Dzisiaj leje, a w moim sercu trwa radość z wykonanej pracy. Padłem na kolana i odmówiłem „Św. Agonię” Pana Jezusa za młodego pacjenta, który zmarł na nowotwór...po świadomym podaniu przez kolegę dodatkowej morfiny. To karalna u nas eutanazja na prośbę rodziny...

   Teraz uczestniczę w Mszy Św. beatyfikacyjnej Rafała Kalinowskiego z obecnością prezydenta Lecha Wałęsy z małżonką. Padają słowa o świętości naszego Boga Ojca, a w sercu pojawił się ucisk ze łzami w oczach.

   Podczas odmawianej litanii do Wszystkich Świętych padłem na kolana z różańcem w ręku...”Jezu! Jezu mój!...od zła wszelkiego, grzechu, śmierci wiecznej wybaw nas Panie!" Nawet ciemnoskóry kapłan powodował drgnięcie w sercu...”Ja was wybrałem”.

   Tak było też z prorokiem Eliaszem: „wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana”. Bóg woła tak do każdego, ale ludzie uważają, że tylko do świętych. Przecież ty też możesz zostać świętym!

    Rozmodlony, wolno szedłem do mojego kościoła z pragnieniem posiedzenia w ciszy, ale kanonik w pośpiechu czytał nazwiska zmarłych. Takiej samotności zawsze szukał Pan Jezusa. Właśnie o tym zaśpiewał organista, a ja ze łzami w oczach wkuliłem się w ciało, które zesłabło. Uratował mnie sekundowy sen podczas kazania...

   Po Eucharystii w intencji pokoju w b. Jugosławii napłynęła moc...wprost nie mieściłem się w moim ciele! W takim stanie chciałbym wyjść i mówić do wiernych!

    Matka Boża skierowała mnie do wierzącej nauczycielki, która wymagała mojej podpory. Mówiłem do niej z mocą o moich doznaniach i sztuczkach Szatana, który może zalewać budzących się duchowo zwątpieniem (różnymi pytaniami w naszej osobie).

    Teraz czytam art. o więzieniu podczas którego pomyślałem, że z Panem Jezusem wszędzie jest dobrze...nawet w więzieniu, a bez Niego wszędzie źle! Tam lekarze operują więźniów z samouszkodzeniami - bez znieczulenia!

   Popłakałem się podczas filmu o Rafale Kalinowskim, gdzie była scena jego obłóczyn w zakonie karmelitów bosych: z młodzieńca zdejmują jego rzeczy, wkładają części zakonne, a on żegna się po włożeniu każdej części stroju i w tym czasie jest błogosławiony. Rodziny modlą się i płaczą! Słusznie telewizja boi się świętych: film dano bez zapowiedzi w prasie.

   Na początku dzisiejszego dyżuru w pogotowiu zostałem oszukany w kolejce wyjazdowej, bo pierwszy na liście jedzie do wcześniejszego wezwania, a często "cwany" łapie błahy przypadek (np. stwierdzenie zgonu) lub wezwanie na miasto.

   To jednak okazało się dobre dla mnie, bo w drodze do szpitala mogłem się modlić. Wołam w różańcu do Matki Bożej, aby uprosiła Boga o pokój w b. Jugosławii. „Niech zwątpienie spłynie w serca decydujących o wojnie”.

   Napłynęły okropne obrazy zniszczeń wojennych, które pokazano z samolotu zadziwionemu generałowi (pomyślał o swojej rodzinie). „Ty, Matko nie zapomniałaś o ofiarach...niech nie zapomną o Tobie! Stań się ich Królową, Królową Pokoju, Królową ich serc.”

   Podczas oczekiwania na przyjęcie pacjenta chodziłem pod szpitalem wołając w koronce: „miej miłosierdzie nad Jugosławią”... 

    Tuż przed snem zdziwiony czytałem słowa skierowane, które płynęły jakby do mnie: „Najwyższy powie ci wszystko w odpowiednim czasie. Trzeba wiernie i cierpliwie czekać - nie wolno zapragnąć zwykłego życia”...

    Dzisiaj, gdy edytuję ten zapis (03.12.2018) muszę stwierdzić, że tak właśnie się stało...                                                                                                                                                                APeeL