Wstaję wcześniej, ponieważ dzisiaj pracuję w przychodni z późniejszym dyżurem w pogotowiu. Trzeba być na Mszy świętej porannej. Na ten czas z radia "Maryja" popłyną słowa: "coś go stworzył i ocalił, a czemuż by Cię nie chwalił." Moje serce zalała miłość do Boga Ojca i w takim stanie pędziłem do Domu Pana.
Od Ołtarza św. Pan powie przez mojego ulubionego proroka Izajasza (Iz 65,17-21): "będzie radość i wesele na zawsze z tego, co Ja stworzę (..) Rozweselę się z Jerozolimy i rozraduję się z jej ludu. (..) Nie będzie już w niej niemowlęcia, mającego żyć tylko kilka dni, ani starca, który by nie dopełnił swych lat; bo najmłodszy umrze jako stuletni, a nie osiągnąć stu lat będzie znakiem klątwy. Zbudują domy i mieszkać w nich będą, zasadzą winnice i będą jedli z nich owoce."
Psalmista wołał w uniesieniu duchowym (Ps 30,2.4-6.11-12a.13b):
"Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś (..) Panie, mój Boże, z krainy umarłych wywołałeś moją duszę i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu. (..)
Panie, bądź moją pomocą. Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament; Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki."
Dodatkowo słowa dziękczynienia kapłana rozrywały serce i sam wołam: "dziękuję...Święty, Święty, Święty". Pan Jezus stwierdził, to co wiem (Ewangelia: J 4,43-54), że "prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie". Ta Msza św. i Eucharystia to dziękczynnie w intencji żony, która ma urodziny.
Od 7:00 do 14:00 popłynie praca. Potrzebuję parę groszy na kwiaty, a tu sami biedni, bezrobotni oraz słabi! Obdarowała mnie obca babcia po blokadzie przyczepu mięśnia i kilku innych, którzy przebyli na końcu.
Wśród nich był dziadek, który niósł dwie bomboniery do lekarki i pielęgniarki w poradni laryngologicznej. Tam wygonili go i przyniósł dar do mnie z napisem w sercu "Kocham cię". Zaśmiałem się, ponieważ wiedziałem, że jest to dar od Pana, który wynagradza chętnych w pomagania innym! W kwiaciarni żałowałem pieniędzy na piękny storczyk, a tyle zmarnowałem na karty i wódkę!
Koronka i moja modlitwa była w intencji tego dnia. Spojrzał Pan Jezus z Całunu, dobrze, że rano zabrałem ten wizerunek. Teraz w pogotowiu przychodzą matki z dzieciątkami, jakże czysta jest miłość matki do dziecka!
Dyżur bardzo spokojny, przez 4 godziny nie było wyjazdu oraz nikogo w ambulatorium. Do 20.30 trwał kojący spokój, gdy zerwano do wypadku. Pijani kierowcy Tira zajechali drogę samochodu osobowego. Kłopoty z wydobyciem kierowcy, straż i ratownicy. Pędzimy do szpitala ze zwichniętym stawem biodrowym, który ortopeda nastawił w kilka sekund. Popłynęła cała moja modlitwa.
Od 23.00 do rana nic nie było. Wyobraź sobie, że demon podsuwał mi wcześniej zamianę tego dyżuru. Przenieś to na inne sprawy: dotyczące miasta, województwa, państwa i świata!
Dobry jest Pan! Podziękowałem za wszystko...
APeeL