Przeziębiony zerwałem się o 5.00, aby spełnić pragnienie modlitwy, a właśnie wypadło "Narodzenie Pana Jezusa". Dusza zaczęła krzyczeć i zawołałem...

"Narodziłeś się Panie Jezu dla niesienia pokoju, dlatego rzuciłeś na ziemię Twój Ogień...

- miłości ogniska domowego

- oddania życia za innych...

- codziennego spalania się w służbie...

     Przeżegnałem się wodą święconą z zakonu s. Faustynki oraz wykonałem krzyżyk na piersi żony...my nie śmiejemy się z tego! Trudno się modlić w przeziębieniu z dreszczami, a dodatkowo kichanie sprawiało rozdrażnienie życzeniem pacjentów: "na zdrowie!"

    Płacze biedna, ale ja nie współczuję...dałem jej beznamiętnie 30 dolarów i załatwiłem zwolnienie lekarskie mężowi (oboje bez pracy i brak uprawnienia do zasiłku dla bezrobotnych).

    Przybyła matka zmarłego (młodego chłopca) z podziękowaniem za odbitkę moich rozważań modlitewnych. Przekazała, że syn dał jej znak o który prosiła Matkę Bożą: z zawieszonej doniczki wyskoczyła paprotka (wbrew prawu ciążenia).

   W piwnicy przychodni mamy stołówką ze smacznymi obiadami dla oddziału wewnętrznego. To wielka łaska, bo żona w tym czasie spożywała obiady w szkole! Dzisiaj spóźniają się, a ja w tym czasie odmawiam moją modlitwę.

     O 14.00 nastała cisza z pacjentami, to zaczął się taniec demona, który podsuwał złośliwości (tutaj zaznaczę, że świat demonów nie żartuje)...

- rejestracja to okienko "pełne oczek"

- tyle lat byłem chłopcem do bicia, teraz ja będę bił!

- łowca szpiegów...czy na swoich też tak donosi?

     Dodatkowo Szatan przysłał młodą kobietę z prośbą o skierowanie ojca do "wariatkowa". Zawołałem tylko: "Panie wybacz...Zdrowaś Maryjo".

     O 15.00 trafiłem na dyżur w pogotowiu (też w piwnicy). Dalej trwał zły dzień, próbowałem odmawiać modlitwy, ale nie szły. Dodatkowo kolega oszukał mnie w kolejce wyjazdowej (lepiej jechać do bólu głowy niż do nieprzytomnego w odległej wiosce), a dodatkowo jako bluźnierca wciągał mnie w dyskusję "religijną".

                                      Mapa wojny w b. Jugosłąwii 

      W natchnieniu odczytałem, że "będzie dobrze". Tak się też stanie, ponieważ podczas przejazdu do szpitala odmówiłem moją modlitwę, którą kontynuowałem w oczekiwaniu na przyjęcie pacjenta.                      Prosiłem Matkę Bożą Pokoju (Objawienia w Medziugorie):

1. Matko uproś u Pana Jezusa i Boga Ojca pokój w b. Jugosławii.

2. Niech zwątpienie spłynie w serca decydujących o wojnie.

     W tym czasie napłynęły obrazy zniszczeń wojennych oraz zdziwienie  generała ich ogromem (z samolotu). Nawet pomyślał o swojej rodzinie w której był ktoś chory!

3. Ty, Matko nie zapomniałaś o nich...niech oni nie zapomną o Tobie.

4. Abyś stała się Królową Pokoju oraz serc ludzkich.

     Chodziłem pod szpitalem powtarzając z bólem w sercu: "Matko nasza miej miłosierdzie nad byłą Jugosławią"...

                                                                                                                               APeeL