwotok z nosa. Kłopot ponieważ nie mogę założyć cewnika u pacjenta z olbrzymią przepukliną mosznową. Co zrobiłbym, gdybym był jedynym lekarzem (np. na wyspie)?
Dorwała mnie staruszka, która "przyjechała posiedzieć w pogotowiu", a w tym czasie pojawił się pijący na umór od dłuższego czasu. Zawiozłem go do szpitala, ponieważ miał częstoskurcz. To zaburzenie ustąpiło, ale w drodze powrotnej miał serię napadów padaczki.
Przed oczami miałem jego żonę i córeczkę. Zawołałem tylko: "Panie Jezu proszę"! Nad jego głową trzymałem moje dłonie...i tak atak ustąpił. Przyjęli go na oddział neurologiczny.
Po czasie jestem w chacie innego "prawie zapitego na śmierć". Pół wsi, dzieci krzyczą, że umrze i go zakopią! W tym czasie ktoś robił mu sztuczne "przewietrzanie" (machał jego rękami), a żona wciskała mi pieniądze do kieszeni.
Wolno podałem mu dożylnie stężoną glukozę, a domięśniowo witaminy i kardiamid z kofeiną. "Chory" złapał oddech, a zabrany do karetki przyznał się do wypicie "litra w dwóch"...reszty nie pamiętał. Poprosiłem Pana Jezusa o pomoc, aby ze względu na dzieci..."przestraszył się i nie pił naprawdę". Po 10 minutach wróciliśmy i oddałem go żonie...
Znowu zaatakował Szatan, bo częstują koniakiem z zaleceniem: "trzeba pić bez dwóch zdań"! Ja w tym czasie zawołałem: "Matko ratuj!" Sam zobacz śmiertelny bój, bo to godzina Miłosierdzia Bożego (15.00)! Nadszedł ratunek, ponieważ przybył kapłan z chorą matką!
Przy okazji prowadzimy dysputę na temat odczytywania Woli Bożej...on krąży po sądach, a ja wyjaśniam mu, że to robota złego! "Pan Jezus nie bronił się, to dobre dla maluczkich...nie dla sługi Jezusa! Zły pragnie, aby księdza nie było w kościele, nawet mentalnie z traceniem czasu i pieniędzy!" Nie zgadzał się, bo Wola Boża jest ważna, ale trzeba działać!
Nagły wyjazd przerwał z nim kontakt, a widziałem, że pragnie dyskutować! Nie czuję, że jest dla mnie partnerem duchowym...zbyt kocha zdrowie i to życie.
Ponownie raduje wielkie słońce płynące nad lasem, a w tym czasie odmawiam moją modlitwę, która sprawia milczenie i cichość! Ile zła powstałoby przez koniak!
APeeL