Proszę każdego, który to czyta, aby nie lekceważył istnienia i działania Szatana, bo nie robi mu lepszej przysługi. Pan Bóg, mój ukochany Tata poddał mnie próbie, a tylko wówczas Szatan może mi szkodzić. Na pewno syknął, że: "przekazał śmieszne cierpienie (wczoraj) jako podziękowanie...zaraz zobaczymy, co zrobi"? To zarazem jest badanie naszej wierności i naszego zaufania.

     Jutro na Mszy św. na Mszy św. o 19.00 będzie przekaz z Apokalipsy Ap 11,19a;12,1-3-6a o otwartej Świątyni Boga w niebie z Arką Przymierza oraz znak na niebie: przyszła Matka Pana Jezusa. Zarazem pojawił się Smok "barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów - a na głowach jego siedem diademów - i ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię".

                        Smok z Apokalipsy

            Apokalipsa: Bestia z siedmioma głowami i dziesięcioma rogami. 1546-1556 aut. Jean Dovet

      W tym czasie większość ludzi mających dobre umysły śmieje się z diabła z różkami. Dowiedzą się wszystkiego, przypomną sobie wspomniane ostrzeżenie ludzkości przez Boga Ojca. Wydają się cwaniakami jako członkowie prawdziwego rządu nad światem (masoni i iluminaci oraz lucyferianie).

      W moim wypadku chodziło o to, że po operacji przepukliny w mosznie zauważyłem wodniaka, a może krwiaka...normalne powikłanie pooperacyjne. Tuż przed zabiegiem niepotrzebnie podano mi lek przeciwkrzepliwy, bo mam zmniejszoną krzepliwość. Natomiast po operacji z założonego drenu nie płynęła treść z powodu zamkniętego pojemniczka. Zauważył to dopiero lekarz podczas wieczornego obchodu.

     Dzisiaj radość z udanej operacji zamieniła się w horror, ponieważ stwierdziłem, że okolica narządu płciowego zrobiła się czarna, w pierwszej chwilce napłynął strach, że jest to martwica.

    Natychmiast zerwałem się, wrzuciłem rzeczy potrzebne do ewentualnego pozostania w oddziale urologicznym w Radomiu. Pędziłem jak szalony, nawet nie zauważyłem, że dojazd do tego miasta jest okrężny...zjeżdżasz z trasy E7 na Radom Wolanów.

    Tak mogłem dojechać tylko do Kielc, bo z trudem udało się zawrócić. Później pytałem wielu ludzi o dojazd do wskazanego szpitala. Dla młodych żaden problem, ponieważ mają GPS. Rady myliły, nawet wjechałem na teren przedsiębiorstwa z płatnym parkingiem i zgubiłem kwitek. Zatrzymałem się tuż za wyjeżdżającym i za nim ominąłem zaporę.     

    Później na stacji wskazano mi dojazd do objazdu, o tam, tam, ale nie mogłem wyjechać, znowu prośba o podpowiedź. "Panie zmiłuj się nade mną." Dwie panie chyba specjalnie skierowały mnie w prawo i w lewo. Poprosiłem taksówkarza, aby mnie poprowadził za zapłatą, ale wskazał przystanek autobusu miejskiego, który przychodzi co trzy minuty i jedzie pod sam szpital, a na przystankach nie wolno stawać.

     Ponownie trafiłem na trasę E7, zawróciłem pod prąd w chwilce przerwy ruchu, trąbiono, ale znalazłem się na ulicy do szpitala. Tak to trwało 2 godziny, w końcu trafiłem pod pogotowie, nie na parking, a samochód padł.

      Ja opisuję te "głupstwa", a w sercu cały czas byłem w Gazie, na Ukrainie, a nawet z rosyjskimi żołnierzami pijącymi wodę z kałuż! Zważ jaki sens ma nasze cierpienie. Po pierwsze zbliża do Boga Ojca, którego prosisz o pomoc jak dziecko ojca ziemskiego, widzisz dotychczasowe obdarowanie, cały czas mając łzy w oczach.

     Sam podjazd pod szpital to nie wszystko, bo trzeba znać jego topografię, dojścia, wejścia i wyjścia. Pomyślałem o lekarzu na urologii, aby rzucił okiem na "martwe tkanki", nigdy czegoś takiego nie widziałem! Wpuścili mnie, godzinę czekałem na lekarkę, która mnie wygoniła. Na SOR-ze znali ją i kiwali głowami.

    Nie mogłem wydostać się z budynku. Pani spotkana w windzie zaprowadziła mnie na SOR, a jakiś mężczyzna otworzył chłodziarkę i na swoją kartę kupił mi zimną wodę.

       Nadzieja drgnęła po wejściu do gabinetu usg (ze skomplikowaną aparaturą elektroniczną), gdzie lekarz "islamista" po rzucie oka stwierdził, że jest to krwiak. Już wszystko wiedziałem, bo krwiak to krwiak...musi się "rozejść". Wszystko opisano, porozmawiano, wydano dokumentację.

     Podczas wyjścia wołałem: "Tato! Tatusiu mój! Ile ludzie mają różnych spraw (zerwanie dachu z domu staruszków, upadek ze złamaniem kręgosłupa i porażeniami, nagła głuchota lub ślepota, skręt jelit, udary)...ile próśb płynie do Ciebie z całego świata!

       "Boże Ojcze Przedwieczny, przyjmij moje cierpienie razem z wczorajszym. Kocham Cię niemiłosiernie, bo cierpienie czyni tyle dobra, ale garstka widzi w nim Twoją Mądrość! To wszystko Panie jest z Twojej Łaski, wiem, co mnie czeka, ale wszytko przyjmuję."  

      Później chwyciłem obrazek Pana Jezusa po świętym poniżeniu w ciemnicy, a łzy leciały na Zbawiciela, wprost wycierałem nimi "Tego, Który Zbawia" (to oznacza imię Jezusa). Jego Bolesną Mękę nawet trudno jest sobie wyobrazić na tle jakiego błahego cierpienia.

     Męka Zbawiciela otworzyła dla nas furtkę do Królestwa Bożego, a nasze często wynikają z głupoty, popisywania się lub zaprzedania Mefistofelesowi, który takim daje "smakołyki".

     Ten dzień zakończył się o 1.00 w nocy przywiezieniem samochodu na lawecie w ramach ubezpieczenia w PZU (chyba go przegrzałem). Spotkanie z kierowcą nie było przypadkowe. Wysłuchał, co mówiłem z podkreśleniem, że jesteśmy tuż po śmierci, bo śmierć to życie prawdziwe (wieczne), a nie jakieś głupie "100 lat"...

     "Dobry Boże! Dobry Panie! Niech Cię chwali cały świat!"

                                                                                                                                APeeL