Wczoraj przygotowywano mnie do ponownego zabiegu operacyjnego (venflon z kroplówkami, podanie leku przeciwkrzepliwego, itd.). To duży kłopot, ponieważ po zabiegu musisz leżeć bez podniesienia głowy przez 6 godzin.
Przypomniało się ucałowanie Pana Jezusa po św. Poniżeniu w Ciemnicy...z płaczem i krzykiem duszy. Łzy zalały oczy, ponieważ odczułem bliskość Królestwa Bożego. Napłynęła osoba żony, która martwi się w domu. Razem z moimi pacjentkami wymodliła moje nawrócenie oraz odjęcie przez Boga nałogów (alkoholizmu i hazardu).
Zaraz zapytasz: jak to jest, że człowiek przestaje pragnąć alkoholu i grania w karty? A jak było z oślepieniem Szawła, który w ten sposób przejrzał, a także z ożywieniem Łazarza?
Z hazardem poszło gładko...kolega "nabił" mi dług, który zwróciłem, a później było odwrotnie, ale nie oddał pieniędzy (chytrość). Wiem jedno, że Szatan chciał mnie zabić (miałem zdechnąć)! Piszę tak, bo pieski - jako stworzenia wykonujące dokładnie wolę Boga Ojca - umierają.
Obecnie, każdą chwilkę mojego wykorzystuję na ewangelizację, co czyniłem w rozmowie z kierowcą, który przybył ze mną do szpitala. Muszę przyznać, że szpital z chorymi to dobre miejsce do szerzenia nadziei, pocieszania, wskazywania na duszę i czekające nas życie wieczne...
Jakże cierpienie zbliża ludzi, którzy łagodnieją widząc swoją nicość w ciele. Przykładem takiego jest pacjent z mojej salki. To człowiek wyrzucony ze swojej izdebki, którą budował. Przeniesiono go na piętro Urzędu Gminy. Zrozumiałem jego sytuację, bo moje siostrzyczki uczyniły to samo ze spadkiem po rodzicach.
Właśnie amputowano mu nogę z powodu cukrzycy i miażdżycy (palił papierosy przez 40 lat). Przez telefon zaleciłem córce załatwienie I grupy inwalidzkiej (dodatek do emerytury).
Tacy często popełniają samobójstwo, nawet mówił o takim wyjściu. Wytłumaczyłem mu, że to nic nie da, bo z jednych kłopotów wpadnie w jeszcze większe. Zaleciłem pojednanie z Bogiem oraz ofiarowaniem cierpienia z całego życia. Pocieszyłem go, że po śmierci będzie miał nogę.
Dałem mu lek przeciwbólowy, który sprawił, że spał całą nic. To tylko jedna z jego udręk, bo ma jeszcze niewydolność oddechową. Pomogłem mu w ułożeniu kikuta po podwyższeniu tyłu łózka szpitalnego, aby nie wystąpił przykurcz (kłopot w zaprotezowaniu). Widziałem jego zdziwienie, bo współczułem mu i traktowałem jak brata.
Sam zobaczysz jak działa Opatrzność Boża. Dwóch lekarzy stwierdziło, że mam niedokrwienie jądra, a dzisiaj trzeci zanegował to wskazując na krwiaka, który wchłonie się w okresie trzech miesięcy. Po badaniu kolega słysząc o mojej wierze "badał" mnie napastliwymi pytaniami:
- czy przeczytałem Biblię (nie jest to warunek zbawienia)
- co mówiono we wskazanych sytuacjach (nie potrzebuję tej "wiedzy")
- dlaczego Pan Jezus pytał Apostoła Piotra, aż trzy razy czy Go kocha?
- na koniec stwierdził, że w Watykanie Apostoła Piotra zastępuje Duch święty!
Powiedziałem, że ciągnie mnie do takich, ponieważ zdrowi nie potrzebują lekarza, ale nie wolno mi dyskutować, ponieważ przekomarzanie się nic nie daje (trzeba tutaj modlitwy wstawienniczej).
Nie odpowiedział jakiego jest wyznania...wg podziału duchowości Richarda Dawkinsa; obojętny duchowo, agnostycy w dwie strony, wierzący i niewierzący, wiedzący, że Jest Bóg i wiedzący, że Boga nie ma!
Zapytałbym go podchwytliwie czy uznaje natchnienia? Jeżeli tak, to wg psychiatry, profesora Marka Jaremy - specjalisty od duchowości w walonkach - jest chory psychicznie ("słyszy głosy"). Koledzy porównują wszystkich do siebie...jako wzoru zdrowia psychicznego!
W tym czasie rozmawiałem z wieloma prostymi ludźmi dla których nasza wiara jest ich wsparciem. Ktoś, kto nie ma łaski (światła) bierze wszystko rozumowe, a to duchowa ślepa uliczka.
To było skrzyżowania szabli, po którym powiedziałem, że jest "biblistą-racjonalistą". Sam zobacz jak wielkie dobro mnie spotkało, bo w szpitalu spotkałem wielu rodaków potrzebujących świadectwa wiary, umocnienia i nadziei...
APeeL