Zobacz jak ważna jest „decyzja chwilki” (vide instruktaż), bo zaspałem na Mszę św. roratnią, a teraz zły podsuwa mi w pierwszej osobie „dobro” („pójdę na wieczorną”).

    Tylko przez pewien czas trwała walka z ciałem, bo później okaże się, że o 16.00 przyjdzie spec od tabletu i zejdzie z nim 2 godziny. „Marnuję” ten czas dla poszukującego drogi. Tutaj pasują słowa: „kto jest wierny w sprawach małych”...to wielka prawda! Kto powierzy Ci prawdziwe dobra (w tym Tajemnice Boże), gdy będziesz typem małego  oszusta...jak Janusz Palikot.

    Podczas takiego wahania zły zalewa nas dodatkowo pokusami, a na każdego są inne, bo wielkie są nasze możliwości nienawiści...od najbliższych poprzez sąsiadów do samego siebie.

    To już wyższa technika jazdy i ciekawe co powiedzieliby w tej sprawie profesorowie psychiatrzy. W tym momencie matka HGW mówi o „zakochaniu się w W-wie”, a ja dodaję: „szczególnie w starych kamienicach, które można bezkarnie przejąć”!

   Zerwałem się na Mszę św. o 7.30 a to dało odczyt dzisiejszej intencji, bo na skrzyżowaniu ulic samochód zablokował przejazd, a kierowca rozpaczliwie chciał go zapalić i mógł zniszczyć akumulator. Zacząłem go pchać, pomógł jeszcze jeden pan i facet zapalił „z dwójki”...dziękując światłami! W kościele trwały rozproszenia, bo spotkałem „nawróconego” z polecenia Partii.

    Ponieważ zły podsunął mi kolegów z Izby Lekarskiej to zawołałem kilka razy, że moją sprawę oddaję Sprawiedliwości Bożej...może przestraszy się jakiś „ważniak”, bo ludzie głupieją na stanowiskach!

     Pomyślałem o spowiedzi, ale to też była pokusa, bo kapłan spieszył się, a następnego dnia trafię do konfesjonału podczas pogrzebu sąsiada w pobliskim kościele. Jakże rani bylejakość tego świętego pojednania z Bogiem, bo mody człowiek po otrzymaniu rozgrzeszenia nie padł na kolana, ale zaczął rozmawiać ze swoją niewiastą, która nie zdążyła, bo kapłan musiał wrócić do Ołtarza Świętego.

     Eucharystia była lekka, zawinęła się w dar. Bardzo to lubię. Wracałem pełen pokoju i ukojenia, a spotkanego kolegę lekarza zaprosiłem do Domu Pana. Powiedział: „chodzimy, chodzimy” - w sensie niedzieli.

    „Panie doktorze! Pan jest tak obdarowany, a to wymaga wdzięczności Bogu, kiedyś Panu pokażą to  moje zaproszenie. Wykręcanie się brakiem czasu jest niewłaściwe, bo Bóg Ojciec jest jego Panem, a cóż oznacza ten nasz pobyt tutaj w stosunku do wieczności. Po spotkaniu z Bogiem będzie Pan miał czas na wszystko”.        

    Ludzie są jak małe dzieci: „tańczą, gdy im grają”, a cały świat się wali. Cóż da dorabianie się, gdy jesteś ślepy duchowo. Idę i wołam w mojej zaległej modlitwie, a tak się złożyło, że wypadło „za zapraszanych do Boga”.

    W okolicy serca duchowego pojawił się pokój i promieniujące ciepło, a usta  zalewała słodycz, której nie ma na ziemi. To jest doznanie odwrotne do towarzyszącego naszej złości lub złej energii napływającej z zewnątrz.

    Zobacz dwóch różnych ludzi: idącego do kościoła, wielkiego w ciele i pełnego rozterek (ważniaka na tysiąc sposobów) do maleńkiego w ciele, a wielkiego duszą - po zjednaniu z Panem Jezusem - człowieka Bożego!

    Przybył spec i zainstalował tablet...możesz teraz mówić, a to jest zapisywane, ale mnie chodziło o robienie poprawek na włożonej pamięci przenośnej. Pan pomoże i wszystko uda się za kilka dni.    APEL