Posłuchałem natchnienia, aby wyjść z domu, a pod figurą MB Niepokalanej spotkałem sprzątaczkę, którą poprosiłem o to, aby ofiarowywała swoją pracę Matce Bożej (uświęcenie) i zawsze prosiła: „Matko Bożą bądź ze mną”.
Pomyślałem o modlitwie na cmentarzu i tak trafiłem przed grób kolegi lekarza (36 lat). Natychmiast wiedziałem, że to nie jest przypadkowe, bo wszyscy zapomnieli o nim, a jego dusza pragnie naszego wstawiennictwa.
Przesunęli się znajomi lekarze, którzy zmarli z różnych powodów: jeden zginął w napadzie, a drugi w wypadku, kilku padło z nałogów, a większość była ogłupiona i wierna Partii.
Później na portalu Onet.pl religia trafię na art. „Notatki z przedsionków Nieba”...z rozważaniami o cierpieniach w czyśćcu.
Od siebie dodam, że największym cierpieniem tych dusz jest świadomość, że Istnieje Niebo, a nie można tam trafić. To także bezsilność, bo nic nie możesz uczynić dla samego siebie i czekasz na wstawiennictwo żyjących!
Siostra Faustyna, która znalazła się w czyśćcu opisuje to miejsce jako mgliste i napełnione ogniem z mnóstwem dusz, których największym cierpieniem jest tęsknota za Bogiem.
„Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. (…) Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona przynosi im ochłodę. (...) Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe”.
Piszący takie artykuły nie dają prostych rad dla żyjących. Cóż da długa wyliczanka opisów świętych, którzy mieli łaskę kontaktowania się z tymi biedakami? Przecież wiadomo, że Miłosierny Bóg zezwala im na błaganie bliskich o pomoc. Wówczas śnią się przed różnymi rocznicami, a szczególnie przed „świętem zmarłych”. Wie o tym każda moherowa babcia.
Normalni ludzi traktują te spotkania jako „sny-mary”, a niewierzący bardzo boją się śmierci i żadnych modlitw nie uznają, bo Tam Nic Nie Ma. Dodatkowo diabeł sprawił, że „lepsze” kościoły chrześcijańskie nie uznają czyśćca i Obcowania Świętych.
Te dusze z wdzięczności mogą uczynić wiele dobra dla nas. Ja wiem to wszystko i często wołam do Boga, aby przelał na mnie grzechy wskazanej duszy. W mojej modlitwie (instruktaż) zawsze wołam za zmarłych.
Na Mszy św. Pan Jezus powiedział do uczniów: "Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. (...) Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam”. Łk12, 49-53
Podczas powrotu do domu moje serce zalewał smutek opuszczenia. To była namiastka cierpień dusz kolegów lekarzy. W naszym środowisku większość nie interesuje się duchowością i tylko garstka należy do Boga.
W środku nocy przyśnił się zmarły niedawno kolega pediatra, długoletni 1-wszy sekretarz POP-u. Kolega lubił dzieci, nigdy nikomu nie odmawiał pomocy i czynił wiele dobra. Można powiedzieć, że był w stałej gotowości bojowej...
W wielkiej jadłodajni szukaliśmy "pożywnego jedzenia". To była jego alegoryczna prośba o posilenie...tutaj duchowe! Zerwałem się i przez godzinę wołałem do Boga w intencji dusz czyśćcowych kolegów z którymi zetknąłem się w życiu.
Kolega w podziękowaniu przyśnił się następnej nocy. A kto ze zmarłych przyszedł do Ciebie?... APEL