Ciężko chory po amputacji nogi twardo spał po mojej tabletce Olfenu (nie pomagała mu wolno spływająca kroplówka z Paracetamolem). Nie przeszkadzało mu zapalone światło, a ponieważ miał niedosłuch mogłem zapisać głosem cząstkę przeżyć z mojej obecnej misji duchowej.
Miałem pogniewać się na wiarę, a tu: "idź precz Szatanie". Modlitwa była niemożliwa ze względu na rozproszenia. Kaplica jest zamknięta, ponieważ kapłan zestarzał się, a nie ma innego. Katolicy mogliby pełnić tam dyżury na czas pragnących ciszy i modlitw.
Tam gdzie można żartowałem, że udaję chorego, bo tu dobrze karmią...nawet za darmo jest dobra woda mineralna, itd.! Po zwolnieniu łózka przekazałem, że jest szczęśliwe, bo wychodzi się po 3 dniach. Myślę, że kolega z wczorajszego zapisu przygotował grunt do tego, że "lekarz, a mówi o wierze". Szczególnie dziwi to psychiatrów, obowiązkowo ateistów jako podręcznych poprzedniej władzy, która przetrwała i ma się dobrze.
Zdziwiłem się, ponieważ w czasie snu wyjęto venflon i odłączono kroplówkę, a to oznaczało wypis. Mimo wczorajszego badania przepływu w naczyniach byłem w 100% pewny, że mam martwicę jądra lewego, co zostało potwierdzone przez dwóch lekarzy, który stwierdzili brak przepływu w tętnicy pachwiny lewej.
To zanegował religijny kolega, a badanie wykonał w obecności lekarza z oddziału chirurgicznego. Pokazał obraz otorbionego krwiaka, co wywołało u mnie szok w sensie działania Opatrzności Bożej! Szaleńczy atak Bestii spełzł na niczym. Nawet prosiłem Boga Ojca o to, abym mógł taki atak opisać.
Rano zabrakło wody w całym szpitalu, a dodatkowo laborantka nie mogła się wkłuć (chyba próbowano zmienić decyzję, co do operacji). Już wiedziałem, że zabiegu nie będzie. Dodatkowo po usłyszeniu, że krwiak wchłania się przez 3 miesiące...już byłem w domu! Szkoda, że od razu nie wskazano na czas wchłaniania krwiaka, bo niepotrzebne było to zamieszanie.
"Boże mój! Najświętszy Tato! Jak to wszystko układasz? Wszystko sprawia Twoja Mądrość ukazana w tych dniach. Twoja Opatrzność nie działa wg naszych oczekiwań. Pozwalasz na atak z próbą mojej wierności". Dodam, że to była najwyższa próba w moim życiu z okrutnym atakiem Szatana...
Nie pojmie tego człowiek bez łaski wiary (światła), bo taki tkwi w ciemności i przy pomocy własnej mądrości tłumaczy sprawy nadprzyrodzone. Na tle wczorajszej "dyskusji" religijnej z kolegą lekarzem serce raduje rozmowa duchowa ze sprzątaczką.
Skąd taka intencja? To wynik pomocy zmarnowanemu przez życie, którego po amputacji nogi musiałem położyć na łóżku szpitalnym. Co oznacza 'stawianie na nogi'? To wracanie do zdrowia, polepszenie swojego stanu, poprawienie się, uzyskanie formy, wydobrzenie, dojście do siebie...
Wracałem karetką, a w pobliżu domu popłakałem się z twarzą w dłoniach i wołaniem w dziękczynieniu Panu Jezusowi...
APeeL