W ramach intencji Pan pozwolił, aby szatan napadł na mnie. Uderzenie było celne, bo zaspany zacząłem dyskutować z żoną o bezinteresownym dzieleniu się dobrami.

    Żona była właśnie na nizinach duchowych, a z nadmiaru miłości macierzyńskiej myśli po ludzku: najważniejsi  są najbliżsi czyli dzieci i wnuczki. Jaka wówczas czeka nas nagroda w Niebie? My jesteśmy bliscy śmierci, a tu „miłość” do dalszej rodziny zamiast pokoju w małżeństwie.

     „Dyskusja” zamieniła się w sprzeczkę z atakiem na mnie i wypominaniem mi bezeceństw, które już dawno mam wymazane w aktach Niebieskiego IPI-u. Wypominanie grzechów to atomowa broń szatana. Taka niewinna "wymiana poglądów" może doprowadzić do rozpadu małżeństwa, ponieważ mężczyźni są uczuleni na tle obrażania słowem. 

    Jeszcze nie wiedziałem, że to stało się w ramach intencji modlitewnej dnia (współcierpienie). My nie kłócimy się, a jej wybuch potraktowałem jako działanie szatana. Nawet mówiłem jej o tym i po czasie to zauważyła.

    Zapaliłem gromnicę, wyświęciłem mieszkanie, zawołałem do Matki Bożej, aby objęła ją i przeczytałem litanię do Michała Archanioła. Wyszedłem, a przywitały mnie 3 gołąbki z kotem gotowym do ataku. W pokoju serca odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego i cz. radosną różańca. Atak bestii został odparty!

    Nie wiedziałem, że demon uderzy ponownie, ponieważ nie znosi kochających się małżeństw. Na końcu nabożeństwa różańcowego pod obramowaniem konfesjonału zauważyłem mały guzik. Wierz mi, że nie jestem przesądny, a także nie szukam znaków tłumaczących późniejsze lenistwo, ale wiedziałem, że jest to ostrzeżenie...

    Podczas powrotu do domu wystąpił u mnie napad „wilczego głodu” i jak nigdy rzuciłem się na jedzenie. To prawdopodobnie był wynik wcześniejszego wypicia kawy ze spadkiem poziomu cukru we krwi (trzęsły mi się ręce).

    Po łapczywym jedzeniu stałem się drętwy i nie nadawałem się do niczego. Oprócz niemocy fizycznej opanowało mnie zniechęcenie duchowe...także do tego, co czynię. Nawet nie mogłem zasnąć do 2.00 w nocy!

    To działanie demona prysło rano, wróciła chęć do pracy duchowej i normalnego życia. Na ten czas usłyszałem kłótnię małżeństwa sąsiadów. W szale płynął potok przekleństw i złorzeczeń...także z ust niewiasty, a oboje byli bliscy bójki.

    Wielki ból zalał moje serce...ból, który sprawił pragnienie wołania do Nieba w intencji tych i podobnych biedaków. Wyobraź sobie cały ocean cierpienia Najświętszego  Serca Matki Bożej, która jest w każdej rodzinie. 

    Usiadałem przed figura MB Niepokalanej (koło bloku) i w uniesieniu 3 x odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz całą moją modlitwę. Żadnym językiem nie można przekazać stanu mojego ducha.

    Nie lekceważ istnienia bestii, która może doprowadzić kłócących się do trwałego podziału... APEL