Po przebudzeniu pocałowałem Twarz Zbawiciela, a serce zalał smutek z rozżaleniem ciężką pracą, na granicy ryzyka. Jadę do kościoła, leje i wieje, a pod kościołem czekamy na otwarcie Domu Pana. W telewizji pokazano upadek samolotu oraz trzęsienie ziemi w Indiach - zburzone całe bloki z 1500 zabitych.

     Dzisiaj jest cicha Msza święta z bliskością Niebieskiej Ojczyzny. Nie wiem dlaczego, ale mam - na tym wygnaniu - poczucie bliskości Najświętszego Taty! "Bądź ze mną Najświętszej Ojcze. Przyjmij Tato jeszcze jeden dzień z mojego życia w Imię Twoje".

      Na ten czas św. Paweł pisał do umiłowanego Tymoteusza (2 Tm 1,1-8 lub Tt 1,1-5), że Bóg nie dał nam "ducha bojaźni, ale mocy i miłości (...) Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego (...) lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga!" To słowa do mnie, bo często niosę krzyż, ale diabelski! Napłynęła miłość do ludu ziemi, pragnienie zbawiania i świętości!   

      Psalmista chwalił ode mnie Boga Ojca (Ps 96,1-3.7-8.10): "Śpiewajcie Panu pieśń nową, śpiewaj Panu, ziemio cała. (...) Każdego dnia głoście Jego zbawienie".

Pan Jezus (Ewangelia: Łk 10,1-9) wyznaczył jeszcze siedemdziesięciu dwóch, bo "żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało (...) Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki (...) uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.

     Święta Hostia "trzasła" w ustach (pękła), a w duszy pojawiło się niewypowiedziane uczucie z krzykiem: "Och! Jezu! Jezu! Jakże chciałbym zostać tutaj! O Boże mój! Matko Najświętsza, Jezu, Jezu!" Natychmiast wystąpiło zjednanie z Bogiem, straciłem ciało fizyczne, nie ma nie dla świata, a nawet jestem niezdolny do pracy! Stałem się duszą z małym ciałem...

     Pan sprawił, że w przychodni nie było nikogo, ale później będzie nawał do 19:00! Pierwszy raz pracowałem 12 godzin bez wytchnienia. Nie sądziłem, że tak to zniosę, ale miałem pełnię radości pomagania. Dam tylko jeden przykład: przybyła kobieta po leczeniu u prywatnego lekarza, wszystkie objawy jej choroby były wynikiem działania ubocznego otrzymanych leków!

    Jakże lubią staruszków, a było dużo takich, namawiałem wielu do "zostawienia" w sercu ciała fizycznego z drgnięciem ku duszy, bo jesteśmy nieśmiertelni. Mówiłem o Matce Dobrego Zdrowia i potrzebie prowadzenia nas przez Boga Ojca. To zarazem sprawiało współcierpienie z Najświętszym Sercem Zbawiciela, bo większość kocha to życie.

      Później w "Rycerzu Niepokalanej" trafię na słowa, że "w Chrystusie tworzymy jedną wspólnotę świętych"...napłynęła osoba o. Kolbe, Jana Pawła II, Kardynała Wyszyńskiego, o. Pio oraz wszystkich błogosławionych i świętych. Nie wejdziesz inaczej do Królestwa Bożego! Do końca byłem uśmiechnięty, nawet pomyślałem, że każdy taki jest uśmiechnięty!

                                                                                                                       APeeL