O 5:30 zadzwonił kolega z prośbą, aby zastąpić go rano w pogotowiu, bo "poczuł się źle". Zerwałem się, a radość Boża zalewała serce. Wczoraj dominowała pustka, a tu odmiana, bo z Deus Abba nigdy się nie nudzisz...jest to: wszechatrakcyjność! Odmawiam "Anioł Pański" z ucałowaniem figurki Matki Zbawiciela!

      Zobacz jak pomagają z nieba, bo nigdy na dyżurze nie chodzę spać o 21:00! Nic się nie działo w nocy, a dodatkowo dyspozytorka pozwoliła pojechać na Mszę o 6:30, bo po pracy w przychodni będę miał ponowny dyżur i nie mógłbym uczestniczyć w Mszy św. wieczornej...dodatkowo, jakby dla mnie spóźnił się kapłan!

      W Słowie będzie przekaz (Dz 3,1-10) o uzdrowieniu przez Piotra i Jana - wchodzących do świątyni na modlitwę - chromego od urodzenia. Kładziono go codziennie przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby prosił o jałmużnę. Apostołowie nie mieli przy sobie "srebra ani złota", a nawet grosza: uzdrowili go w Imię Pana Jezusa.

     On "natychmiast odzyskał władzę w nogach i stopach". Zerwał się, chodząc, skacząc i wielbiąc Boga. Wszyscy go rozpoznali "i ogarnęło ich zdumienie i zachwyt z powodu tego, co go spotkało".

    Psalmista wołał ode mnie (Ps 105,1-4.8-9): "Pełna jest ziemia łaskawości Pana. Sławcie Pana, wzywajcie Jego imienia, głoście Jego dzieła wśród narodów. Śpiewajcie i grajcie Mu (...) zawsze szukajcie Jego oblicza". Teraz popłakałem się, bo często sam tak wołam, a ze mną podobnie wszyscy na świecie.

   Natomiast w Ewangelii (Łk 24,13-35) Pan Jezus jako obcy zagadał do dwóch uczniów idących do Emaus, którzy z przejęciem mówili o Jego Zmartwychwstaniu...

     W tym czasie mój wzrok zatrzymał wizerunek Ducha Świętego i Pan Zmartwychwstały. W uniesieniu zawołałem: "Jezu! Jezu! Niech w Imię Twoje będzie uzdrowiona córka moja". W tej intencji ofiarowałem Eucharystię, a serce i duszę zlała ekstaza. Zarazem z powodu bólu rozstania nie chciało się wyjść z kościoła.

      Zacząłem pracę w przychodni godzinę wcześniej, ale już był nawał, który znosiłem. Dzisiaj odwiedziło mnie trzech przedstawicieli firm farmaceutycznych, którzy zostawili mi długopisy, lekami, elektroniczny termometr, a babcia dołożyła do tego jajka i jabłka!

     O 13.00 krzyknąłem zadziwiony, bo z radia płynęła audycja o chorobie córki (o bulimii i anoreksji)! W ręku znajdzie się też artykuł o regulacja apetytu!

      Od 15:00 już na moim dyżurze, ponieważ do tego czasu tylko zabezpieczałem pogotowie, ale dobrze, że nic się nie działo! Dopiera teraz zacznie się praca. Właśnie na dalekim wyjeździe - fatalną drogą trafiłem do pacjentki - z pięknym obrazem Matki Boskiej Szkaplerznej (ze snu). Wszystko zapisałem jej na zielonej recepcie (tanie dla biednych)!

      Zrywają jeszcze do wypadku z policją (też ze snu "do przodu"). W drodze do szpitala odmówię moją modlitwę przebłagalną (trwa to różnie od 1.0-2.0 godzin...przy powtarzaniu zawołań). Czekając na przyjęcie chorego pod szpitalem wołałem: "Dobry jest Pan i łaskawy".

     Podczas przejazdu do niepełnosprawnej z porażeniem mózgowym przepływali chorzy z tego dnia. Popłynie za nich dwukrotna koronka do Miłosierdzia Bożego, a w tym czasie trafiamy do niskiej chaty z tamtego wieku. To dzień postu podczas którego wypiłem tylko jedną kawę, zjadłem jabłko i sernik. Radość zalała serce, bo to bardzo smakowało (szczególnie jabłka).

      Na zakończenie dnia popłynie resztka różańca i różaniec Pana Jezusa (wówczas miałem narzucone modlitwy, dzisiaj tego nie czynię). To był moje dodatkowo podziękowanie za pomoc Pana Jezusa, ponieważ nikomu nic nie odmówiłem. Wszyscy otrzymali to, co im się należało...

      Tak kończę jeszcze jeden dzień życia z poczuciem obecności Matki Zbawiciela. Podziękowałem za ten dzień pełen zadziwienia jego zakończeniem. Pierwszy na kolejce miałem spokojny dyżur do rana. Nawet dyspozytorka zauważyła otrzymaną przeze mnie pomoc!

                                                                                                          APeeL